Warta Poznań przegrała z Wisłą Płock na swoim stadionie aż 0-4 i jest to jej najwyższa porażka od powrotu do Ekstraklasy w 2020 roku. Różnica między zespołami była ogromna, Wisła mogła odnieść dużo bardziej okazałe zwycięstwo. Gołym okiem było też widać, że poznaniacy mają spore problemy kadrowe - w maju z drużyny odeszło kilku ważnych piłkarzy, wzmocnień jak na razie jest niewiele, na dodatek kontuzji doznali Adam Zreľák i Mateusz Kupczak, zaś Jayson Papeau w czwartek poleciał do Bukaresztu i tam podpisał kontrakt z Rapidem. Do tego odnosił się właśnie Dawid Szulczek. Samokrytyka Dawida Szulczka. O tym nie będzie już mówić - Myślę, że rozmowy, które toczyły się w sprawie transferów, a do tego kontuzje Kupczaka i Zreľáka mają wpływ na mentalność piłkarzy. Za dużo było szumu wokół tego, a ja sam się dołożyłem w tym tygodniu. W przyszłym postaram się już bardziej skoncentrować na pracy z drużyną, z zawodnikami których teraz mamy. To zamieszanie nie wpłynęło na nich dobrze, oni moje słowa o potrzebie transferów odebrali tak, że są niewystarczająco dobrzy. I później mamy obraz, jaki mamy. Od tamtych spraw są inni ludzie w klubie - mówił Szulczek i przypomniał, że poprzedni sezon też źle zaczął. Wtedy jego Wigry Suwałki przegrały 0-4 z Chojniczanką i 0-1 z KKS Kalisz, ale na końcu sezonu grały w barażu o pierwszą ligę. Szulczek zaś w listopadzie przeniósł się do Warty, którą uratował przed spadkiem. - Jak skończyłem tamten sezon indywidualnie oraz jak skończyła Warta, wszyscy wiemy. Liczę więc, że przyjdą lepsze dni i nie będziemy oglądać takich spotkań - mówił. Warta Poznań "nabiła" minut dla młodzieżowców, bo wynik był już koszmarny W 60. minucie trener Warty dokonał aż czterech zmian - posłał na boisko czterech młodzieżowców. Warta przegrywała już wtedy 0-4 i nie miała szans na choćby jeden punkt. Szulczek uznał więc, że... warto, aby młodzi piłkarze nazbierali obowiązkowych minut. Obecne przepisy zmuszają kluby, pod groźbą kar finansowych, by młodzieżowcy spędzili w całym sezonie 3000 minut na murawie, ale maksymalnie 270 w meczu. Te cztery zmiany, w tym wejścia absolutnych debiutantów Wiktora Pleśnierowicza i Szymona Sarbinowskiego, dały dodatkowe 120 do 90 grającego od początku do końca Konrada Matuszewskiego. Ucierpiał na tym Maciej Żurawski, który młodzieżowcem przestał być dwa miesiące temu. - Wpuściliśmy ich, by zrobili te punkty, a gdyby Żurawski był młodzieżowcem, to pewnie by wszedł na boisko - nie ukrywał Szulczek. - Jak dostaliśmy bramkę na 0-4, to postanowiłem dać szansę młodzieży, która bardzo dobrze pracowała w okresie przygotowawczym. Przykro mi, że Pleśnierowicz i Sarbinowski debiutowali w takim akurat spotkaniu. Pewnie jakby było 0-0, to pewne rzeczy potoczyłyby się inaczej - mówił Szulczek, dodając: - Gdybyśmy wygrali dwa spotkania i mielibyśmy 5-0 w bramkach, to to przypudrowałoby wygląd naszych treningów. Mówiłem już, że ona są słabsze niż wiosną. Z Rakowem mieliśmy mocną jedenastkę i do tego jeszcze dwie solidne zmiany, teraz już tych zmienników nie mieliśmy. Siłą rzeczy było więc nam ciut trudniej i na tym może zakończmy - stwierdził Szulczek, nawiązują do obecnej sytuacji kadrowej swojej drużyny, z której wypadł jeszcze dodatkowo Milan Corryn.