Gole zdobyte przez bramkarzy zdarzają się bardzo rzadko. W Ekstraklasie było do dzisiaj dziesięć takich przypadków, a dokonało tego dziewięciu bramkarzy. Przy czym większość - z rzutów karnych. Gole zdobywali w przeszłości w najwyższej lidze Jan Tomaszewski, Józef Młynarczyk czy Artur Boruc. Jako ostatni tej sztuki dokonał w 2016 roku Sebastian Nowak, w niesamowitym starciu Bruk-Betu Nieciecza z Wisłą w Krakowie. Wtedy bowiem Donald-Wilde Guerrier dał prowadzenie Wiśle 2-1 w doliczonym czasie gry, ale po dwóch minutach wyrównał właśnie Nowak. Teraz emocji w starciu Warty z Górnikiem Łęczna emocji było podobnie dużo. Z tą różnicą, że w doliczonym czasie padł tylko jeden gol, ale ten wcześniejszy dla gości był wyjątkowo piękny. Bartosz Śpiączka trafił bowiem przewrotką. Adrian Lis: Kto pierwszy strzeli bramkę, na 90 proc. nie przegra Tyle że przy golu Śpiączki błąd popełnił Adrian Lis, bo piłka leciała blisko niego i powinien ją wybić. - To była dla mnie droga z piekła do nieba, bo pierwsza bramka to też nie najlepsza moja interwencja, mogłem się lepiej zachować. Na szczęście ktoś nade mną czuwał, a moje córeczki były dziś pierwszy raz na meczu - mówił bramkarz Warty i żałował, że jego koledzy nie zdobyli gola wcześniej. Mieli bowiem trzy strzały w poprzeczkę lub słupek, a sędzia Sebastian Krasny anulował gola Adama Zrelaka z powodu dość kontrowersyjnego spalonego. - Szkoda, bo uważa, że w tej lidze, jeśli ktoś strzeli bramkę jako pierwszy, to na 90 procent nie przegra - dodał Lis. Adrian Lis kiedyś już strzelił gola. Trafił... Wartę Poznań! Trener Warty Dawid Szulczek mówił po spotkaniu, że jego bramkarz nie otrzymał odgórnej decyzji, że ma biec w pole karne rywali. To była decyzja samego Lisa. - W 90. minucie liczyłem już na jakiś rzut rożny, udało się. Widziałem już w połowie lotu, gdy Łukasz wrzucił piłkę, że w nią trafię. Musiałem jednak trafić jeszcze w prostokąt i to się udało - przyznał Lis. Jak zdradził, kiedyś zdobył już gola w meczu ligowym, ale stało się to w inny sposób. - Dawno temu w trzeciej lidze przelobowałem bramkarza z mojego pola karnego - stwierdził. Co ciekawe, stało się to w spotkaniu Warty Poznań, ale Lis... strzelił jej tego gola! W kwietniu 2015 roku grał bowiem w Polonii Środa Wielkopolska, która na Wildzie w Poznaniu mierzyła się z "Zielonymi". I to wtedy Lis pokonał Bartosza Pawłowskiego z Warty, ale jego Polonia i tak przegrała 1-2. - Jestem szczęśliwy, bo ta bramka stracona w 56. minucie spowodowała, że zespół przyklapł. I ja też przyklapłem. Nic nam się nie zazębiało, były słupki, co dodatkowo frustrowało. Na szczęście udało mi się odwrócić losy meczu - powiedział Lis, który na koniec uznał, że to trafienie pozbawiło go... ciężkiego tygodnia. - Miałbym takim, bo wiedziałem, jak to ważny mecz z sąsiadem w tabeli. Bolała mnie już bramka z Płockiem jesienią, teraz byłoby to samo. Wolę grać z mocniejszymi rywalami, gdy więcej dzieje się pod moją bramką - zakończył.