Warta Poznań w swej długiej historii nie miała wielu zagranicznych piłkarzy, dlatego informacja z końca lutego 2013 roku, że do zespołu z zaplecza ekstraklasy dołącza gracz z Chin, brzmiała wręcz nieprawdopodobnie. W historii Fei Yu w Polsce jest trochę mitów do wyjaśnienia i trochę faktów do potwierdzenia. Fei Yu w Warcie Poznań. "Nine Million Bicycles" "Nikt ci nie da tyle, ile ci Widzew obieca" - mówiono o łódzkim klubie, gdy działał w nim Andrzej Grajewski. W przypadku Fei Yu, były prezes Widzewa, a dziś menedżer, obiecał swojemu znajomemu po fachu z Niemiec, że znajdzie Chińczykowi klub w Polsce. Najpierw spróbował w Kielcach, w ekstraklasowej Koronie. Pół sparingu z Dolcanem Ząbki wystarczyło, by trener Leszek Ojrzyński mu podziękował. Andrzej Grajewski mieszka pod Poznaniem, więc polecił Chińczyka Warcie. Ta nie wybrzydzała, bo utrzymanie go w Polsce, w dużym stopniu (a może nawet w całości), wzięli na siebie zagraniczni menedżerowie gracza. 22-latek zamieszkał w hotelu, dobry kilometr od obiektu Warty. Ten niewielki dystans mógłby przespacerować, ale koledzy z klubu uznali, że trzeba mu załatwić rower. - Fei jeździł po Poznaniu na moim starym rowerze, który dostałem na komunię. To była zima, więc jazda próbna odbyła się w holu starego budynku Warty, gdzieś między historycznymi pucharami - wspomina ówczesny rzecznik prasowy Warty, Hubert Niedzielski. I przyznaje, że chyba przede wszystkim z tej sceny, Chińczyk został zapamiętany przez kolegów z zespołu. Valencia, MU, Drogba, Anelka. Fakty i mity Zabawmy się w "prawda czy fałsz?". Zdanie 1: "Fei Yu był na testach w Valencii". Taką wersję Gazecie Wyborczej przedstawił Tomasz Magdziarz. - Gdy skontrolowaliśmy drogę Fei Yu do naszego klubu, to okazało się, że do Europy ściągnęła go Valencia. Ponoć zagrał w niej mecze testowe, ale nie załapał się do drużyny - mówił kapitan Warty Piotrowi Leśniowskiemu. To jednak nie tyle kłamstwo, co nieporozumienie, które wzięło się pewnie z przeciętnej znajomości angielskiego i przez Fei Yu, i przez ludzi w klubie. Można zgadywać, że Chińczyk spytany, czy grał kiedyś w Europie, rzucił hasło "Valencia". Rok wcześniej, Shanghai Shenhua zagrał bowiem w Walencji trzy mecze towarzyskie - ze Slovanem Bratysława, Villarealem i Huracanem CF. - Fei był przeze mnie osobiście odbierany na lotnisku w Poznaniu, do Polski leciał z Chin, z przesiadką w Niemczech - ucina Andrzej Grajewski. W Walencji mógł więc zagrać, ale z testami na Estadio Mestalla nie miało to nic wspólnego. Czyli: fałsz. Zdanie 2: "Fei Yu grał razem z Didierem Drogbą i Nicolasem Anelką". Fei Yu to wychowanek Shanghai Shenhua, topowego chińskiego klubu. Między październikiem 2011 i lipcem 2012 wystąpił w trzech meczach Chinese Super League (CSL), w sumie przez niecałe pół godziny. Do gry wystawiło go trzech trenerów. Chorwat Drażen Besek, w Polsce kojarzony jako trener Zagłębia Lubin. Florent Ibenge z Demokratycznej Republiki Konga. W końcu - Sergio Batista, argentyński mistrz i wicemistrz świata, kolega Diego Maradony z reprezentacji i jego następca w roli selekcjonera, który odszedł do Chin po nieudanym Copa America 2011. Do końca stycznia 2013 roku napastnikami Shanghai Shenhua byli Nicolas Anelka (przez rok) i Didier Drogba (przez pół roku). Jednak ani Anelka, ani Drogba, nie zagrali w żadnym z trzech ligowych meczów, w których wystąpił Fei. Stwierdzenie, że Fei grał z Drogbą i Anelką, nie będzie więc w pełni prawdą. Nie będzie też jednak wielkim kłamstwem, bo razem trenowali. - Pytałem go o Drogbę i Anelkę, pokazywał mi zdjęcia z nimi z szatni - opowiada Paweł Giel, najbliższy kolega chińskiego piłkarza w Poznaniu. - Ale to nic. Fei pokazał mi zdjęcie, jak przerzuca piłkę nad Paulem Scholesem, w towarzyskim meczu z Manchesterem United. Umówmy się, że inni gracze Warty mogli zobaczyć Scholesa tylko wtedy, gdyby kupili sobie bilet na Old Trafford - podkreśla. Zdjęcia na których jest Fei Yu obok piłkarzy Manchesteru United można znaleźć w światowych agencjach fotograficznych. Pochodzą z lipca 2012 r., gdy MU wygrał po golu Japończyka Shinjiego Kagawy, a Fei wszedł na boisku w 55. minucie, z numerem 15. Fei Yu to był słaby piłkarz W Warcie Fei wyglądał nieźle na treningach, był chwalony przez kapitana Tomasza Magdziarza ("ma fajnie ułożoną stopę, dobrze porusza się po boisku") i przez prezes Izabellę Łukomską-Pyżalską ("Element egzotyki w naszej szarej lidze, ale i całkiem obiecujący piłkarz"; "Najlepiej z odśnieżaniem radził sobie Fei Yu;) Z niecierpliwością czekam na jego debiut na boisku, ale już bez szypy;)"). Zagrał w sparingach z GKS Dopiewo, SFK Słuck i z reprezentacją Polski kobiet. W lidze zadebiutował jednak dopiero po zmianie trenera z Macieja Borowskiego na Krzysztofa Pawlaka. W przegranym 0:1 meczu z Olimpią Grudziądz zagrał przez 33 minuty. Skrót meczu pokazuje, że zainicjował najlepszą akcję Warty tego dnia. Przed tym spotkaniem Fei, tłumaczony przez studenta sinologii z Poznania, wystąpił też na konferencji prasowej. Warta wykorzystywała przybysza z Chin w mediach, jego życzenia wielkanocne można znaleźć na YouTube. - Próbowaliśmy, ale ani on nie przebił się w Warcie, ani nie przyciągnął do klubu azjatyckiego kapitału czy zainteresowania chińskich kibiców - śmieje się były rzecznik Hubert Niedzielski. - Walczyliśmy wtedy o utrzymanie, gdyby naprawdę umiał więcej niż koledzy, to przecież bym go wystawiał - mówi dziś Krzysztof Pawlak. - Szybko zobaczyłem, że to dla niego za wysokie progi, to był po prostu słaby piłkarz. Jego menedżerowie pytali, czy widzę dla niego miejsce w Europie. Odpowiadałem, że tak, ale nie w piłce - dodaje Andrzej Grajewski. Fei Yu to nie był słaby piłkarz Inny punkt widzenia ma Paweł Giel. - Często w Polsce nie dajemy sobie szansy, by poznać obcokrajowców. Fei nie mówił super po angielsku, ale dało się z nim porozumieć. Bardzo zależało mu, by zagrać w Europie, liczył, że Polska będzie dla niego przystankiem na Zachód. Mnie z kolei namawiał na wyjazd do Chin, przekonywał, że tam wystarczy być piłkarzem z Europy, by łatwo dostać pensję 15 tys. euro miesięcznie. Uważam, że nie odstawał umiejętnościami od reszty drużyny czy ówczesnej pierwszej ligi. Piłka mu nie przeszkadzała, ale nasza liga jest dość fizyczna i pod tym względem nie był przygotowany, do przepychania się i gry w bliskim kontakcie - opowiada były pomocnik Warty. - Oczywiście, pierwszym słowem, jakiego został nauczony, było to "k", które potem powtarzał po nieudanych zagraniach z charakterystycznym akcentem. Byłem z nim kilka razy na obiedzie czy obejrzeć mecz na mieście, wziął też udział w wyjściu całego zespołu, wtedy dość szybko nie wytrzymał tempa kolegów, ale po prostu chodził i szeroko się uśmiechał. Ciężko chłopakowi z innej kultury wejść do polskiej szatni i robić furorę. To, że nie gra, też musiało go dołować - dodaje Paweł Giel. Fei Yu wyjechał z Polski po zagraniu w jednym meczu ligowym i dwóch miesiącach pobytu, gdy jego wiza miała wygasnąć. Kolejny sezon spędził w Sertanense FC - na trzecim szczeblu rozgrywek w Portugalii wystąpił dziewięć razy. Potem wrócił grać w ojczyźnie.