Piątkowe spotkanie z Piastem Gliwice, choć przegrane przez Wartę Poznań 2-3, było wyjątkowe dla jej pomocnika Michała Kopczyńskiego. Ten bowiem zdobył bramkę z rzutu karnego i był to jego pierwsze trafienie w PKO Ekstraklasie, w której debiutował przecież w sierpniu 2012 roku. - Cieszę się z tego gola, bo to już jest trochę głupio, że miałem rozegranych ponad 90 spotkań bez bramki. Trochę się nawet śmiałem z tego, że rzuty karne są moją szansą, bo rzadko mam jakiekolwiek sytuacje. Niewiele oddaję strzałów, ale zawsze jakaś przypadkowa bramka mogła wpaść wcześniej - powiedział gracz Warty po spotkaniu. Michał Kopczyński trafił w debiucie w Legii Warszawa W PKO Ekstraklasie Kopczyński występował w Legii Warszawa (53 mecze), Arce Gdynia (11 meczów) i Warcie Poznań (30 meczów). Z Legią był związany od dziecka, przeszedł wszystkie szczeble tamtejszej Akademii, a jako 20-latek zadebiutował w pierwszym zespole. I od razu zdobył bramkę na 1-0 w spotkaniu Pucharu Polski z Okocimskim Brzesko (4-0). Dwa tygodnie później 20-letni wtedy zawodnik zmienił Jakuba Koseckiego w końcówce ligowego spotkania z Koroną Kielce (4-0) i był to jego debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. I choć w Legii był jeszcze przez sześć lat, wyprowadzał nawet zespół jako kapitan w spotkaniu 1/16 finału Ligi Europy z Ajaksem w Amsterdamie, gola w Ekstraklasie nie strzelił. Także w Arce, a w ostatnich dwóch latach również i w Warcie. Aż do wczoraj. Warta Poznań zrobiła selekcję wykonawców rzutów karnych Warta Poznań miała ogromny problem z rzutami karnymi, które przecież kiedyś w dużej mierze pozwoliły jej awansować do Ekstraklasy. W ostatnich dwóch sezonach wykorzystała zaledwie jedną jedenastkę z siedmiu, które podyktowali dla niej sędziowie, w tych rozgrywkach - żadnego z trzech. Pudłowali już Mateusz Kupczak w jesiennym meczu z Zagłębiem Lubin, a także w tym roku Adam Zreľák w Warszawie i Frank Castañeda w Niecieczy. Ten ostatni dopuścił się zresztą samowolki, bo nie był wyznaczony do wykonania jedenastki - został za to później ukarany. Fatalna seria spowodowała, że trener Dawid Szulczek zorganizował wewnętrzny konkurs na wykonawców rzutów karnych. - Zająłem w nim drugie miejsce, dopiero w finale pokonał mnie Mateusz Sopoćko, który teraz wraca po kontuzji i nie ma go w kadrze meczowej. Z zawodników wyznaczonych do gry przeciwko Piastowi to ja zaszedłem w tym konkursie najdalej. Na innych treningach też kilka osób trenowało jedenastki i raczej mi one wychodziły. Być może przede mną do wykonania podszedłby w meczu Mateusz Kupczak, a ja byłbym drugi, ale on pauzował za kartki. Cieszę się, że wygrałem tę próbę nerwów, a nie ukrywam, że to była dla mnie nowa sytuacja. Pierwszy raz podchodziłem do karnego w meczu i miałem okazję na bramkę. Wytrzymałem to i strzeliłem gola - powiedział pomocnik Warty. Plan Warty Poznań na końcówkę sezonu Bramka stracona w 82. minucie meczu sprawiła jednak, że w starciu z Piastem Warta nie zdobyła ani jednego punktu - wciąż nie może być więc pewna utrzymania się w elicie. - Jesteśmy zawiedzeni i rozczarowani, bo plan był taki, by jednak zdobyć te punkty i może nawet zapewnić sobie to utrzymanie. Taki był nasz cel - mówił Kopczyński. Warcie Poznań pozostały jeszcze trzy spotkania: wyjazdowe z Wisłą Płock, derbowe z Lechem w Grodzisku Wlkp. i na koniec - wyjazdowe z Wisłą Kraków. Plan Warty zakłada, by przed tym ostatnim meczem mieć co najmniej cztery punkty więcej niż Wisła.