Powstanie wielkopolskie wybuchło w Poznaniu 27 grudnia 1918 roku, krótko po przyjeździe do miasta i przemówieniu z okna Hotelu Bazar mistrza fortepianu i polityka, Ignacego Jana Paderewskiego, mocno wspieranego przez żonę Helenę. Małżeństwo Paderewskich walnie przyczyniło się do rozniecenia iskry, która doprowadziła do wybuchu walk i w konsekwencji do przyłączenia Wielkopolski z Poznaniem oraz sporej części Kujaw do niepodległej Polski. W Boże Narodzenie 1918 roku istniała ona już jako niepodległe, odrodzone państwo, ale wciąż bez swego matecznika - Wielkopolski, kolebki polskiej państwowości. Ignacy Jan Paderewski mówił do zgromadzonych pod hotelem ludzi o niepodległości, o Polsce od Bałtyku po Tatry, kompletnej i w pełnym kształcie. To podziałało na poznaniaków, ale i na Niemców. Zirytowani już wcześniej tym, że miasto na przyjazd Paderewskich uhonorowano wywieszeniem flag polskich, francuskich, brytyjskich i amerykańskich, wysłali wojsko do zaprowadzenia porządku. To były flagi krajów Ententy, wrogów Niemiec w niedawno zakończonej wojnie światowej. Wywieszenie ich Niemcy uznali za zdradę. Żandarmi zaczęli więc je zrzucać. Gdy na bruk leciały flagi obcych krajów, Polacy jakoś to jeszcze znosili. Ruszenia flag polskich nie zdzierżyli. Doszło do walk ulicznych, które szybko przerodziły się w wielkie powstanie. Do wiosny 1919 roku Niemcy nie zdołali się mu przeciwstawić. Powstanie wielkopolskie z udziałem piłkarzy Spontaniczny wybuch rozniecił powstanie przygotowywane latami, systematycznie i metodycznie. A jednym z tych elementów przygotowań był sport. Towarzystwo Sokół ćwiczyło swych członków w dyscyplinach, które - jego zdaniem - w przyszłości mogły nadawać się do walki. Sokół preferował szermierkę, gimnastykę, pływanie, lekkoatletykę, zapasy i temu podobne. Piłka nożna nie wzbudzała zainteresowania jako zbytek i to zmałpowany od Niemców.Polska była jednym z tych niewielu krajów świata, który futbolu uczył się nie bezpośrednio od Anglików, ale pośrednio od zaborców. W Wielkopolsce byli to Niemcy, którzy poznali "fussbal" od brytyjskich marynarzy w portach Hamburga, Kilonii czy Wilhelmshaven. Przed wybuchem wojny światowej rozgrywane były w Wielkopolsce mistrzostwa... Niemiec. Nie istniała wtedy Bundesliga, nie istniała żadna liga. Niemcy wyłaniali mistrza poprzez okręgowe eliminacje. Kluby wielkopolskie mogły walczyć z rywalami z okolicy, a w razie zwycięstwa w regionie - dopiero ubiegać się o boje o tytuł z najlepszymi klubami Berlina, Frankfurtu, Hamburga. Sprawa była niełatwa, zwłaszcza że nawet w Wielkopolsce polskie kluby miały małe szanse z niemieckimi. Te dysponowały lepszym zapleczem. Proponowały swym członkom lepsze boiska, szatnie, nawet ciepłą wodę i prysznic, a także porządne koszulki i buty. Polskie tego nie miały.Załamany Edmund Szyc, prezes polskiego związku (to jego imieniem nazwano stadion 22 Lipca w Poznaniu), pisał nawet w patriotycznym piśmie "Praca" we wrześniu 1913 roku: "Założywszy przed przeszło pół rokiem Związek Polskich Towarzystw Sportowych mieliśmy nadzieję doznania poparcia przez społeczeństwo polskie, a co najmniej przez sportowców Polaków, młodzieży naszej. Niestety nadzieje nasze zawiodły! Społeczeństwo nie okazuje w dość doraźny sposób sympatyi swej do sportu pomiędzy Polakami zapoczątkowanego" (pisownia oryginalna, za "Historią futbolu wielkopolskiego"). Powstanie wielkopolskie poprzedził strajk piłkarzy Ów nielegalny (nieuznawany i zabroniony przez Niemców) Związek Polskich Towarzystw Sportowych powstał na początku 1913 roku na skutek wydarzeń, o których mało kto wie, a które nie odbiegają dramaturgią i znaczeniem od strajku dzieci wrzesińskich czy oporu Michała Drzymały i jego wozu - symboli walki Polaków z germanizacja na początku XX wieku.CZYTAJ TAKŻE: Założyciele polskiej ligi - zostały już tylko trzy takie zespołyOto bowiem w październiku 1912 roku, w ramach okręgowych eliminacji mistrzostw Niemiec, potykały się w Poznaniu dwa kluby - złożona wyłącznie z Polaków drużyna Normanii oraz głównie niemiecka (choć miała w swych szeregach kilku polskich piłkarzy) Britannia. Było nerwowo, jak to podczas gry w piłkę. Polacy zaczęli krzyczeć do siebie po polsku, a wtedy niemiecki sędzia Georg Rhode postanowił wyrzucić z boiska jednego z nich, Mariana Srokę. Zespół Normanii był wstrząśnięty, a jeszcze większy wstrząs wywołała informacja, że Marian Sroka wyleciał za... posługiwanie się językiem polskim. Sędzia Rhode posługiwał się przepisami, jakie wprowadził kilka lat wcześniej kanclerz Bernhard von Bülow. Wprowadził on antypolskie ustawy, w tym tę zabraniającą posługiwania się językiem polskim podczas publicznych zgromadzeń. Sędzia uznał, że takim zgromadzeniem jest mecz piłkarski.Na boisku doszło do awantury. Za Marianem Sroką ujęli się jego koledzy z Normanii, którzy w konsekwencji zagrozili opuszczeniem boiska. Wtedy nie dokończyć meczu było sprawą honorową, więc i sędzia, i piłkarze używali mocno emocjonalnych argumentów, zahaczających o honor i postawę sportowca. Marian Sroka nie wrócił na boisko, więc Polacy zeszli. W efekcie Niemcy wyrzucili Normanię ze struktur niemieckiego związku piłkarskiego i całych rozgrywek mistrzowskich.Kula śniegowa toczyła się dalej. Ze wsparciem dla Normanii, która zmieniła nazwę na Posnania Poznań, ruszyła nieco młodsza od niej, powstała właśnie w 1912 roku Warta Poznań. Także opuściła rozgrywki. Do tej dwójki dołączył trzeci buntownik - Ostrovia Ostrów Wlkp. To one w styczniu 1913 roku powołały Związek Polskich Towarzystw Sportowych na Rzeszę Niemiecką (w myśl zasady: skoro nie chcą nas przyjąć do niemieckiego związku, załóżmy swój). Mimo niemieckich protestów i zakazów, w maju 1913 roku rozpoczęły swoje rozgrywki, do których z czasem i po apelach buntowników przyłączały się kolejne polskie kluby. Warta Poznań w patriotycznym uniesieniu rzuciła wyzwanie niemieckiemu klubowi Union, twierdząc że go "rozniesie". Ponieważ zarzuty Polaków o unikanie honorowej walki i tchórzostwo były coraz trudniejsze do zniesienia, Berlin wydał Unionowi zgodę, by zagrał z Wartą i dał jej nauczkę. Mecz z 1914 roku stał się wielką patriotyczną manifestacją, także potężnej widowni. Niemcy przegrali 2-4. Kiedy więc w grudniu 1918 r. wybuchało w Wielkopolsce powstanie, piłkarze Warty, Posnanii, Ostrovii, Sparty czy Pogoni (przynajmniej ci, którzy przeżyli wojnę światową) nie mieli problemu, by szybko założyć powstańczy mundur i chwycić za broń, a szatnie klubów sportowych zamienić w miejsca zbiórek, szkoleń i wojskowego instruktażu. Piłkarze pojawili się pod bronią jako pierwsi, zanim jeszcze ruszyli w teren gońcy niosący wieść o powstaniu i apele do przyłączania się. Jak pisał Edmund Szyc z Warty Poznań: "W 24 godziny po przyjeździe Ignacego Paderewskiego do Bazaru wszyscy - to podkreślamy z dumą - nosili mundur powstańca, spełniając swój obowiązek wobec Ojczyzny. Dzielna wiara po czterech latach walki o sprawę obcą gotowa jest walczyć teraz o spełnienie snów ojców i dziadów naszych".I dodawał, w polemice do zarzutów towarzystw sokolich na temat bezsensowności gry w piłkę nożną w kontekście walki o niepodległość, że to właśnie "fussbal" nauczył piłkarzy dyscypliny, oddania, jedności, lojalności i działania w grupie. W czasie powstania się to bardzo przydało.