"Gdyby to od Pana zależało, pozwoliłby Pan na powtórzenie meczu Wisła - Widzew?" - zapytałem kilka dni temu Michała Listkiewicza. "Absolutnie nie, a powód jest prosty - nie pozwalają na to przepisy" - odpowiedział były sędzia międzynarodowy. I mniej więcej tyle powinna trwać dyskusja o powtórzenia tego spotkania. Ewentualnie można byłoby dorzucić np. takie przykłady: - Rafał Siemaszko z Arki bezczelnie zdobywa bramkę ręką, przez co Ruch spada z Ekstraklasy. Meczu nie powtórzono. - Thierry Henry bezczelnie zagrywa piłkę ręką, przez co Irlandia traci gola i szansę na awans do mistrzostw świata. Meczu nie powtórzono. - W 1/8 mistrzostw świata piłka po uderzeniu Franka Lamparda ewidentnie mija linię bramkową, ale sędzia gola nie uznaje, a Anglicy żegnają się z turniejem. Meczu nie powtórzono. Przykłady ogromnych sędziowskich wpadek można mnożyć, a na ich tle zła interpretacja pozycji spalonej przez sędziego Damiana Kosa w meczu Wisła - Widzew to tylko zwykła pomyłka. Bolesna dla Widzewa, ale jednak tylko pomyłka. Absurdalne żądanie Widzewa. Chcą powtórki meczu z Wisłą W Łodzi ktoś jednak wpadł na plan w stylu: "Po co mają nam suszyć głowę o przegraną z pierwszoligowcem i zaprzepaszczenie okazji gry w finale na Stadionie Narodowym, skoro mogą posuszyć głowę sędziom i Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej?". Scenariusz stary jak świat, w przypadku Widzewa podgrzany jeszcze kontrowersjami w ligowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. Niektórych pretensje i żądania Widzewa mogą bulwersować, ale w sumie łodzianie mogliby żądać nawet dożywotniego zawieszenia sędziego, 10 milionów złotych zadośćuczynienia i bezpośredniego awansu do finału w ramach wyrównania strat moralnych. Mogliby, bo czemu nie? Tyle tylko, że po to jest Polski Związek Piłki Nożnej, by wszelkie niedorzeczne żądania ucinać od razu i nie dolewać benzyny do absurdalnych dyskusji. Wypowiedzi PZPN-u, wypowiedzi ekspertów, ataki władz Widzewa oraz Wisły sprawiły, że zwykły błąd sędziowski rozdmuchany został (także przez nas, dziennikarzy) do rozmiarów afery premiowej po mistrzostwach świata w Katarze. Można było dyskutować o sensie wyznaczania mniej doświadczonych sędziów na takie spotkania, o sposobie komunikacji między arbitrami, o zachowaniu zawodników w trakcie pracy arbitra przy monitorze VAR. Ale nie o tym, czy spotkanie powinno zostać powtórzone! Jeśli PZPN będzie dawał wciągać się w tak absurdalne przepychanki, to dojdzie do tego, że dyskusję o stanie polskiej piłki sprowadzimy do błędów sędziów, choć wydaje się, że - choćby w przededniu walki o Euro 2024 - polska piłka problemy ma znacznie większe. Na dziś wiadomo, że wygranym tej całej przepychanki już jest Widzew. Teraz nikt nie pyta, czemu przespał znaczną część meczu z Wisłą, czemu dał się zdominować pierwszoligowcowi, i czemu nie postawił kropki nad "i" w dogrywce. Dziś w świat idzie wiadomość: "odpadliśmy przez sędziego!". A taki przekaz wielu ludziom w Łodzi bardzo pasuje. Szkoda tylko, że w to wszystko dał się wciągnąć PZPN.