Michalczuk był piłkarzem Dynama Kijów, ale w 1990 roku przyjechał do Polski. Najpierw grał w Chemiku Bydgoszcz, a potem przez 10 lat w Widzewie (1992-2002), z którym zdobył dwa mistrzostwa Polski i zagrał w Lidze Mistrzów. W ekstraklasie wystąpił 223 razy. Po zakończeniu kariery mieszka w Łodzi. Wojna na Ukrainie. Bliscy Michalczuka zostali Po agresji Rosji na Ukrainę martwi się o bliskich. W Kijowie został jego brat z dziećmi. Żona Michalczuka uciekła ze stolicy Ukrainy w bardziej bezpieczne miejsce. - Na szczęście jestem z nimi codziennie w kontakcie. Godzinę temu rozmawiałem z bratem [około godz. 8:30 - przyp. red.]. Noc była trochę spokojniejsza, ale są obawy, bo nadjeżdża wojsko rosyjskie. Rano skończyła się godzina policyjna i w końcu mogli wyjść ze schronów. Kolejki do sklepów są ogromne - przyznaje Michalczuk. Wojna na Ukrainie. Bratanek Michalczuka będzie bronil Kijowa Syn brata Michalczuka - 23-letni Serhij zaciągnął się do obrony terytorialnej. - Mówi, że brakuje broni. Pytam go więc, jak będzie bronił, to mi powiedział: "Wuja, ja będę tych Rosjan gołymi rękami dusił". Kopia okopy, przygotowują koktajle Mołotowa. Będą się bronić - opowiada Michalczuk. - Duch w narodzie nie ginie. Pamiętasz jak na boisku zawsze walczyłem do końca i nigdy nie odpuszczałem. Tak samo będzie z obroną ojczyzny. Mamy to we krwi. Piątek, Zieliński, Szczęsny - zobacz, jak grali w Serie A Żona Michalczuka z córką i wnuczką znalazły schronienie na zachód od Kijowa. - Kiedy wojna się zaczęła, obudziły ich wybuchy aż się okna trzęsły. Uciekły na lewą stronę Dniepra. Są w trochę bardziej bezpiecznej okolicy. Trzyletnia wnuczka żony i w ogóle dzieci są w szoku, płaczą i nie mogą spać. Jak tylko usłyszą samolot, krzyczą do mamy i babci, by uciekać do schronu - mówi Michalczuk. - Na razie są na Ukrainie, ale staram się, by znaleźć możliwość wyjazdu do Polski. Jak sytuacja się pogorszy, to pojadą dalej na zachód w okolice Łucka, gdzie też znajdą schronienie. Słychać w ich głosie bojaźń i wyczekiwanie. Wojna na Ukrainie. "Wierzę, że wygramy" Michalczuk na co dzień pracuje w firmie pod Łodzią, ale co chwila nasłuchuje informacji z Ukrainy. - Staram się jakoś dawać radę. Praca mnie trochę zajmuje, ale jak wracam po południu do domu, to ciągle oglądam telewizje i przeglądam internet. Wydaje mi się, że jestem silnym chłopem, ale łza w oku się kręci - przyznaje. Docenia pomoc, która płynie do Ukrainy z Polski i Europy. - Polacy pierwsi dali broń, pierwsi okazali takie wsparcie. Niemcy się obudzili i w końcu zachowują jak trzeba. Cała Europa nam pomaga i bardzo mocno uderzyła sankcjami w Rosję - uważa Michalczuk. - Dziś są rozmowy pokojowe na granicy z Białorusi. Myślę jednak, że dużo zależy też od zwykłych ludzi w Rosji i ich nacisku na Putina. Na Białorusi też nie chcą wojny. Wojny chce tylko Putin i Łukaszenka. Wierzę, że zwycięstwo będzie po naszej stronie.