W dniu meczu z Wisłą Widzew poinformował, że podpisał dwuletni kontrakt z Mato Milosem. Dla Chorwata to powrót do Ekstraklasy - grał w niej przez rundę w 2018 roku w Lechii Gdańsk. Wtedy jego klubowym kolegą był Patryk Lipski, którego spotkał teraz w Widzewie. Widzew się wzmocnił - Bardzo lubię nie tylko wasz kraj, ale również polską ligę. Kiedy dostałem ofertę z Widzewa, żona była szczęśliwa, że znowu przyjedziemy do Polski i tutaj zamieszkamy. Dla mnie Ekstraklasa jest topową ligą i to był jeden z powodów, dla których zdecydowałem się na ten krok. rozgrywki są trudniejsze, wymagają więcej biegania i siły fizycznej, a poza tym nigdy nie wiadomo, kto zdobędzie tytuł - ocenia Milos na oficjalnej stronie klubu. Mecz z Wisłą obejrzał z trybun. Zobaczył to, czego nigdy nie doświadczył w NK Osijek. Tam na 18-tysięczny stadion przychodzi średnio trzy tysiące kibiców. Na Widzewie wypełnia się niemal do ostatniego miejsca. I przekonał się, ile brakuje nowej drużynie do lidera Ekstraklasy. Jakub Rzeźniczak wrócił na boisko Trener Stano zdecydował się wystawić Wolskiego od pierwszej minuty. W podstawowym składzie był też Jakub Rzeźniczak, który pojawił się pierwszy raz na boisko od rodzinnej tragedii - śmierci rocznego synka. To piłkarz, który w ekstraklasie debiutował w Widzewie. Lider zaatakował od początku i szybko miał świetną okazję, ale po rzucie rożnym z bliska Rzeźniczak nie trafił w bramkę. Widzew odpowiedział najlepiej jak to możliwe. Po dośrodkowaniu z rzutów rożnego piłka trafiła przed pole karne, a tam dopadł do niej Karol Danielak i mocnym strzałem dał prowadzenie. Niewiele brakowało, by gospodarze cieszyli się z tego tylko dwie minuty, ale uderzenie głową Wolskiego świetnie odbił Henrich Ravas. Danielak daje prowadzenie Widzewowi Płocczanie zaatakowali z pasją i było bardzo gorąco w polu karnym Widzewa. Gospodarze mieli problemy, by wyjść z własnej połowy. Wisła wykonywała rzuty różne i wolne, ale obrona łodzian grała pewnie. Albo znów ratował Ravas jak po kolejnym strzale Wolskiego w 20. minucie. Piłkarze trenera Niedźwiedzia przez pół godziny rzadko wychodzili z własnej połowy. Próbowali rozgrywać piłkę od bramki, ale rywale sprawnie zakładali pressing i akcje kończyły się po kilku podaniach. W końcówce pierwszej połowy widzewiakom udało się zaatakować. W doliczonym czasie znakomitą sytuację miał Bartłomiej Pawłowski, ale kopnął prosto w bramkarza. Piekny strzał Pawłowskiego Na drugą połowę Widzew wyszedł z dwoma zmianami w składzie i zaczął grać lepiej. Jordi Sanchez mocno dał się we znaki obrońcom Wisły. A Marek Hanousek uporządkował grę w środku boiska. Łodzianom udało się odepchnąć rywali od swojego pola karnego. A w 55 minucie podwyższyli prowadzenie po strzale Bartłomieja Pawłowskiego, który chyba chciał dośrodkować w pole karne. Wisła nie zamierzała się poddać, ale już nie potrafiła tak zdominować Widzewa jak w pierwszej połowie. To jednak łodzianie zaczęli stwarzać lepsze okazje. W jednej akcji dwa razy strzelił Fabio Nunes, ale został zablokowany. Po chwili po uderzeniu głową Pawłowskiego piłka minimalnie minęła bramkę. Pięć minut przed końcem Wisła postawiła wszystko na ostatnią kartę - wymieniła trzech pilkarzy. Szasę gości odżyły w doliczonym czasie, kiedy sędzia konsultacji VAR podyktował rzut karny. Jedenastkę wykorzystał Davo. Widzew Łódź - Wisła Płock 2-1 (1-0) Bramki: Danielak (5.), Pawłowski (54.) - Davo (90., karny) Widzew: Ravas - Danielak (77. Sypek), Stępiński, Żyro, Kreuzriegler, Nunes - Pawłowski (70. Szota), Lipski (46. Hanousek), Kun, Letniowski (70. Hansen) - Zjawiński (46. Sanchez). Wisła: Gradecki - Pawlak, Rzeźniczak, Kapuadi, Tomasik - Vallo (71. Lesniak), Rasak (71. Kolar), Furman (85. Mokrzycki), Wolski (86. Kocyła), Davo - Sekulski (85. Kvocera). Żółte kartki: Kreuzriegler, Hanousek - Wolski, Rasak.