Radosław Nawrot: A zatem jest pan osobą niepoważną czy nie? Bartłomiej Farjaszewski, właściciel Warty Poznań: Przez ostatnie pięć lat, gdy jestem w Warcie Poznań, udzieliłem zaledwie kilku wywiadów. W zeszłym roku na łamach Interii w zasadzie powiedziałem wszystko, co miałem do powiedzenia. Kilka słów, a reszta to jest po prostu praca bez zbędnego gadania. Nie wiem, co w tym niepoważnego. To chyba typowe dla właścicieli klubów, że rzadko zabierają głos. - To może trzeba to zmienić. Zresztą ja zawsze mówię, że nie tyle jestem właścicielem, co dysponentem społecznego dobra jakim jest Warta Poznań. Ona należy do poznaniaków i zawsze należała. O to, czy jest pan niepoważny zapytałem w określonym kontekście. Zdaje się, że prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak tak uważa. - Nie wiem, czy to przystoi tak mówić. Jeżeli jestem dla kogoś niepoważny mimo pięciu lat pracy w Warcie, oddania jej serducha i masy pieniędzy, to nie wiem co mam więcej powiedzieć. Z tego, co usłyszałem od prezydenta Poznania o Warcie najbardziej zdumiały mnie dwie rzeczy. Pierwszą jest to, że prezydent uważa was za klub polityczny i to jeszcze związany z prawą stroną polityki. - Ja naprawdę nie wiem, jak to skomentować. Ja nie jestem ani z prawą stroną polityki, ani lewą, ani środkową. Nie chcę pytać pana o poglądy, to prywatna sprawa każdego. Ale czy klub jest upolityczniony? - Nie jest. Prezydent Poznania twierdzi, że zawsze był. Napisał tak: "Historycznie Warta była prawicowym klubem, może działacze chcą takiego kierunku dla Warty, co może obok emocji politycznych wykreować też emocje sportowe". - Naprawdę chcemy teraz zastanawiać się, kto miał jakie poglądy w przeszłości? Równie dobrze można by sprawdzać, z jakimi poglądami byli łączeni poprzedni prezydenci Poznania z odległych lat. Przecież to się mija z celem. Skupmy się zatem na teraźniejszości. Prezydentowi może chodzić o to, że Warta w akcie szukania pomocy dla budowy stadionu i bazy sportowej zwróciła się do rządu. - My się zwracamy w każda możliwą stronę i to od pięciu lat. Dla mnie drugorzędne jest to, kto wybuduje stadion, jaka jednostka administracji, jaka opcja polityczna. To zupełnie nie ma znaczenia, bo budujemy coś nie dla partii, ale dla dobra społecznego i mieszkańców miasta. My po prostu potrzebujemy stadionu. Sprowadzanie rozmowy o konieczności budowy obiektu dla Warty do kwestii poglądów politycznych jest nonsensem. Zupełnie nie o to w tym chodzi. Dlatego nie rozumiem przekazu prezydenta. Ale najpierw Warta rozmawiała o tym z samorządem, dopiero potem z rządem? - Tak. Od pięciu lat jestem w Warcie i od pięciu lat o tym mówię, że chcemy rozmawiać z każdym, kto może nam pomóc wybudować stadion. Od pięciu lat też mówię, że szukam wsparcia ze strony inwestorów i kogoś do współpracy właścicielskiej, aby Warta mogła się rozwijać. Po pięciu latach mogę to jedynie powtórzyć. Nie można mi zarzucić, że nagle zechciałem Wartę sprzedać czy też zrobić z nią coś, czego nie deklarowałem od początku. Klub mogę oddać w czyjeś ręce za pięć minut i proszę mi wierzyć, że znajdzie się kolejka chętnych. Takich jednak chętnych, których muszę w takich rozważaniach pominąć, bo pan ich też zna i też by pominął. To bowiem atrapy propozycji. A ja nie chcę Warty pozbyć. Ja chcę jej zapewnić rozwój, więc szukam kogoś sensownego. Może prezydent obawia się, że klub trafi w niegodne ręce? Może rzutuje na jego wypowiedzi nieudana próba sprzedaży Warty nowym właścicielom w ostatnich miesiącach, bo przypomniało to lata dziewięćdziesiąte? - Lata dziewięćdziesiąte to były dzikie czasy i uważam, że mojej strony niegrzeczne byłoby roztrząsanie teraz, po ćwierć wieku jakie decyzje wtedy podejmowali prezydenci miasta. Także w kwestii Stadionu Szyca. Mówmy o tym, co tu i teraz. Powtórzę: my rozmowy o stadionie prowadzimy od pięciu lat i od pięciu lat mówię, że potrzebuję wsparcia właścicielskiego, które dalej rozwinie projekt. Tu naprawdę nie wydarzyło się nic nowego, co uzasadniałoby jakąś woltę w poznańskim samorządzie. Warta się nie zmieniła, projekt się nie zmienił. Prezydent mówi nam, że powinniśmy wybudować stadion ze środków prywatnych jak Legia Warszawa. No ale Legia nie zrobiła tego ze środków prywatnych. Nikt tak nie buduje stadionów w Polsce. Prezydent mówi też, że w latach dziewięćdziesiątych sprzedaliśmy Stadion Szyca. No przecież tak nie było, to nie my go sprzedaliśmy. To było stowarzyszenie KS Warta. To druga rzecz, która mnie zaskoczyła. Że prezydent tego nie rozróżnia. - Na to wygląda. Stadion Szyca został sprzedany nie przez nas, a miasto mogło wówczas tę sprzedaż zablokować, lecz nie skorzystało z tego. Zresztą wyobraźmy sobie, że rozsypujący się Stadion Szyca nie zostałby sprzedany. Co zmieniłyby te ruiny w kontekście budowy nowego obiektu? Wyjaśnijmy to ludziom. Największy niegdyś w mieście przedwojenny Stadion Szyca, a w zasadzie jego resztki, został sprzedany w latach dziewięćdziesiątych przez KS Warta, czyli klub wielosekcyjny. - Oczywiście, że tak. Przez stowarzyszenie. Wy natomiast jesteście piłkarską spółką akcyjną. - Spółka powstała w 2011 roku. Jesteśmy zupełnie Innym tworem. A w latach dziewięćdziesiątych to nie piłka nożna podejmowała takie decyzje, ale całe stowarzyszenie siedmiosekcyjne, większością głosów. No ale ciągłość klubu tu ciągłość klubu. Nie można powiedzieć, że piłkarska Warta Poznań powstała dopiero w 2011 roku. - Nie można, piłkarska Warta Poznań ma ponad sto dziesięć lat. Ale to jest tak, jakby na przykład w sprawie takiej sprzedaży stadionu głosowałby dzielnice całego Poznania. Większość byłaby za, a Wilda przeciw. I teraz ktoś miałby pretensje do Wildy, że obiekt sprzedała. No tak nie można. Odkąd jestem w klubie wyszliśmy z inicjatywami, które miały na celu zbudowanie kompleksu sportowo-rekreacyjnego przy ul. Droga Dębińska i gdyby nie ta nasza inicjatywa, to chociażby boiska treningowe by tu nie powstały. A powstaną i niech wstęgę przecina teraz kto chce, ja nie mam z tym problemu. Ważne, że to służy ludziom. Chcemy jednak iść z projektem dalej. Jeżeli miasto projektowało stadion, to zakładam, że też tego chce, a nie jedynie zrobiło projekt za milion złotych, by na tym poprzestać. A to, co mówi wiceprezydent Jędrzej Solarski, że miasto nie pieniędzy i nie stać go? - To po co był projekt? Bo bez niego w ogóle nie sposób ruszyć. - Ano właśnie, zatem zakładam, że jednak światełko w tunelu jest i wola pomocy w powstaniu obiektu także. To jest wciąż projekt zakładający stworzenie "zielonych płuc" Poznania, opartych na miejscu do sportu i rekreacji? - Bardzo byśmy chcieli, aby taki pozostał. Zależy mi na tym, bo wspólnie w Warcie uważamy, że najistotniejsza jest rola społeczna klubu. Mamy strategię rozwoju klubu. Mało tego, kolejne rzeczy z tej strategii odhaczamy jako wykonane. Mamy to w DNA, więc jeśli ktoś tego nie widzi, to znaczy że nie zna Warty. Nie wydaje mi się, abyśmy robili coś złego. Jaki miałby być ten nowy stadion Warty? - Chyba taki jak my. Prospołeczny, ekologiczny, otwarty na ludzi, bez podziałów, dobry. Warta zawsze taka była i chciałbym aby stadion też na takich zasadach działał. Ma mieć boiska piłkarskie, korty, halę szermierczą, zatem to cały kompleks sportowy świetnie wpisujący się w okolicę, gdzie sport był obecny od czasów przedwojennych, od zawsze. Chcemy do tego bardzo dużo zieleni i to już dosłownie. Nie w znaczeniu barw Warty, ale roślin. To może być absolutny unikat w skali Polski i nie chciałbym, abyśmy rozmowę o projekcie spłycali do wołania o stadion dla Warty. Wtedy łatwo o narrację: są ważniejsze potrzeby, choćby żłobki czy szkoły. Stadion ma być przecież własnością miasta, co należy rozumieć jako własność mieszkańców. Nie naszą. My stadionu na własność nie chcemy. Tak jak teatry, pływalnie czy inne obiekty ma im służyć. Stadion miejski przy Bułgarskiej, gdzie gra Lech? - Kotlet. Temat bumerang. W skrócie: za drogi. Tam nawet trzeciej szatni nie ma. Jest szatnia Lecha w jego barwach i szatnia gości. To nie jest stadion zbudowany z myślą o innych klubach, w tym Warcie. A co się stanie, jeżeli nie znajdą się pieniądze i stadion nie powstanie? - Znajdą się. Zrobię wszystko, aby tak się nie stało. Warty Grodzisk Wlkp. nie będzie? - Nie może być i mam nadzieję, że prezydent w tym pomoże. Nie dopuszczam takiej myśli. Gdybyście awansowali do europejskich pucharów, pomogłoby? - Zależy czyim kosztem. No tak, w grę wchodzi wszak Lech Poznań. Deklaracja, że Warta nie chce szkodzić Lechowi, obowiązuje. - Obowiązuje deklaracja, że patrzymy w swój talerz. Gramy swoje, bez patrzenia na to, kto przed nami, kto za nami. Zasuwamy do końca i co będzie, to będzie. Puchary? Są naszym marzeniem tak jak każdego innego klubu. Myśl o tym, że można w nich zagrać jest ekscytująca. Po to przecież gramy w lidze. Pan przecież mi powiedział, że gdy się bierze udział w rozgrywkach, to trzeba się liczyć z tym, że można je wygrać. To cytat z "Filipa z konopi". - I ja go powtórzyłem trenerowi Szulczkowi. A propos trenera Dawida Szulczka. Jak długo go utrzymacie? Okazuje się, że to wyśmienity trener. - Tak się okazało, a naszym zadaniem jest stworzyć mu dobre warunki. Ma kontrakt jeszcze przez rok i myślę, że ma coś jeszcze do udowodnienia i możemy jeszcze coś niezwykłego razem zrobić. Nie ma pan wrażenia, że tak jak staraliście się nie interesować polityką, tak polityka zainteresowała się wami? - Przez pięć lat zwracaliśmy się do różnych opcji politycznych i nie miało to związku z żadnymi wyborami ani doraźnymi korzyściami. I teraz polityka odbiła w naszą stronę, chociaż robimy dokładnie to samo, co od lat. Dostajemy chyba rykoszetem z powodu wyborów. A my tylko chcemy mieć dom, nic więcej.