Warta Poznań pozostaje więc jedyną drużyną w PKO Ekstraklasie, która nie wygrała jeszcze mecze na swoim stadionie. Nie zmieniło się to także w debiucie Dawida Szulczka w roli trenera, bo zastąpił on kilkanaście dni temu Piotra Tworka. Poznaniacy stworzyli dużo więcej sytuacji bramkowych od rywali, oddali 18 strzałów, a Wisła tylko pięć. W zdobytych bramkach lepsi byli jednak rywale, którzy na sam koniec strzelili też gola samobójczego. Warta Poznań - Wisła Płock 1-2. Dawid Szulczek miał pretensje do Milana Corryna - Chcieliśmy zrealizować rzeczy, które trenowaliśmy przez ostatnie dwa tygodnie. Więcej było gry wysokim pressingiem, na co się nastawialiśmy, podobnie jak na budowanie akcji krótkimi podaniami. Myślę, że sporo było pozytywnych elementów, ale potrzebujemy konsekwencji, a sam układ tego spotkania był dla nas fatalny. Dostaliśmy bramkę do szatni, mimo że dobrze radziliśmy sobie w tej pierwszej połowie i nie dopuszczaliśmy rywali do strzałów i sytuacji - mówił Dawid Szulczek, który miał spore pretensje do Milana Corryna. Belg bowiem nie pobiegł do końca za Piotrem Tomasikiem, a doświadczony obrońca zaliczył asystę przy strzale Radosława Cielemęckiego. - Na boisku jest jedenastu piłkarzy Warty i każdy musi bronić. W tej sytuacji Grzesik został trochę wyżej, więc wołałem do Milana, by wracał na sto procent do obrony. A on tego nie zrobił i od razu mu to powiedziałem - przyznał trener Warty. Dawid Szulczek: Mateusz Kuzimski na treningach strzelił wiele goli - Drugą połowę rozpoczęliśmy z dużym animuszem, ale znów nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji. Błąd Adriana Lisa doprowadził do wyniku 2-0 dla rywali, ale moja drużyna walczyła dalej, chciała odrobić straty. Niestety, takie mecze się zdarzają - mówił Dawid Szulczek. Jego zdaniem problemem poznańskiej drużyny nie jest to, że nie stwarza sytuacji bramkowych, choć było to wyraźnie widać w wielu spotkaniach tego sezonu. Dziś jednak stało się inaczej. - W pierwszej połowie mieliśmy okazję Kopczyńskiego po stałym fragmencie oraz Czyża po dobrej akcji. Dużo było momentów, gdy potrafiliśmy dojść do dośrodkowań, wstrzelić piłkę w pole karne. Problemem było jednak wykorzystanie ostatniego podania. W treningach Kuzimski finalizował wiele akcji, zdobył mnóstwo goli, a dziś piłka nie chciała wpaść. Pamiętam też jego strzał w słupek na początku drugiej połowy. Było sporo szans, a przez jeden drobny błąd straciliśmy bramkę. Czuję wewnętrznie, że nie zasługiwaliśmy na tę porażkę, ale wynik idzie w świat - zakończył Dawid Szulczek. Andrzej Grupa