Pawłowski do Śląska trafił po nieudanej przygodzie w Turcji. W Gaziantepie spędził sezon. Trafił tam z Zagłębia Lubin, w którym akurat świetnie się odnalazł. 34 mecze - osiem goli i dziewięć asyst. Sam przyznaje, że jego kariera to sinusoida. Nie ta pozycja w Turcji - Turcy mocno o mnie zabiegali. Odrzuciłem dwie propozycje, dopiero trzecią przyjąłem. Sprowadzali mnie jako skrzydłowego, a na tej pozycji właściwie nie zagrałem ani razu. Trener stosował zwykle taktykę 5-3-2 i nie za bardzo potrafił dla mnie znaleźć miejsce - mówił Pawłowski. W Gaziantepie w 18 meczach ligowych zdobył jednego gola (dwie asysty). Przez półtora roku w Śląsku rozegrał 38 spotkań (trzy bramki i dwie asysty). Na początku tego roku trener Jacek Magiera przesunął Pawłowskiego do rezerw. Nie ta pozycja w Śląsku - Nie byłem tym zaskoczony, bo pozycja Bartka słabła. Spodziewałem się, że Śląsk będzie bliżej zakończenia współpracy niż budowania zawodnika. Potrzebował błysku, kilku dobrych spotkań, ale to się nie wydarzyło. Śląsk ma szeroką kadrę, a na jego miejsce jest sporo młodszy Jakub Iskra. Zawodnik równie szybki, a na dodatek lepszy w obronie - podkreśla Remigiusz Jezierski, był zawodnik Śląska. Pawłowski twierdzi, że nie odpowiadała mu pozycja na boisku. W Śląsku w ustawieniu z trzema obrońcami, pełnił rolę wahadłowego. Musiał nie tylko grać do ofensywnie, ale też nie zapominać o obronie. Pawłowski nie do obrony - Z Bartkiem został podpisany dość wysoki kontrakt i w związku z tym były duże oczekiwania. Stosunek jakości gry do umowy nie był zadowalający. Wielu trenerów chciałoby mieć w kadrze zawodnika z takim gazem, ale muszą za tym iść efekty - uważa Jezierski. - Na tej pozycji trzeba nie tylko grać do przodu, ale nie zapominać też o obronie. A zdarzały się sytuacje, że nie wrócił i nie uchronił przed stratą bramki. Są piłkarze jak Arkadiusz Reca czy Tymoteusz Puchacz, którym wybaczało się niedostatki w obronie, bo nadrabiali w ofensywie. W przypadku Bartka tego nie było. Po przesunięciu do drugiej drużyny Widzew wznowił rozmowy z zawodnikiem (pierwszy odbyły się latem 2021 roku). Warunkiem było rozwiązanie umowy ze Śląskiem, bo łódzkiego klubu nie stać na kupowanie piłkarzy. I w tym przypadku wszystko potoczyło się po myśli piłkarza i Widzewa. We wtorek rozwiązano za porozumieniem stron umowę między Pawłowskim a wrocławskim klubem, a 10 minut później łodzianie ogłosili podpisanie kontaktu z zawodnikiem. Pawłowski obiecał, że do Widzewa wróci - Zapowiadaliśmy, że chcemy pozyskać zimą piłkarzy, którzy od razu podniosą poziom zespołu i pomogą osiągnąć oczekiwany cel sportowy. Jednocześnie priorytetem będzie dla nich rozwój Widzewa, a nie osobisty interes finansowy. Wszystko to ma miejsce w przypadku Bartka, dla którego jest to także w pewnym sensie powrót do domu - stwierdził Mateusz Dróżdż, prezes klubu. Pawłowski deklaruje przywiązanie do Widzewa, choć spędził w nim niewiele ponad pół roku. Z łódzkiego klubu został wypożyczony do Malagi, w której zagrał osiem meczów w hiszpańskiej ekstraklasie. Po pół roku wrócił na chwilę do łódzkiego klubu, ale od razu został kupiony przez Lechię Gdańsk. - Deklarowałem wiele lat temu, że chcę wrócić do Widzewa. Dziś jest to inny klub, ale czuję ten sam dreszczyk emocji, gdy przychodziłem tutaj po raz pierwszy - zapewnia Pawłowski. W Widzewie zagra wyżej? Widzew też gra w systemie z trzema obrońcami. Tyle że u trenera Janusza Niedźwiedzia Pawłowski raczej będzie grał wyżej niż w Śląsku. Na wahadle w łódzkim zespole pewniakiem jesienią był Paweł Zieliński. - Bartek jest stworzony do roli prawoskrzydłowego, najlepiej w systemie 4-4-2, bo ma za plecami obrońcę [tak było np. w Zagłębiu - przyp. red.] - uważa Jezierski. - Jeśli będzie grał wyżej, to powinien sobie poradzić. Jemu nie brakowało formy fizycznej, tylko nie do końca realizował zadania. W walczącym o awans do ekstraklasy Widzewie i z pozytywną otoczką wokół niego, może błyszczeć.