Przez pięć godzin, bo tyle na boisku wpędzili w ostatnich dwóch tygodniach gracze z Lubina, nie udało się Zagłębiu zdobyć choćby jednej bramki. Trener Martin Szevela, trochę w akcie rozpaczy, zdecydował się nawet na przesunięcie na dziewiątkę Patryka Szysza, a na ławce zostawił Słowaka Samuela Mraza czy Słoweńca Roka Sirka. Efekt? Jedna dobra okazja Szysza w 5. minucie, gdy ruszył do dalekiego zagrania od Jakuba Żubrowskiego, wygrał rywalizację biegową z Robertem Ivanovem i omal nie zaskoczył niezdecydowanego Adriana Lisa. Później zaś... pustka z przodu w szeregach Zagłębia. Podobny kłopot miała Warta, w której za kartki pauzował najlepszy strzelec Mateusz Kuzimski, a w kadrze meczowej ostatecznie nie znalazł pozyskany w czwartek Słowak Adam Zrelak. W efekcie w wyjściowym składzie znalazł się Gracjan Jaroch, który zagrał po raz pierwszy w Ekstraklasie więcej niż 20 minut... od sierpniowego starcia z Lechią Gdańsk w pierwszej kolejce. Napastnik Warty dwukrotnie ładnie podłączył się do akcji ofensywnych, ale w kluczowych momentach nie podjął decyzji o strzałach. Później efekt jego gry był taki jak Szysza. Warta - Zagłębie. Kontuzje stoperów Nie był to mecz dla napastników, ale generalnie - nie był to mecz łatwy do oglądania. Warta nie ma w swoich szeregach klasycznego rozgrywającego, jej akcje dość często są nieco przypadkowe. Zagłębie ma Filipa Starzyńskiego, ale ten daleki jest od dobrej formy. Na bardzo dobrze przygotowanej murawie jedni i drudzy kopali się głównie w środkowej strefie, a jedynymi ciekawymi sytuacjami były urazy stoperów: najpierw Bartosza Kieliby z Warty, a później Kamila Kruka z Zagłębia. Przerwy trwały wtedy kilka minut, więc sędzia Piotr Lasyk, ku utrapieniu zapewne wszystkich oglądających to spotkanie telewidzów, doliczył aż cztery minuty. Później zakończył męczarnie obu zespołów. Warta co prawda przeprowadziła jedną niezłą akcję, gdy po dośrodkowaniu Jakuba Kiełba nad poprzeczką główkował w 39. minucie Jan Grzesik, ale jedynym celnym uderzeniem w tej części pozostało to autorstwa Szysza z 5. minuty. Kwadrans z emocjami Druga połowa zaczęła się obiecująco - w 48. minucie Grzesik zagrał głową do Macieja Żurawskiego, ten znalazł się sam przed Hładunem, ale kopnął za lekko i bramkarz gości wybił piłkę. Po chwili strzał Grzesika z ostrego kąta Hładun zbił nad poprzeczkę, a w odpowiedzi Drazić w kontrze, po minięciu Ławniczaka, źle zagrał przed bramkę. Emocji było więc więcej niż przez całą pierwszą część gry, ale... na tym się skończyło. Trenerzy obu drużyn też byli chyba zadowoleni z tego pierwszego kwadransa drugiej połowy, bo nie decydowali się na zmiany. Trałka w okienko Warta grała "swoją grę" - konsekwentną w obronie. Zagłębie nie potrafiło znaleźć na to recepty. I podobnie jak w meczu z Cracovią przyszedł moment, gdy poznaniakom udało się zaskoczyć rywali i zgarnąć rywali. W 75. minucie akcję na lewej stronie rozegrali Kiełb i Jakóbowski, ten drugi dośrodkował na 14. metr, a pozostawiony bez opieki Łukasz Trałka huknął z woleja niemal w okienko. Piękna akcja i piękny gol w tym przeciętnym spotkaniu! O dizwo, to poznaniacy byli bliżej podwyższenia wyniku niż Zagłębie doprowadzenia do remisu. W 81. minucie świetną okazję miał Jakóbowski, ale jego strzał obronił Hładun. Warta Poznań - Zagłębie Lubin 1-0 (0-0) Bramka: 1-0 Trałka (75.) Warta: Lis - Kuzdra, Kieliba (14. Ławniczak), Ivanov, Kiełb - Grzesik (79. Janicki), Trałka (79. Kupczak), Kopczyński, Żurawski (90. +2 Burman), Jakóbowski ŻK - Jaroch. Zagłębie: Hładun - Wójcicki, Kruk (20. Jończy), Oko, Balić - Bednarczyk (84. Poręba), Baszkirow (84. Mraz), Żubrowski, Starzyński, Drazić (84. Simić) - Szysz. Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom) Andrzej Grupa