Beniaminek Ekstraklasy spisuje się całkiem nieźle. Ostatnio u siebie pokonał lidera Wisłę Płock, a w poprzedniej kolejce długo stawiał opór w Poznaniu Lechowi, ale w końcu przegrał 0-2. Forma Cracovii to falowanie - trzy wygrane, potem cztery mecze bez zwycięstwa, wreszcie komplet punktów z Rakowem Częstochowa. Widzew mocno osłabiony Łodzianie zagrali bez dwóch bardzo ważnych zawodników. Z powodu kontuzji zabrakło Bartłomieja Pawłowskiego, który strzelił w tym sezonie cztery gole. Nie było też szefa defensywy - Mateusza Żyry. Jego może zabraknąć przez kilka tygodni, a to najlepszy obrońca łodzian. Większych kłopotów ze składem nie miał za to Jack Zieliński, trener Cracovii. Pod znakiem zapytania stał tylko występ Mateja Rodina. - Widzew jest beniaminkiem, ale takim papierowym, bo potrafi grać w piłkę - podkreślał trener Zieliński. Stadion Widzewa kolejny raz wypełnił się po brzegi. Nawet sektor kibiców gości był prawie cały zajęty. Oczywiście nie obyło się bez wyzwisk, bo Cracovia sympatyzuje z największym rywalem Widzewa - ŁKS. Z kolei gospodarze mają tzw. zgodę z Wisłą Kraków. Ale i tak groźniejszy niż Cracovia Widzew od początku podszedł bez respektu do rywali o już w czwartej minucie objął prowadzenie. Łukasz Zjawiński zagrał w pole karne pod nogi Sancheza, jego strzał obronił Karol Niemczycki, ale dobitki Dominika Kuna nie był w stanie odbić. Przed tym golem widzewiacy wymienili 16 podań. I gospodarze wcale nie zmierzali na tym poprzestać. Po akcji Kuna w świetnej okazji był Zjawiński, ale nie trafił dobrze w piłkę. Kolejną sytuacje miał już sam Kun, ale jego strzał znakomicie załapał Niemczycki. W tym czasie Cracovia w ataku właściwie nie zagroziła Widzewowi - nie oddała celnego strzału. Akcje kończyły się zwykle na obrońcach gospodarzy. Mecz dwa razy przerwany W 23. minucie sędzia musiał przerwać spotkanie po tym jak kibicie Widzewa odpalili środki pirotechnicznie i część boiska zasnuł dym. Wcześniej to samo zrobili fani gości. W 30. minucie sytuacja się powtórzyła i arbiter ponownie przerwał spotkanie. Po wznowieniu to nadal atakował Widzew. Trochę jednak brakowało umiejętności w polu karnym i szczęścia. Po podaniu w Karola Danielaka strzelił Sanchez, ale trafił w poprzeczkę. Po chwili Hiszpan znów mocno uderzył, ale w środek bramki i Niemczycki wybił na rzut rożny. I jeszcze raz Sanchez zmusił do wysiłku bramkarza Cracovii. Widzew podwyższa W 50. minucie po starciu w polu karnym Michala Siplaka ze Zjawińskim kapitan Cracovii dotknął piłki ręką. Sędzia podyktował rzut karny, ale goście mocno protestowali. Po konsultacji VAR arbiter podtrzymał decyzję, a z 11 metrów celnie strzelił Marek Hanousek. W 60. minucie blisko gola był Patryk Makuch, ale piłka minęła bramkę. Cracovia próbowała, ale nie miała pomysłu, tym bardziej że Widzew skupił się na obronie. Dopiero w 69. minucie pierwszy celny strzał oddał Jakub Myszor. Do końca meczu nie byli jednak w stanie stworzyć naprawdę groźnej bramkowej sytuacji. Widzew - Cracovia 2-0 (1-0) Gole: Kun (4.), Hanousek (52. karny) Widzew: Ravas - Szota, Stępiński, Kreuzrigler - Danielak (71. Zieliński), Kun (84. Hansen), Hanousek, Nunes (22. Milos) - Zjawiński (71. Sypek), Letniowski (85. Lipski) - Sanchez. Cracovia: Niemczycki - Rapa (56. Jaroszyński), Jablonsky, Rodin, Ghita, Siplak (56. Kakabadze) - Rakoczy (56. Kallman), Oshima, Rasmussen (84. Knap), Konoplanka (68. Myszor) - Makuch.