Trener Jagiellonii tym razem postanowił posadzić Tomasza Frankowskiego na ławce rezerwowych. Popularny "Franek" na murawie pojawił się dopiero w 63. minucie, kiedy jego drużyna przegrywała już 0-2. Goście zagrali w sobotę bardzo słabe zawody. Nie sprawdził się wariant z Kimem Min-Kyunem i Dawidem Plizgą odpowiadającymi za grę ofensywną. Koreańczyk zaprezentował się przeciętnie, ale najlepszą okazję dla "Jagi" zmarnował rezerwowy Euzebiusz Smolarek, który z kilku metrów nie trafił dobrze w piłkę będąc sam przez bramą rywali. Inna sprawa, że napastnik zespołu z Białegostoku był na wyraźnej pozycji spalonej, ale sędziowie jej nie sygnalizowali. W tym meczu piłkarzy Jagiellonii prowadził nominalny drugi trener Dariusz Dźwigała. Pierwszy szkoleniowiec Tomasz Hajto po meczu z Lechem Poznań został przez Komisję Ligi odsunięty od prowadzenia drużyny w dwóch meczach ligowych i wyjazdowy pojedynek z Widzewem oglądał zza szyby kawiarni na stadionie MOSiR-u przy al. Piłsudskiego. Piłkarze Jagiellonii z czystym kontem grali niecałe trzy minuty. Później fatalnie zachowali się po rzucie rożnym wykonywanym przez Marcina Kaczmarka. Do wybitej przed pole karne piłki dobiegł nieatakowany przez nikogo Princewill Okachi. Defensywny pomocnik Widzewa bez zastanowienia oddał strzał, piłka po drodze odbiła się jeszcze od głowy jednego z graczy Jagiellonii i po rękach Jakuba Słowika wtoczyła się do bramki. Goście zdeprymowani takim początkiem spotkania dopiero w końcowej fazie pierwszej połowy zdołali skonstruować kilka groźnych akcji. Do wyrównania jednak nie doprowadzili. Mogli to zrobić dwanaście minut po zmianie stron, ale Kim Min-Kyun z jedenastu metrów nie potrafił oddać celnego strzału. W 63. minucie Koreańczyka zastąpił Tomasz Frankowski. W tym momencie goście przegrywali już jednak różnicą dwóch goli. Wprowadzony do gry po przerwie Mariusz Stępiński w 61. min. okazał się sprytniejszy w polu bramkowym od białostockich zawodników i pokonał Słowika. Trzeciego gola dla Widzewa mógł strzelić Michał Płotka, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w słupek. Do siatki futbolówka wpadła w 74. minucie, gdy po zagraniu piętą Krystiana Nowaka Łukasz Broź strzałem z prawego narożnika pola bramkowego ustalił wynik spotkania. Po meczu powiedzieli: Dariusz Dźwigała (drugi trener Jagiellonii): "Nie jestem psychologiem, więc nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, jaki wpływ na postawę zespołu miał brak na ławce Tomasza Hajty. Razem prowadziliśmy przedmeczową odprawę i wydawało się, że wszyscy wiedzą, co mają grać. Po meczu z Lechem zespół chyba jednak obrósł w piórka i znacznie obniżył poziom. Wiedzieliśmy jak ważne jest dla nas dzisiejsze spotkanie. Chcieliśmy powalczyć o trzecie-czwarte miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach. Momentami graliśmy jednak jak na festynie. W dzisiejszej piłce nie można grać tylko do przodu. Wszyscy muszą też pracować w defensywie, a my mieliśmy zbyt wiele słabych punktów. Widzew przewyższał nas organizacją gry i zaangażowaniem". Radosław Mroczkowski (trener Widzewa): "Zrobiliśmy postęp i w końcu wygraliśmy. Dzisiaj było zdecydowanie więcej pozytywów niż po ostatnim meczu. Mimo korzystnego wyniku wszyscy ambitnie walczyli do końca, nikt nie odpuszczał. Cieszę się, że z taką świadomością realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy przed meczem. To dla mnie największy pozytyw".<a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-widzew-lodz-jagiellonia-bialystok-2013-05-04,mid,455400">Widzew Łódź - Jagiellonia Białystok 3-0 (1-0)</a> Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 5000. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa-2012-2013,cid,3">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy</a>