Po blisko trzech miesiącach bez wygranego meczu władze Warty Poznań zwolniły trenera Piotra Tworka, a już bez niego zespół zdołał pokonać na wyjeździe Piasta Gliwice. Przyszedł nowy trener Dawid Szulczek, ale stare problemy pozostały. Warta bowiem od końca kwietnia nie potrafi zdobyć trzech punktów w roli gospodarza ligowego starcia w Grodzisku Wlkp., na dodatek gra bardzo nieskutecznie. Jej mecz z Wisłą Płock był niemal kalką spotkania z Zagłębiem Lubin, gdy Warta miała kilka świetnych okazji, zmarnowała karnego, obiła słupek bramki rywali, a przegrała 0-2. Tym razem zabrakło tylko "jedenastki" - wynik za to prawie się zgadzał. Zmienił się bowiem w 93. minucie, ale nie za sprawą trafienia gracza Warty, ale samobója rywali. Kamiński broni "na refleks" Nowy trener rzeczywiście zmienił nastawienie warciarzy - ci bowiem od początku spotkania dość mocno zepchnęli rywali do defensywy. Płocczanie sprawiali wrażenie mocno zaskoczonych wyższym pressingiem rywali, bo przecież Warta tak w tym sezonie nie grała. Przez pół godziny nie dawało to jednak gospodarzom praktycznie niczego, poza lekkimi strzałami Jakuba Kiełba czy Dawida Szymonowicza i kilkoma rzutami rożnymi. Brakowało wsparcia napastnika, bardzo dobrze radzący sobie dzisiaj Jayson Papeau nie miał do kogo odgrywać piłki. Trener Szulczek mocno chwalił Adama Zrelaka za pracę na treningach, ale Słowak doznał w tygodniu urazu i dziś zastąpił go Mateusz Kuzimski. Tyle że to spotkanie pokazało, dlaczego najskuteczniejszy gracz Warty w zeszłym sezonie obecnie jest tylko rezerwowym. Coś ruszyło w ofensywie Warty w ostatnim kwadransie przed przerwą. Najpierw gospodarze wyprowadzili kontrę trzech na dwóch, ale Milan Corryn został zablokowany na linii pola karnego przez Kristiana Vallo. W 41. minucie w dobrej sytuacji nad bramką uderzył Szymon Czyż, a dwie minuty później kapitalną interwencją popisał się bramkarz gości Krzysztof Kamiński. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jakuba Kiełba głową uderzył bowiem Michał Kopczyński, piłka wpadła jeszcze przed bramką w kozioł, ale Kamiński "na refleks" ruszył nogą i odbił strzał w bok. To mógł być przełomowy moment, bo z pewnością gol dodałby pewności Warcie. Gol do szatni - zaskoczenie! Wisła do tego momentu funkcjonowała niemal wyłącznie źle. Brakowało jej pomysłu na atak, traciła piłkę w środku pola. Do 45. minucie jej osiągnięcie to dwa bardzo słabe strzały w kierunku bramki. Aż w końcu w drugiej doliczonej minucie goście wyprowadzili zabójczy kontratak, któy an gola zamienił 18-letni Radosław Cielemęcki. Na lewym skrzydle Mateusz Szwoch zdołał zagrać do Filipa Lesniaka, mimo asysty Szymona Czyża. Lesniak z kolei podał do Piotra Tomasika, choć obok siebie miał Jana Grzesika. Przy Tomasiku nie było nikogo, więc wahadłowy Wisły zagrał po ziemi w pole karne, a tam pozostawiony bez opieki Cielemęcki skierował piłkę przy słupku do bramki. To pierwszy gol młodzieżowca Wisły w jego siódmym meczu w Ekstraklasie. A trener Warty Dawid Szulczek był wściekły na Milana Corryna, który zamiast ruszyć za Tomasikiem, to dreptał po murawie. Co zrobił Adrian Lis? Warta po przerwie ruszyła do szturmu, ale brakowało jej skuteczności. W pierwszej akcji zablokowany został Szymon Czyż, w drugiej Robert Ivanov świetnie pomknął w kierunku pola karnego, dograł do Mateusza Kuzimskiego, a ten huknął w słupek. Później napastnik Warty zmarnował kolejne dwa świetne dogrania kolegów - najpierw Ivanova w 60. minucie, gdy źle przyjął piłkę w polu karnym, a później Papeau, który wypuścił go na połowie rywali do akcji jeden na jednego z Damianem Michalskim. Obrońca Wisły popisał się zresztą świetną interwencją - nie pierwszą w tym meczu. Sytuacja całkowicie zmieniła się w 64. minucie. Wisła wybiła piłkę na połowę Warty, skrzydłem popędził Kristian Vallo. Ubiegł go jednak Jakub Kiełb - zagrał bezpieczną piłkę do swojego bramkarza. Adrian Lis mógł ją spokojnie wybić, a jednak postanowił z powrotem odegrać do kolegi - nad głową Vallo. Skiksował, Słowak przejął futbolówkę i zagrał przed pustą bramkę do Łukasza Sekulskiego. Ten pomylić się nie mógł. Z Warty całkowicie już zeszło powietrze, Wisła trzymała bezpieczny wynik, a gospodarzom nie pomogła nawet potrójna zmiana. Dopiero w samej końcówce coś się jeszcze ruszyło. W 86. minucie dobrą sytuację zmarnował Jayson Papeau, w 90. minucie przestrzelił Mateusz Kuzimski. Dopiero w 93. minucie po rzucie wolnym Łukasza Trałki piłkę do swojej bramki skierował Damian Rasak. Na wyrównanie poznaniakom zabrakło już czasu. Andrzej Grupa Warta Poznań - Wisła Płock 1-2 (0-1) Bramki: 0-1 Radosław Cielemęcki (45. +2), 0-2 Sekulski (64.), 1-2 Rasak (90. +3, samobójcza) Warta: Lis - Grzesik, Ivanov, Szymonowicz, Trałka, Kiełb (71. Kupczak Ż) - Corryn (57. Rodriguez), Kopczyński (71. Czyżycki), Czyż (71. Matuszewski), Papeau - Kuzimski. Wisła: Kamiński - Vallo (77. Zbozień Ż), Rzeźniczak, Lagator, Michalski, Tomasik - Lesniak (57. Rasak), Furman Ż (65. Warchoł), Szwoch, Cielemęcki (77. Krzyżański Ż) - Sekulski Ż (65. Kolar Ż). Sędzia: Damian Kos (Wejherowo). Widzów: 1179.