Radosław Nawrot: Z Messim korespondujecie? SMSy, czaty, telefony? Co tam u niego? Marcin Oleksy: Nie mam na to czasu. Żartuję, oczywiście. Po prostu, poznaliśmy się i znamy, ale nie złapaliśmy aż takiego kontaktu. Jak się zmienia życie po takim wydarzeniu jak wygranie jednego z najważniejszych plebiscytów piłkarskich świata? - Duża rozpoznawalność. Cały czas jestem gdzieś w trasie, wywiady, ludzie mnie zapraszają. Poza tym jednak życie się nie zmieniło. W końcu niedawno wróciłem do pracy, do swojej codzienności, która pozwoliła mi ochłonąć, bo w pierwszym okresie po tej nagrodzie czegoś mi brakowało i nie wiedziałem czego. Nie mogłem się jednak pozbierać. Gubiłem się w tym szumie. Teraz wiem, że potrzebowałem powrotu do normalności i codzienności. Potrzebowałem wyjścia do znajomych, pójścia na normalny trening. Dzisiaj jestem tutaj, na targach Impact, a jutro idę do pracy. Teraz czuję się z tym dobrze. Co to jest za praca? - Jestem operatorem koparki w ekipie budowlanej. I reprezentantem Polski oraz Warty Poznań. Działam sobie na kopareczce, to też jest sporo adrenaliny. To sprzęt, przy którym trzeba się skupić i uważać, tak samo jako na boisku. Nie masz w sobie lęku, że znowu może się zdarzyć jakiś wypadek? Ten sprzed lat zmienił twoje życie całkowicie. Kiedy rozmawiam z zawodnikami paraolimpijskimi, oni wolą, aby nie pytać o to, co im się stało, ale o to co teraz osiągają. Niemniej taki wypadek to cezura zmieniająca życie i otwierająca nowy rozdział. - Też myślę o tym, że fajnie jest rozmawiać o sukcesach, ale czasem trzeba powiedzieć o tym, co się stało, by sukces się pojawił. Nie mam z tym problemu, by rozmawiać o wypadku i dzisiaj nie myślę o tym, co może się stać jutro, pojutrze. Nie planuję nie wiadomo ile do przodu, bo życie samo ułoży nam plan. Mnie ułożyło taki, że w 2010 roku uległem wypadkowi, a po 12 lutach byłem w Paryżu na gali FIFA Awards, by odebrać Nagrodę im. Ferenca Puskasa dla najładniejszego gola. Odtąd nie myślę, co będzie jutro. Czy cała elita światowej piłki, która zebrała się wtedy w Paryżu, była świadoma tego, co się zaraz stanie? Że jedną z najbardziej prestiżowych nagród świata dostanie ktoś, kogo - z całym szacunkiem - jeszcze niedawno nie znali? - Już sama nominacja dla mnie było dla nich dużym zaskoczeniem. To, że byłem na plakatach jako kandydat. Widać było jednak po gali, gdy odbierałem nagrodę i schodziłem, to zachowanie Mbappe czy Messiego było takie szczere. Szczery uśmiech, szczere gratulacje. Byli chyba świadomi, że coś takiego trudno zrobić. Myślę, że w ich oczach też byłem zwycięzcą. Trudno zrobić to mało powiedziane. Ja do tej pory nie wiem, jak to jest wykonalne. - Akurat mi to nie sprawia żadnej trudności. Lubię strzelać takie bramki. Wiem, jak się złożyć do strzału i zapanować nad swoim ciałem. Została rozsławiona Warta, został rozsławiony Poznań, została rozsławiona Polska i jej piłka, ale udało się też rozsławić amp futbol jako nie tylko rozwiązanie dla osób dotkniętych niepełnosprawnością, ale po prostu kapitalny w odbiorze sport. Chyba niewiele osób wiedziało, że mecze amp futbolu mają takie bramki i takie momenty. - Pewnie, że nie wiedzą. Ja sam siedziałem przez dziewięć lat w domu i nic nie wiedziałem o amp futbolu. Dziewięć lat po wypadku zorientowałem się, że coś takiego istnieje, a dzisiaj mnie samemu udało się rozsławić amp futbol. A to jest piękna dyscyplina. Wystarczy obejrzeć jeden, dwa mecze. My tam dajemy z siebie tyle energii. Po amputacjach zostaje nam jedna noga na całe życie, a nikt z nas nie zastanawia się nad tym, że coś się stanie, że kontuzja, że nie będę już może chodził. Idziemy na boisko, zakładamy koszulki, mamy coś na piersi i zasuwamy. A wiem, że czasem można by usiąść i na spokojnie pomyśleć: chłopie, co ty robisz? Została ci jedna noga. Jeśli ją uszkodzisz, wylądujesz na wózku. No ale co ja mam zrobić? Mam usiąść i rezygnować? Wolę 10-15 lat przeżyć szczęśliwy, robić to, co kocham, a nie zamykać się na wszystko. To informacja wysłana także do tych, którzy są w podobnej sytuacji jak ty przed laty? Siedzą w domu. - Tak, to także do nich mówię. W życiu czasem warto przeżyć dwa lata mocno, fajnie niż się starzeć i pozostawać smutnym. Oddać tym latom moc energii, wiele zdrowia, a wtedy każda chwila i każda radość są tego warte. To chyba także ważny moment dla całej społeczności ludzi z niepełnosprawnościami. Gdy rozmawiałem kiedyś z uczestnikami igrzysk paraolimpijskich, oni mówili, że swymi startami chcą także zwrócić na coś uwagę. Np. na to, żeby im w miastach krawężniki przebudowali albo na podobne rzeczy. Aby ktoś ich zauważył. - Można tak to nazwać. Społeczeństwo powinno zwrócić na nas uwagę. Ja będąc osobą... nie lubię tego słowa "niepełnosprawna". Jakie byłoby właściwie? - Pełnosprawna. Jak widać, taką właśnie osobą jestem, zupełnie pełnosprawną. Zdobyłem najpiękniejszego gola na świecie, chodzę, mam dwójkę dzieci. Oczywiście, mam przywileje wynikające z tego, że jestem kwalifikowany jako osoba niepełnosprawna, jak chociażby parkowanie na oznaczonych miejscach. Nie korzystam jednak z tego, bo wychodzę z założenia, ze nie potrzebuję. Dobra, nie mam nogi, ale mam protezę. Mogę się kawałek przejść, a są osoby, które naprawdę tego potrzebują. Irytują mnie więc osoby, które korzystają z tych kart zabieranych swoim dziadkom czy krewnym. Chciałbym, aby jednak stanęły dalej i przeszły się kawałek, bo spacer to zdrowie, a pozwoliły na wyznaczonych miejscach zaparkować osobom, które naprawdę tego potrzebują. Naprawdę, to są trudne sprawy, by wykaraskać się z samochodu z wózkiem na normalnym parkingu. My na nóżkach możemy to zrobić, inni nie. Powiedziałeś, że praca, do której wróciłeś po okresie sławy, jest ważna i daje paliwo. - Daje. Czułem się dobrze w swojej skórze przed tą historią z bramką, czuję się w niej dobrze także teraz. Nie zmieniłem się, zostałem tym samym Marcinem. Dlatego wróciłem do pracy. Mam tam kolegów, z którymi się znam, żartuję, tryskam energią. Jadę na trening, tam też mam swoich kolegów. I takie życie mi się podoba. Mam wrażenie, że pasujesz do Warty Poznań, która jest takim klubem zmieniającym rzeczywistość, aktywizującym ludzi. Takim swojskim, miejscowym. - Na to warto zwrócić uwagę, że Warta Poznań nie jest tylko klubem, który ma tylko piłkarską drużyną seniorów. Warta nie jest mistrzem kraju, nie gra w pucharach, ale wielu osobom jak my pomaga. Możemy się tu spełniać. To wstyd dla miasta Poznania, że taki klub jak Warta nie ma własnego obiektu. Co jest dla władz ważniejsze, żeby mieć pierwsze miejsce, czy też związać do kupy społeczeństwo? Projekt sportowy czy projekt społeczny? Jest was teraz dwóch - Robert Lewandowski i Marcin Oleksy. Dwóch Polaków, którzy przedarli się na salony piłkarskie świata i są ambasadorami polskiej piłki. Można tak powiedzieć? - Tak, można. Na dzisiaj tak to wygląda. Oczywiście, ambasadorami amp futbolu jesteśmy wszyscy. Nagrodę odbierałem sam, ale gdyby nie wszyscy, których napotkałem na swojej drodze, to by jej nie było.