Dla szkoleniowca był to debiut w krajowej elicie. - Z podniesionym czołem weszliśmy do Ekstraklasy. Długo czekał na nią Widzew i długo czekałem na nią ja. Zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie. Mieliśmy wystarczająco sytuacji, by strzelić jedną, dwie bramki więcej - twierdzi Niedźwiedź. Widzew nieskuteczny Po awansie do Ekstraklasy łodzianie zrobili transfery, które nie rzucały na kolana. Obawiano się, czy łodzianie poradzą sobie ligę wyżej. W Szczecinie w podstawowym składzie zagrało tylko dwóch nowych zawodników. Szkoleniowiec postawił na piłkarzy, którzy wywalczyli awans. Pogoń miała przewagę, ale lepsze sytuacja stwarzali goście. W meczu w Szczecinie prowadzili 1-0, Pogoń wyrównała, ale na początku drugiej połowy widzewiacy mieli dwie świetne okazje, ale zmarnowane przez strzelca pierwszej bramki Bartłomieja Pawłowskiego. Gola strzeliła jednak Pogoń. - To był błysk geniuszu Biczachczjana. Wiedzieliśmy, że ma świetną lewą nogę. Miał pół sytuacji, ale zdołał strzelić pięknie w okienko - przyznał trener Niedźwiedź. - Żałujemy, że nie przywozimy nawet jednego punktu. Wiedzieliśmy, że w ekstraklasie każdy błąd będzie ważył więcej niż w pierwszej lidze. To się bardzo rzucało w oczy. Widzew czeka na wzmocnienie Trener Niedźwiedź długo czekał ze zmianami. Zrobił je dopiero po stracie drugiej bramki. - Myśleliśmy wcześniej o wpuszczeniu zmienników. Drużyna jednak dobrze wyglądała po przerwie - uważa trener Niedźwiedź. Szkoleniowiec Widzewa przyznał, że zespół wciąż szuka wzmocnień właśnie do ofensywy. Drużyna stworzyła bowiem sporo sytuacji, ale był problem z wykorzystaniem. Z konieczności w ataku zagrał skrzydłowy (Pawłowski) i choć zdobył gola, to zmarnował kolejne dwie okazje. - Dołączy do nas jeszcze jeden zawodnik. Liczymy, że jego kreatywność pomoże nam w strzelaniu goli - podkreślił trener Niedźwiedź.