Podobna sytuacja była w jesiennym meczu Lecha z Pogonią Szczecin. Najpierw Arboleda strzelił "Portowcom" bramkę, a później zawalił przy dwóch golach dla rywali i Lech przegrał 1-2. Teraz też Kolumbijczyk trafił na 1-0, a rywale strzelili dwa ostatnie gole. Lech co prawda nie przegrał, ale po prawdzie - ten remis jest dla niego porażką. Po godzinie gry sytuacja Widzewa była niemal tragiczna. Zespół z tak dziurawą obroną jest niemal skazany na spadek do pierwszej ligi. Łodzian ratowała ambicja, kontrataki i w ostatnich minutach - Arboleda. Lech był faworytem tego starcia, ale nie potrafił narzucić warunków gry. Przez kwadrans niby miał przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Widzew w ataku pozycyjnym też za dobrze nie funkcjonował. Na pierwszy kontratak łodzianie czekali do 20. minuty. Lech stracił piłkę po swoim rzucie rożnym i trzech łodzian pobiegło przeciwko dwóm obrońcom Lecha. Gdyby Marcin Kaczmarek zagrał bardziej do przodu w kierunku Yaniego Urdinova, pochodzący z Belgii Macedończyk byłby sam na sam z Maciejem Gostomskim. Chwilę później atakował Veljko Batrović, ale w ostatniej chwili piłkę zabrał mu Karol Linetty. Jeszcze w 32. minucie groźnie z boku uderzał Patryk Mikita, Gostomski odbił piłkę w bok. Lech przebudził się po golu, którego autorem był Arboleda. Fatalnie zachowała się defensywa Widzew - po dalekim dośrodkowaniu z rzutu roznego Douglasa niepilnowany Teodorczyk zagrał piłkę głową przed bramkę, a tam niepilnowany Arboleda wepchnął ją do siatki. Lafrance i Urdinov tylko się przyglądali. Ten ostatni przyglądał się także, jak w 39. minucie Teodorczyk główkuje z bliska w poprzeczkę. Z kolei Lafrance i spółka zdrzemnęli się po kolejnych trzech minutach - wtedy uratował ich dobrze spisujący się Patryk Wolański. 22-letni bramkarz Widzewa odbił dwa uderzenia Hamalainena, a na końcu złapał piłkę po kolejnej dobitce Teodorczyka. Nie miał jednak szans, gdy w 54. minucie Teodorczyk znalazł się z nim w sytuacji sam na sam po świetnym zagraniu Karola Linetty’ego. Minuty upływały, Lech w pełni kontrolował boiskowe wydarzenia, Widzew nie za bardzo wiedział jak dobrać się do rywala. W 59. minucie pierwszy sygnał, że coś się zaczyna dziać nie tak jak powinno dał Arboleda. Źle przyjął piłkę i już Eduards Visnakovs znalazł się w dobrej sytuacji. Wtedy Lechowi dopisało jeszcze szczęście. W 70. minucie Kolumbijczyk znów stracił futbolówkę - tym razem po zagraniu od bramkarza Gostomskiego. Alex Bruno przejął piłkę, zagrał na dalszy słupek, a Marcin Kaczmarek wpakował ją do siatki. Ten gol był dla Lecha ostrzeżeniem. W 76. minucie świetnie głową uderzył Teodorczyk, ale Wolański jeszcze lepiej wybił piłkę spod samej poprzeczki. Kolejne dwie minuty były już decydujące. Najpierw ogromny błąd popełnił trener Lecha, który za świetnie radzącego sobie w starciach z obrońcami Widzewa Teodorczyka wpuścił młodego Dawida Kownackiego. Chwilę później Urdinov i Kaczmarek ograli Możdżenia, Arboleda nie upilnował Visnakovsa i było 2-2. Lech nie miał już w ataku Teodorczyka, Widzew sprawiał wrażenie zadowolonego z punktu Po meczu powiedzieli: Mariusz Rumak (trener Lecha): "Przyjechaliśmy po trzy punkty, straciliśmy dwa punkty. Najbardziej boli to, że prowadzimy na wyjeździe 2:0, mamy kolejne sytuacje, wychodzimy na pozycje i nie kończymy tego. Arboleda najpierw strzelił gola, później miał udział przy straconej bramce. Nie wiem co się z nim dzieje, muszę to przeanalizować". Artur Skowronek (trener Widzewa): "Jesteśmy w takiej sytuacji, że ten punkt na pewno nam wiele nie daje. Słowa uznania należą się jednak drużynie za to, że potrafiła do tego remisu doprowadzić. Zespół Lecha był dobrze zorganizowany w pressingu, co sprawiało, że nasze akcje były szarpane, trudno nam było utrzymać się przy piłce. W pierwszej połowie przegraliśmy środek pola. W drugiej już totalnie graliśmy tylko do przodu. Cieszę się, że przyniosło to efekt w zdobyciu chociaż jednego punktu". Autor: Andrzej Grupa Widzew - Lech 2-2 Bramki: 0-1 Arboleda (35.), 0-2 Teodorczyk (54.), 1-2 Kaczmarek (70.), 2-2 Viszniakovs (78.). Raport meczowy Zobacz terminarz, tabelę i strzelców T-Mobile Ekstraklasy