- Jest to mój pierwszy gol na szczeblu centralnym, odkąd gram w piłkę nożną. Bardzo się z tego cieszę, gdyż ten gol dał nam jeden punkt, bardzo ważny być może w ogólnym rozrachunku - mówił Nowak po meczu z Wisłą w Krakowie. Starcie "Białej Gwiazdy" z Termalicą zakończyło się remisem 2-2, a wynik w 93. minucie gry ustalił strzałem głową Nowak. Szkoleniowcy wcale nie wysyłali go w pole karne Wisły. - Wcześniej spojrzałem w stronę trenerów, ale nie było kontaktu wzrokowego, więc stwierdziłem, że nie ma nic do stracenia i trzeba iść pomóc kolegom - opowiadał piłkarz. - Uważam, że wiślacy troszkę mnie zlekceważyli, dlatego ich pokarało - dodał żartobliwie. Kilka lat temu Termalicę, z Nowakiem w składzie, dzieliły sekundy od awansu do Ekstraklasy. Wtedy bramkarz Olimpii Grudziądz, Michał Wróbel, strzałem głową pokonał Nowaka i marzenia o Ekstraklasie trzeba było odłożyć o rok. - Jeśli chodzi o bramkarza, który traci gola od kolegi po fachu, jest to uczucie bardzo fatalne. To, co wtedy nam zabrano, dzisiaj nam oddano - cieszy się bramkarz beniaminka z Niecieczy. - To był mój pierwszy strzał głową, odkąd miałem złamaną żuchwę w dwóch miejscach. Do tej pory po kontuzji dostałem dwie bomby w głowę, kości wytrzymały - mówił Nowak, podkreślając, że po ciężkiej kontuzji, którą leczył niedawno, bał się nawet główkować na treningu. Po golu przy Reymonta był w szoku. - Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Nie wiedziałem, jak się zachować, ale koledzy szybko mnie zaatakowali - mówił zaraz po spotkaniu. - Wydaje mi się, że dość precyzyjnie uderzyłem w kozioł. Nie winiłbym bramkarza Wisły, a bardziej oddał hołd mojemu strzałowi - podsumował zadowolony. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz