Władze klubu od lat narzekają na brak boisk do trenowania. Miasto wybudowało nieopodal ośrodek treningowy, ale okazało się, że mocno eksploatowane boisko ze sztuczną nawierzchnią jest w opłakanym stanie, a treningi na nim grozą kontuzją. A dwa boiska trawiaste przestają być dostępne, gdy pogoda się pogorszy w obawie przed zniszczeniem. I tak od listopada do marca Widzew nie ma gdzie trenować na naturalnej murawie. Dlatego klub chciał wybudować własną bazę treningową, ale szacowane koszty (około 40 mln zł) zdecydowanie przekraczały możliwości właściciela. Najpierw udało się dogadać z gminą Brójce pod Łodzią, która zdecydowała się przekazać grunty pod budowę ośrodka. Potem Widzew złożył dwa wnioski do ministerstwa sportu o dofinansowanie inwestycji. I z "Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu" przyznano nieco ponad 13 mln zł, a z "Programu rozwoju infrastruktury piłkarskiej" 10 mln zł. Resztę - około 17 mln zł miał zapewnić właściciel klubu. Dofinansowanie z pompą i jak mówił "z łzami w oczach" ogłaszał Waldemar Buda, ówczesny minister rozwoju i technologii. Nowe władze szybko jednak zaczęły wycofywać się z obietnic poprzedników. Pierwszy boleśnie przekonał się o tym PZPN, któremu rząd PiS miał zapewnić ponad 300 mln zł na budowę bazy treningowej dla reprezentacji. "W trakcie analizy stwierdzono, że nie spełnia kryteriów formalnych i merytorycznych niezbędnych dla finansowania tego projektu ze środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej" - napisano w komunikacie ministerstwa sportu. Obiecane 100 mln zł miał też Ruch Chorzów na budowę stadionu, ale jak twierdzi prezydent miasta po zmianie władz "niestety telefony zamilkły, na nasze mejle też nie było odpowiedzi". Jeszcze w piątek władze Widzewa były spokojne. Uważały, że skoro wnioski zostały zakwalifikowane w oficjalnych programach ministerstw, to nic już się nie może stać. Tyle że PZPN też przyznano dofinansowanie w ramach "Program inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu", a nowy rządu je wycofał. - Widzę różnicę między zwykłymi obietnicami a oficjalnymi programami, które mają budżety. Mówimy tutaj o przyszłości polskiej piłki nożnej, bo jeśli taki klub jak Widzew nie będzie w stanie wybudować ośrodka, to kogo ma być na to stać - mówi wtedy Stamirowski. Ministerstwo sportu odrzuca wniosek Widzewa Tymczasem "Gazeta Wyborcza Łódź" zapytała resort co z dofinansowaniem dla Widzewa na budowę bazy treningowej. Odpowiedź nie pozostawia złudzeń: "Wniosek (...) o dofinansowanie budowy ośrodka treningowego (...) złożony w ramach zeszłorocznej edycji »Programu rozwoju infrastruktury piłkarskiej« został oceniony negatywnie w związku z niespełnieniem wymogów programu". Z tego programu Widzew miał dostać 10 mln zł. A co z drugim wnioskiem? Tym na 13 mln zł w ramach "Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu"? Ministerstwo odpisało "Wyborczej", że "nie został jeszcze oceniony". Trudno jednak spodziewać się innej decyzji, a nawet gdyby, to bez 10 mln zł Widzew i tak ośrodka nie zbuduje. Łódzki klub został zaskoczony tymi informacjami i zareagował oświadczeniem. "Po otrzymaniu oficjalnej decyzji i poznaniu jej przyczyn jesteśmy gotowi do wspólnego wypracowania z ministerstwem rozwiązania, by powstał ważny ośrodek sportowy, który będzie służył młodym zawodnikom przez wiele lat." Stamirowski przyznaje, że "bez dofinansowania nie będzie nas stać na budowę ośrodka", ale ma jeszcze plan B. - Równolegle startowaliśmy na modernizację obecnego ośrodka. Dzięki remontowi Łodzianki i budowie nowego boiska przy stadionie, Widzew będzie miał zabezpieczenie treningowe - twierdzi.