Udziałowcami Widzewa są dwa podmioty - większościowym akcjonariuszem jest Tomasz Stamirowski i rządzi klubem. Niewielki procent akcji ma też SRTS Widzew (prezesem jest Tomasz Tomczak), który ma stać na straży tradycji i prowadzi też muzeum. Do czerwca 2021 roku to stowarzyszenie miało władzę, ale postanowiło przekazać większość udziałów Stamirowskiemu (był też członkiem SRTS). Sytuacja finansowa klubu była trudna, a nowy właściciel obiecał zastrzyk gotówki. I tak zrobił. Dwa lata temu wpłacił 4 mln zł, a ostatnio kolejne 2 mln zł. Zatrudnił prezesa Mateusza Dróżdża i trenera Janusza Niedźwiedzia. Widzew wyszedł na prostą, awansował do ekstraklasy i w tym sezonie się w niej utrzymał. W czwartek nad ranem okazało się jednak, że rada nadzorcza, w której zasiada Stamirowski i jeszcze pięć innych osób postanowiła odwołać Dróżdża. Wśród zarzutów był m. in. długo trwający konflikt między miastem i prezesem. Stamirowski argumentował też, że Dróżdż zarobił dużo mniej niż zapowiadał w sprawie budowy bazy treningowej, a na dodatek koszt inwestycji miał być dużo wyższy niż zapowiadany. Kolejnym miał być brak transferów zimą i obawy, że zespół może się nie utrzymać w lidze, mimo że po jesieni był trzeci. Widzew odwołał z funkcji prezesa Mateusza Dróżdżą - W kilku omawianych podczas posiedzeń rady nadzorczej obszarach informacje były dalekie od oczekiwań. Potrzebna jest wspólna wizja właściciela i prezesa zarządu, podobnie jak odpowiedni poziom komunikacji pomiędzy nimi - stwierdził Stamirowski. Po odwołaniu Dróżdża okazało się, że ma duże poparcie wśród kibiców, którzy w komentarzach w mediach społecznościowych dawali mu poparcie. Prezes był też w dobrych relacjach z najbardziej zagorzałymi fanami spod tzw. zegara, którzy wydali oświadczenie. "Zostaliśmy zaskoczeni decyzją Rady Nadzorczej, kończącą współpracę z Prezesem Spółki Widzew Łódź - p. Mateuszem Dróżdżem. Decyzję powyższą oceniamy negatywnie a jej motywy są dla nas niezrozumiałe. (...) Po analizie oświadczenia Rady Nadzorczej mamy podstawy przypuszczać, że przy podjęciu tej decyzji RN nie kierowała się dobrem Widzewa. (...) Zaniepokojeni całą sytuacją rozważamy zawieszenie współpracy z Klubem do chwili wyjaśnienia nurtujących nas problemów." - to część oświadczenia podpisanego przez "Grupy kibicowskie Widzewa Łódź". Atak na dom prezesa SRTS Widzew Łódź W nocy z czwartku na piątek nieznani sprawcy obrzucili kamieniami dom Tomczaka, prezesa SRTS Widzew i członka rady nadzorczej Widzew Łódź SA. Nie wyrządzili dużych szkód, ale sam fakt zszokował członków stowarzyszenia. Zwłaszcza że trudno zrozumieć dlaczego zaatakowano właśnie przedstawiciela mniejszościowego udziałowca, który tak naprawdę nie ma wpływu na decyzje podejmowane przez Stamirowskiego. I to właśnie większościowy właściciel złożył wniosek o odwołanie prezesa, który został przegłosowany. SRTS wydało dość enigmatyczne oświadczenie, ale przyznaje, że doszło do ataku na jednego z członków. "Wydarzenia dzisiejszej nocy, w postaci kolejnego już ataku na członka stowarzyszenia, stawiają w dużą wątpliwość sens zaangażowania osób działających w jego ramach dla dobra publicznego, jakim jest funkcjonowanie klubu Widzew Łódź i należącego do Stowarzyszenia Muzeum Widzewa Łódź." Członkowie SRTS Widzew Łódź mają pretensje o stawianie ich w złym świetle przez większościowego udziałowca i zapewniają, że ich rola ogranicza się do "nadzoru, cyklicznego monitorowanie bieżącej jego sytuacji oraz realizacji strategii rozwoju. To sprawia, że dla kibiców Stowarzyszenie jest dziś jedynym społecznym kontrolerem, który ma minimalizować ryzyko ponownego upadku [klubu - przyp. red.]." Pełna treść oświadczenia SRTS Widzew: