<a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-2-liga,cid,668,sort,I">Zobacz szczegóły z 2. ligi</a>Maciej Słomiński, Interia: W rundzie jesiennej Widzew, mimo że gra w II lidze, miał drugą najwyższą frekwencję w Polsce - średnio 16523 kibiców na każdym meczu. Teraz tego wsparcia zabraknie. Marcin Kaczmarek, trener Widzewa Łódź: - Obecność publiczności ma ogromne znaczenie. Im więcej kibiców, tym większe wsparcie, będzie nam go bardzo brakować. Widzew pod względem frekwencji jest ewenementem na skalę polską, a nawet europejską. Jesteśmy zawiedzeni, że nie możemy grać z udziałem kibiców, ale wyjścia były dwa - albo grać bez publiki, albo nie grać w ogóle. Uzyskałeś po dwie ligowe promocje z Lechią Gdańsk, Olimpią Grudziądz i Wisłą Płock. Razem sześć awansów. - Tak naprawdę jeszcze jeden z Pogonią Szczecin. Moja żona żartuje, że to się liczy za pół awansu, bo zostawiłem "Portowców" na pierwszym miejscu na półmetku rozgrywek. Czyli 6,5 awansu, bo jak wiadomo, żona ma zawsze rację. Nie wiem czy ktoś ma więcej w polskiej piłce? Widzew potknął się na finiszu poprzednich rozgrywek, w tych jak ryba wody potrzebował specjalisty od awansu. Myślisz, że właśnie taki był tok myślenia władz klubu? - Tak mogło być. Pani prezes Pajączek zapewne znała moje CV. Cel, który został postawiony jest jasny. Sytuacja jest zero-jedynkowa. Widzew jest takim klubem, że nie ma czasu na czekanie. Poprzedni sezon, poprzez brak awansu został stracony. Dostałem zadanie awansu i zamierzam je wypełnić. Co będzie oznaczać brak awansu? - W mojej sytuacji sprawa jest jasna. Albo I liga, albo mnie w Widzewie nie ma. Tak samo jest w przypadku wielu piłkarzy, którzy zostali zatrudnieni. Nasze kontrakty są uwarunkowane kwestią awansu.