Przez półtora roku nie zdobył tylu bramek co w ostatnie trzy tygodnie. Kędziora przeżywa drugą młodość i prowadzi Termalikę Bruk-Bet Nieciecza do górnej połowy tabeli. W Ekstraklasie są zawodnicy, którzy mogliby być jego synami. Zbilansowana dieta, 8-9 godzin snu i długi odpoczynek po treningu - w taki sposób Kędziora próbuje oszukać wiek. - Czy czasem boli w krzyżu? Eee tam, kilka lat temu bywało gorzej. Teraz nie mogę narzekać, choć bywało z tym różnie. Przed 28. rokiem życia praktycznie nie miałem kontuzji, ale potem zaczęły sypać się seriami - przyznaje Wojciech Kędziora w rozmowie z Interią. Twarda głowa Kamila Glika W 2009 r. nabawił się ciężkiej kontuzji. Gdy grał w Zagłębiu Lubin, zderzył się z jednym z rywali. Miał pękniętą czaszkę, niezbędna była operacja. Lekarze nie dawali mu dużych szans na powrót do profesjonalnego sportu. - Wtedy zapaliło się światełko, że może to być już koniec... - przyznaje Kędziora. Trafił jednak do szpitala w Łodzi. Tam zajęli się nim najlepsi fachowcy i niespełna pół roku później zameldował się na murawie. Ale też nie na długo, bo zaledwie na trzy mecze. W spotkaniu z Piastem starł się z Kamilem Glikiem, a z takich zdarzeń rzadko kto wychodzi bez szwanku. Kędziora znów miał uraz głowy i znów musiał pauzować. - Glik ma twardą głowę, więc musiałem się rehabilitować i łącznie rok miałem stracony. Jak wróciłem, to powiedziałem, że już nic gorszego nie może mi się chyba przytrafić. Nawet zerwanie więzadeł w kolanie nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Każda kolejna kontuzja tylko mnie wzmacniała - uśmiecha się Wojciech Kędziora. Coś odpaliło 3, 2, 0, 5, 5, 0, 2 - to liczba bramek zdobytych przez Kędziorę w poszczególnych sezonach w Ekstraklasie. Tymczasem wiosną, w ciągu ostatnich trzech tygodni, trafił do siatki już pięciokrotnie! Więcej goli ma tylko Airam Cabrera z Korony Kielce - sześć. Kędziora przeżywa obecnie drugą piłkarską młodość. Na dobry początek wiosny wbił dwa gole mistrzowi Polski, później uratował dla Termaliki remis z Pogonią, następnie skarcił wicemistrza Polski, a w ostatniej kolejce trafił do siatki Górnika Łęczna. Cztery mecze, pięć bramek - takich statystyk wiosną w Ekstraklasie nie ma żaden zawodnik. W tej rundzie wpada mu niemal wszystko, a udowodnił to właśnie w Łęcznej - strzelał tylko raz i zdobył gola. - Może teraz przyszła jakaś rekompensata za te kontuzje? Może piłkarskie życie coś mi oddaje i staram się z tego czerpać pełnymi garściami? Nie wiem, ile goli chciałbym mieć na koniec sezonu, ale cel jest jeden - awans do ósemki z Termaliką. Stać nas na to! A u mnie w końcu coś odpaliło, a po takich przejściach każdy mecz traktuję jak specjalne wydarzenie - zapewnia Wojciech Kędziora. Piotr Jawor