Radosław Nawrot: Krajobraz po trenerze Piotrze Tworku jest już do końca posprzątany? Bartosz Wolny, prezes Warty Poznań: "Posprzątany" to złe słowo. Niczego nie musimy sprzątać. To jakiego słowa użyjemy, skoro tej Warty trenera Tworka, romantycznej i szalonej, już nie ma? Bo nie ma, prawda? BW: W ujęciu szatniowym już faktycznie nie ma. Nie ma jej, gdyż odszedł trener Tworek, ale odeszło też kilku graczy grających za jego czasów. Praca trenera Tworka to bardzo romantyczny okres w dziejach Warty Poznań, pozytywna historia, z ogromnymi dawkami entuzjazmu i przygody. Właściciel Warty Bartłomiej Farjaszewski zdaje się użył takiego sformułowania, że klub musi zejść z fali romantycznego entuzjazmu i mocniej stanąć na nogach. Zabrzmiało to, jakby kończyło się stare paliwo Warty i trzeba było poszukać czegoś nowego do zatankowania. Marcin Janicki, przewodniczący rady nadzorczej Warty Poznań: Cóż, przed klubem bardzo istotna runda, ale gdy sięgamy pamięcią wstecz, to każda taka była. Warta co pół roku ma takie rundy, nóż na gardle, coś zawsze musi, o coś dramatycznie walczy. Nie ma nijakich i spokojnych rund, my takich nie pamiętamy. I zawsze w jej kontekście mówimy o wyniku sportowym jako "być albo nie być" klubu. BW: To mocne słowa o "być albo nie być", bo owo "nie być" nam nie grozi. Rysujemy scenariusze na każdą rzeczywistość.. Także na rzeczywistość pierwszoligową po ewentualnym spadku? BW: Także. Musimy to robić. Co nie znaczy, że się poddajemy. Po prostu, musimy mieć takie różne scenariusze, a obecny moment dla klubu jest rzeczywiście bardzo ważny. Pokazaliśmy, w którą stronę chcemy iść, a rynek to kupił. Systematycznie zwiększa się liczba nowych sponsorów, choć potrzeby mamy większe. Wizja klubu, który nie jest budowany tylko na nodze sportowej się przyjęła, teraz chcemy by ta noga sportowa się nie potknęła. Zrobimy wszystko, by się utrzymać, bo byt sportowy ma przełożenie na byt pozasportowy. CZYTAJ TAKŻE: Australijczyk na pomoc Warcie Poznań. Transfer last minuteA zatem ewentualny spadek Warty nie zrujnuje tego projektu? MJ: Nie ma klubu sportowego na świecie, na którym negatywny wynik sportowy nie odcisnąłby piętna. My zawsze jesteśmy realistami i szykujemy rozmaite scenariusze. Przed wejściem do Ekstraklasy też mieliśmy opcje na awans i na jego brak. Wiemy, jaka jest sytuacja finansowa klubu. Jakość dokumentów przekazywanych do Komisji Licencyjnej PZPN regularnie się poprawia. Najistotniejszy element budżetu czyli pensje, jest wypłacany w sposób regularny. Na bieżąco przekazywane są raporty do Rady Nadzorczej na temat stanu finansów klubowych. BW: To, że wytransferowaliśmy dwóch piłkarzy to nie jest sygnał, że odpuszczamy, ale racjonalnie podchodzimy do naszych potrzeb sportowych i finansowych. Potrzebujemy po prostu tych pieniędzy. Kluby mają różne źródła finansowania, na przykład wpływy z karnetów i biletów. My gramy kilkadziesiąt kilometrów od Poznania, w Grodzisku Wlkp. Gdy stadiony były zamknięte z powodu pandemii, szanse pod względem przychodów z biletów oraz wsparcia kibiców były równe, teraz już nie są. Dzisiaj mocno to odczuwamy. Jedziemy na stadiony pełne kibiców i tracimy bramki w ostatnich minutach. Ktoś powie, że źle się przygotowaliśmy, ale tu również wsparcie trybun ma duże znaczenie. To się jednak długo nie zmieni. Warta na stadion w Poznaniu musi czekać. BW: I jest to niedogodność dla kibiców oraz dla nas z punktu widzenia prowadzenia klubu od strony biznesowej. Trudniej jest nam bez domu budować relacje biznesowe. W temacie stadionowym podejmowane są odpowiednie działania, ale to perspektywa lat, a nie miesięcy. Finalny efekt prac będzie zależał od finansowania. Projektowanie się skończy w okolicach wakacji. Sytuacja jest taka, że Warta nie ma gdzie wrócić, więc kwestie sportowe, utrzymanie się czy spadek, z naszej perspektywy nie mają wpływu na to, co dalej ze stadionem. To droga w jedną stronę, bo stare obiekty przy Drodze Dębińskiej nie spełniają żadnych kryteriów. Zmieniliśmy siedzibę, za chwilę boiska boczne będą rozkopane. Ale nie od nas zależy, kiedy ten obiekt powstanie. Działamy na gruntach miejskich, a my tylko wspieramy te prace i jesteśmy aktywni na poszczególnych etapach. Czy są jakieś problemy z budową nowego stadionu? BW: Było kilka problemów związanych z kolektorami, szerokością działek i pomieszczeniem wszystkich potrzebnych funkcjonalności dla wszystkich sekcji, gdyż obiekt jest wznoszony nie tylko dla piłki nożnej, ale także tenisa czy szermierki. Musieliśmy się pomieścić i to się udało. Z płaskiej powierzchni idziemy w górę, czyli zaczynamy projektować trybuny. Chcemy małego stadionu, ale chcemy aby spełniał swoje wszystkie funkcje. Robimy to z PIM i POSiR, pierwszy podział pomieszczeń już jest, zgłosiliśmy do niego uwagi. To trwa. Stadion jest puentą nowej Warty Poznań? BW: Chcielibyśmy, aby był to stadion otwarty tak jak otwarty ma być klub. Ma służyć nie tylko jemu, ale wszystkim mieszkańcom. W tym sensie jest puentą. Większość stadionów na przykład zamyka się latem, tak nasz ma być otwarty. Miejsce wśród parków, blisko terenów nad rzeką jest idealne. Chcemy, by teren stanowił miejsce rekreacji, znajdzie się tu na przykład kino letnie, itd. Budżet Warty się zwiększa? BW: To, że jesteśmy w Ekstraklasie to dla nas okazja, by się światu pokazać. Uważam, że udało nam się stworzyć swoje DNA, które dostrzegł i zaakceptował biznes, który widzi, że angażujemy się w kwestie ekologiczne, w sport kobiet i osób z niepełnosprawnościami. Jesteśmy chyba pierwszym klubem, który zrobił audyt ekologiczny, tzn. wiemy jak szkodzimy planecie. Za chwilę go ogłosimy, a żeby go wdrażać, będziemy chcieli zaangażować poznański biznes. Ekologia nie jest tania, ale wychodzimy z założenia, że jeżeli poszczególne firmy realizują podobne ekologiczne projekty, to możemy to robić wspólnie. My możemy zapewnić komunikację takich projektów. Jeżeli popatrzymy na chociażby reklamy telewizyjne, to co druga dotyka spraw ekologii. BW: Tak, ale trzeba tu być wiarygodnym. Dlatego chcemy się dobrze przygotować, a zaczynamy od siebie, robiąc taki audyt. Warta mówiła, że chciałaby zmienić Poznań. MJ: Warta ma 110-letnią tradycję i wiele Poznaniowi zawdzięcza, stąd chcielibyśmy teraz mu przynajmniej częściowo oddać. Klub w jasny sposób stara się komunikować swoją misję społeczną, dlatego tak istotny jest powrót do Poznania. Powiedzieliście, że ekologia nie jest tania. A Warta nie ma za dużo pieniędzy. Rodzi się pytanie: po co? BW: Po to, że chcemy się czymś wyróżnić, a niebawem wszyscy będą musieli w ten sposób podejść do tematów. My robimy to już teraz. Rodzaj ucieczki do przodu i konsekwentnego budowania wizerunku klubu sportowego. Wiemy, że nie wygramy samą ofertą sportową, więc docieramy do biznesu innymi drogami. CZYTAJ TAKŻE: Były gracz Realu Madryt opuścił Wartę PoznańMało kto potrafi tak wychodzić z tarapatów jak Warta, ale tym razem chyba jest wyjątkowo pochmurno. MJ: Rzeczywiście, moment z pewnością nie należy do najłatwiejszych, , ale rok temu o tej porze również taki był, a zakończyła sezon na piątym miejscu, najlepszym od ponad 70 lat. Pomysły klubu na działania pozasportowe można ocenić już teraz, ale z wynikami sportowymi trzeba poczekać. Nie ma znaczenia co teraz zostanie powiedziane, na końcu i tak wynik sportowy wszystko zweryfikuje. Na przestrzeni ostatnich miesięcy w klubie pojawił się nowy dyrektor sportowy, nowy trener i awans wewnętrzny na stanowisko szefa działu skautingu. Koniec rundy był optymistyczny - żal, że musiała się ona zakończyć. Wielu ludzi zostało osieroconych po odejściu Piotra Tworka i jego historii. Skończyła się pewna epoka, może skończyła się otaczająca ją atmosfera. BW: Był duet Tworek - Graf, teraz mamy duet Szulczek - Mozyrko, każdy ma inny pomysł na atmosferę, szatnię i głębię szatni. Zgadzam się, coś się skończyło i uznanie dla trenera Tworka za to, co zrobił. Trener Tworek się obraził? Jakie macie teraz relacje? MJ: Pożegnania nigdy nie są miłe, szczególnie jeśli są zwieńczeniem tak wspaniałej historii jaką napisał Trener Piotr w Warcie. Z pewnością zarówno klub, jak i Trener, doskonale się uzupełniali. Trener fantastycznie się tu odnalazł i zrobił wielki wynik, nigdy o tym nie zapomnimy.. Trener pracował z nami ponad dwa lata, a to w piłce sporo. Naprawdę można się zmęczyć, gdyż mówimy o pracy na bardzo wysokich obrotach. Z zewnątrz być może tego nie widać, ale to cały czas wysokie ciśnienie, ciągle zarządzanie dużą grupą ludzi i relacjami z nimi, sam dzień meczu, gdy wszystko w człowieku buzuje, wyjazdy i zakłócone relacje prywatne. To nie jest łatwe. Czy Warta padła ofiarą swego sukcesu z poprzedniego sezonu, gdy zajęła piąte miejsce? MJ: To był wyjątkowy wynik sportowy - obok Mistrzostwa Polski z 1947 roku, jeden z najlepszych momentów w powojennej historii klubu. Każdy miał świadomość, że wspiął się na wyżyny. Ale równocześnie mając na uwadze, że losy wielu klubów czasami układają się sinusoidalnie. BW: Wewnętrznie nie padliśmy ofiarą sukcesu, gdyż nie straciliśmy pokory. Było nam dobrze na tym miejscu, ale ono napompowało też oczekiwania wobec Warty z zewnątrz. A naprawdę ciężko im sprostać bez własnego stadionu, z jednym z najmniejszych budżetów i w obliczu zbrojeń innych. Dzisiaj mamy za niskie miejsce w porównaniu z potencjałem szatni, a w poprzednim sezonie mieliśmy chyba nieco za wysokie. Czy pozostawienie latem Roberta Grafa jako dyrektora sportowego, skoro wiadomo było już, że niebawem idzie do Rakowa Częstochowa, było dobrym pomysłem? BW: Po pierwsze, mieliśmy i mamy zaufanie do Roberta. Wierzymy w jego profesjonalizm. Po drugie, nie tak łatwo od ręki mieć nowego dyrektora sportowego. MJ: Radosław Mozyrko miał latem obowiązujący kontrakt z Chelsea Londyn. W skrajnym wypadku jego obecność w Poznaniu była możliwa dopiero od 1 października. BW: To trochę odpowiedź na pytanie, czy padliśmy ofiarą własnego sukcesu. Robert Graf się wypromował, zauważyły go bogatsze kluby. Zrobiliśmy transfer dyrektora sportowego. Prawdziwa weryfikacja pracy Radosława Mozyrki przyjdzie teraz. Skąd wzięliście trenera Dawida Szulczka? Dlaczego właśnie on? MJ: To propozycja dyrektora sportowego, który otrzymał swobodę w poszukiwaniu szkoleniowca. Istotnie, wybrał ścieżkę nieoczywistą i postawił na młodego szkoleniowca, a klub my to zaakceptował. Począwszy od właściciela, poprzez radę nadzorczą i przez zarząd, aż po ludzi pracujących w klubie jest pełna otwartość na rozwiązania odważne i nieoczywiste. takie rozwiązania, ono nam się po prostu podoba. Dyrektor sportowy był do tego rozwiązania przekonany w 100 procentach. BW: Dyrektor buduje swoje środowisko, swoje duety i relacje. Jeżeli obaj do siebie pasują, czują ją i chcą współpracować, a Radkowi bardzo na niej zależało, to nie ma powodu się przeciwstawiać. To on ma kompetencje, a my możemy jedynie stawiać mu trudne pytania. Warta Poznań jako klub z małymi pieniędzmi często ryzykuje i stawia na rozwiązania nieoczywiste. BW: Nie szukamy nieoczywistych rozwiązań na siłę. Raczej musimy tak do sprawy podchodzić i pokładamy w takich rozwiązaniach dużą wiarę. Tam gdzie da się coś zrobić prosto, to tak robimy, ale akurat w wypadku trenera mieliśmy trzy ścieżki: strażak, karuzela i ktoś nieoczywisty. Radek stanowczo nie chciał strażaka, na karuzelę nie spojrzał, została ścieżka trzecia. Zapamiętałem trenera Dawida Szulczka jako człowieka dość pewnego siebie. Wychodzi na Pogoń Szczecin i prawie z nią wygrywa, zapominając że nie ma prawa. Ta konferencja przed meczem z Lechem Poznań... BW: Dawid i Goliat, tak? Tak. To puszczanie oka, że Warta Poznań nikogo się nie obawia. Jak na jej trudną sytuację, wyglądało to dość mocno i pewnie. MJ: Odbieramy to jako zdrową pewność siebie, ufność w to co się robi i własne pomysły. To daje swobodę w działaniu. Widzę Widzimy w Trenerze Szulczku dużą chęć, by osiągać sukcesu z klubem. coś osiągnąć, a zatem widzę szansę. BW: Trener Szulczek ma teraz 15 meczów barażowych, tak do tego podchodzimy. Będzie zatem taka walka, z jakiej Warta jest znana. Zakładamy, że wszystkie te 15 meczów będzie wyglądało tak, jak ostatnie mecze zeszłego roku. Wiele osób pyta: czyim kosztem miałaby się Warta Poznań utrzymać? MJ: Jesteśmy świadomi, że zdecydowana większość piłkarskiego środowiska nie widzi żadnych perspektyw na utrzymanie się Warty. Podobnie mówiło się chociażby przed meczami barażowymi czy po rundzie jesiennej zeszłego sezonu. Przyjmujemy to do wiadomości, tym bardzo cieszy nas zdrowa pewność siebie trenera i dyrektora sportowego. BW: Ale nie wskażemy nikogo, kto miałby spaść. Po pierwsze, to niekulturalne. Po drugie, to sport i zdrowa rywalizacja. Dzisiaj machają na nas ręką, a niedawno te same ręce nam przyklaskiwały. Każdy ma prawo do takich zachowań. My wiemy, że w ostatnich latach klub zrobił duży krok, sport nieco to przykrywa. Robimy swoje i będziemy potrafili się kulturalnie odnaleźć w każdej sytuacji, która nas może spotkać.