Wyniki znów ułożyły się po myśli Widzewa. Zespoły z czołówki traciły punkty: Arka Gdynia zremisowała z Koroną Kielce, a GKS Tychy z GKS Katowice. Jedynie Miedź Legnica wygrała, ale akurat pokonała też drużynę z góry tabeli - Sandecję Nowy Sącz. Widzew idzie po rekord Wygrana pozwoliłaby zwiększyć przewagę nad wiceliderem Koroną do czterech punktów, a nad trzecim GKS (awansują bezpośrednio dwie drużyny) do siedmiu. Były na to duże szanse, bo Widzew podejmował ostatni w tabeli GKS, ale trener Janusz Niedźwiedź przestrzegał przed lekceważeniem rywala. Wystawił jednak prawie najsilniejszą z możliwych jedenastek - brakowało jedynie Juliusza Letniowskiego. 23-letni pomocnik pojawił się na boisku, ale tylko po to, by odebrać nagrodę dla piłkarza września w Fortuna 1. Lidze Juliusza Letniowskiego. Widzewiak statuetkę zachował dla siebie, ale czek na 10 tysięcy złotych przekazał na leczenie chorego na SMA Leosia Grzywę. Piłkarze Widzewa stanęli też przed szansą wyrównania klubowego rekordu liczby zwycięstw z rzędu na własnym stadionie. Do tej pory najwięcej wygrali osiem razy. Przed meczem z GKS mieli passę siedmiu zwycięstw z rzędu. Widzew - GKS: Kto tu jest liderem Początek spotkania jednak nie wskazywał, że grają ze sobą drużyny z początku i końca tabeli. Wręcz to GKS miał przewagę. Jego najgroźniejszą bronią są stałe fragmenty. Piłkę wrzucają nawet z około 40-50 metrów z nadzieją, że zakończy się to bramkową okazją. Łodzianie długo nie przypominali zespołu, który u siebie rozbija rywali ze średnią trzech bramek na mecz. Mateusz Michalski co chwilę tracił piłkę, rywale nie nabierali się na zwody Dominika Kuna, a niewiele lepiej spisywali się pozostali pomocnicy. Po upływie kwadransa gospodarze w końcu się przebudzili i zaatakowali, ale jedynym efektem był zblokowany strzał głowa Matti Montoniego. Widzew zaczął jednak prowadzić grę i przejął kontrolę nad piłką. Atakowanie utrudniał GKS, który bronił się całą jedenastką na własnej połowie. Na lewej stronie Kun wreszcie kilka razy poradził sobie z rywalem, ale wciąż w polu karnym nie było zagrożenia. Widzew obudzony Wystarczyło, że przeniósł się na drugą stronę i w końcu padła bramka. Dostał podanie w pole karne od Pawła Zielińskiego i zagrał tam gdzie był Montini. Trzecia próba strzału głową Włocha okazała się skuteczna. I to wystarczyło, by Widzew poszedł za ciosem. Kontrę wyprowadził Michalski, ale jego strzał obronił Mikołaj Reclaf. Dobitka Bartosza Guzdka była skuteczna. Kiedy wydawało się, że Widzew zejdzie do szatni z dwubramkowym prowadzeniem, w doliczonym czasie Kun w bezmyślny sposób sfaulował w polu karnym Szymona Zalewskiego. Z 11 metrów pewnie strzelił Daniel Rumin. Rzut karny przed przerwą Bramka zdobyta z rzutu karnego dodała wiary gościom. Po przerwie próbowali odrobić straty i kilka razy było gorąco w polu karnym Widzewa. Akcje jastrzębian były coraz groźniejsze i wydawało się, że są coraz bliżej gola. Gospodarze, tak samo jak na początku pierwszej połowy, nie potrafił stworzyć sytuacji. Widzew dobił GKS I powtórzyła się sytuacja sprzed przerwy - po 20 minutach słabej gry nagle się obudzili i przeprowadzili świetną akcję. Po zagraniu Kuna Karol Danielak kopnął nie do obrony. GKS jeszcze próbował walczyć - dwa razy groźnie strzelał Rumin, ale Widzew już nie dał strzelić sobie kontaktowej bramki. Łodzianie wygrali ósmy mecz z rzedu u siebie i umocnili na pozucji lidera. Widzew - GKS Jastrzębie 3:1 (2:0) Gole: Montni (33), Guzdek (36.), Danielak (66.) - Rumin (45., karny) Widzew: Wrąbel - Stępiński, Nowak, Tanżyna - Zieliński, Hanousek (90. Nunes), Michalski (68. Mucha), Danielak, Kun (90. Gołębiowski) - Guzdek (68. Karasek), Montini (80. Tetteh). GKS Jastrzębie: Reclaf - Zalewski, Bojdys, Słodowy, Witkowski - Jadach (74. Feruga), Kuczałek, Handzlik (63. Borkała) - Kamiński, Rumin (90. Łukasik), Zejdler (74. Gajda). Żółte kartki: Michalski, Kun - Kamiński. AK