Do takich pojedynków w polskiej lidze dochodzi rzadko. Niewielu braci jednocześnie występuje w ekstraklasie, a jeśli już, to częściej w ty samym zespole. Tak było z braćmi Brożkami, Makami, Żewłakowami, Wolsztyńskim czy Paixao. W XXI wieku zdarzało się jednak, by stawali na przeciwko siebie. Tak było choćby w poprzednim sezonie, kiedy Mateusz Mak (Stal Mielec) wygrał z Michałem (Górnik Łęczna). Obaj rywalizowali też ze sobą, kiedy Mateusz grał w Piaście, a Michał w Lechii Gdańsk. Bracia naprzeciwko siebie Choć bracia Brożkowie przez wiele sezonów grali w Wiśle, to też zdarzyło im się zagrać przeciwko sobie. W sezonie 2004/2005 Piotr (Górnik Zabrze) pokonał Pawła (GKS Katowice) 4:1. Piotr zdobył wtedy nawet bramkę, a Paweł zaliczył asystę. Dziesięć lat później doszło do rewanżu, ale mecz Piasta (Piotr) z Wisłą (Paweł) zakończył się bezbramkowo. Kolejni znani bliźniacy, którzy mierzyli się ze sobą to Michał i Marcin Żewałakowowie. Najpierw rywalizowali w ekstraklasie belgijskiej i tam częściej wygrywał Anderlecht obrońcy. W Ekstraklasie bilans mają równy. Marcin grał wtedy w Legii. Z GKS Bełchatów Michała wygrał i zremisował, a z Koroną przegrał. Z obecnych zawodników Widzewa Mateusz Żyro stoczył bratobójczy pojedynek z Michałem. Jako piłkarz Stali Mielec przegrał z Piastem i zremisował z Jagiellonią, w której wtedy występował Michał. Kun kontra Kun Teraz wszystko wskazuje na to, że w meczu Widzewa z Rakowem oko w oko staną Dominik i Patryk Kunowie. Obaj są podstawowymi zawodnikami swoich drużyn. W lidze lepiej spisuje się Raków, bo jeśli wygra w Łodzi, zostanie liderem Ekstraklasy, choć ma jeszcze zaległe spotkanie. Widzew jak na beniaminka nie ma się czego wstydzić. Jeśli wygra u siebie, dogoni czwartych w tabeli częstochowian. Indywidualnie w tym sezonie lepsze statystki ma Dominik, a ostatnio błysnął formą. W dwóch meczach zdobył po golu, a Widzew wygrał. Ma też dwie asysty. Pod względem liczb Patryk wygląda blado, bo ani nie zaliczył kluczowego podania, ani nie strzelił bramki. Jak zapewnia Dominik, relacje z Patrykiem opierają się na wspieraniu, a nie rywalizacji. - Śledzimy swoją grę i po meczach do siebie piszemy. Walki między sobą zakończyliśmy w młodości. Jak dorastaliśmy, to hierarchia była bardziej zachowana. W poprzednim sezonie Patryk był na topie. Zdobył z Rakowem Puchar Polski, był blisko mistrzostwa kraju i został powołany do reprezentacji - wylicza Dominik. 18-tysięcza rodzina na Widzewie Bracia Kunowie kilka raz grali razem w meczu. Przeciwko sobie tylko raz. W sezonie 2018/2019 w pierwszej lidze Stomil Dominika uległ 0:2 Rakowowi Patryka. - Tylko kilka razy zagraliśmy w jednej drużynie. Ja już byłem w Stomilu, a on dopiero wchodził do zespołu. Tylko raz zdarzyło się, że zagraliśmy w seniorach przeciwko sobie. W takim przypadku brat czy nie, walka musi być - podkreślał w maju Dominik Kun. Faworytem będzie Raków, ale Widzew przy prawie 18-tysięcznej publiczności dostaje dodatkowych skrzydeł. - Jakiś czas temu rozmawialiśmy na temat tego spotkania, pewnie podobna rozmowa odbędzie się przed meczem, ale to raczej ogólniki i nie przekazujemy sobie żadnych ważnych informacji - zapewnia Dominik. - Raków jest jedną z najlepszych drużyn w ekstraklasie, o ile nie najlepszą. Będziemy musieli zagrać bardzo dobrze, by wygrać. Kunowie pochodzą z Giżycka i na spotkanie przyjedzie z Mazur rodzina. Komu będzie kibicować? - Zobaczymy, będą moimi gośćmi - twierdzi widzewiak, ale Janusz Niedźwiedź, trener łodzian dodaje: - Za Dominikiem będzie większa, bo prawie 18-tysięczna rodzina na trybunach. Kibice Widzewa nie opuścili Marek Papszun, szkoleniowiec Rakowa podkreśla, że właśnie dla takich meczów jego zawodnicy ćwiczą na treningach. - Przed nami emocjonujący mecz od strony kibicowskiej. Widzew prezentuje się dobrze, spodziewam się gorącej atmosfery ze strony fanów i na boisku. To co się dzieje na trybunach Widzewa, to ewenement. Super, że jest takie zainteresowanie. To klub z wielką historią i tradycją, którego kibice nie opuścili i teraz zbierają efekty. Stadion to dodatkowy zawodnik, ale w takich warunkach już byliśmy. To nas nie deprymuje, a wręcz przeciwnie, bo po to pracujemy, by w takich meczach grać.