Już kilkadziesiąt minut przed meczem sektor gości się zapełnił. Kibiców GKS wpierali zaprzyjaźnieni z nimi ci z ŁKS. Przez całe spotkanie trwał festiwal bluzg w kierunku Widzewa. Odpalane były też petardy hukowe. Fani gospodarzy nie byli dłużni, ale zachowywali się dużo spokojniej. Spiker kilkanaście razy przypominał o zakazie używania pirotechniki. Prosił też, by nie demolowali sektora. To nic nie dawało. Po przerwie z sektora gości zaczęły latać różne przedmioty. Ochrona próbowała ujarzmić kibiców gazem. To jednak nie pomagało. W końcu zdecydowali się na interwencję wewnątrz sektora. Weszło kilkunastu ochroniarzy, znów potraktowali kibiców gazem, ale chuligani ŁKS i GKS odparli atak. W międzyczasie sędzia przerwał mecz, a piłkarze zeszli do szatni. Najbardziej gaz odczuł na sobie bramkarz Jałocha, który stał najbliżej sektora. Zakrywałtwrz koszulką. Dopiero, kiedy na murawie pojawili się policjanci i wjechała armatka wodna, kibice gości się uspokoili. Mecz został wznowiony po około pięciu minutach.