W czwartek Termalica ogłosiła podpisanie kontraktów z czterema nowymi piłkarzami. Każdy z nich ma być wzmocnieniem, ale na razie trener Piotr Mandrysz widział w akcji tylko dwóch graczy - obrońcę Artema Putiwcewa i pomocnika Patrika Miszaka. Obaj trenowali z drużyną w trakcie przygotowań. Tymczasem nowy napastnik - Elvis Bratanović - jest kontuzjowany. Na razie ma ćwiczyć z fizjoterapeutami. Najciekawiej zapowiada się transfer Stefana Nikolicia. Wysoki (193 cm) napastnik z Czarnogóry ma być receptą na regularne zdobywanie bramek. Czy przy tej transakcji zadziałała magia nazwiska (Nemanja Nikolić to lider klasyfikacji strzelców Ekstraklasy)? - Nazwisko nazwisku nierówne. Oczywiście bardzo bym chciał, byśmy trafili na takiego snajpera, jakiego latem pozyskała Legia. Nie narzekałbym, gdyby trafiał seriami - mówi Interii trener Piotr Mandrysz. - Nikolicia mam dopiero od wczoraj. Widziałem go w jednym treningu. Dam mu szansę w sobotnim sparingu i wtedy będę wiedział więcej - dodaje szkoleniowiec Termaliki. Kadra beniaminka jest już w zasadzie zamknięta. Sztab szkoleniowy nie spodziewa się kolejnych transferów. - Nie szukamy kolejnych graczy, bo mamy ograniczoną kadrę. Dwóch lub trzech będzie musiało jeszcze odejść, przez ograniczoną liczbę miejsc na liście A - tłumaczy Mandrysz. Poza czterema zagranicznymi piłkarzami, Termalicę wzmocnił też doświadczony bramkarz Krzysztof Pilarz, były kapitan Cracovii. Ma zastąpić Sebastiana Nowaka, który pod koniec rundy jesiennej doznał bolesnej kontuzji szczęki. Wciąż odczuwa skutki tamtego urazu. - Bardzo schudł. Dopiero teraz odzyskuje odpowiednią wagę. Powinien być do mojej dyspozycji na początku marca. Do tego czasu będę wybierał między Krzysztofem Pilarzem i Andrzejem Witanem - przyznaje szkoleniowiec. Z klubu odeszli za to trzej inni piłkarze - już wcześniej Mario Liczka i Krzysztof Kaczmarczyk, a w piątek Emil Drozdowicz. Czy taki skład pozwoli Mandryszowi zrealizować przedsezonowe cele? - Okaże się w praniu. U nas nic się nie zmienia. Chcemy się utrzymać, a gdyby udało nam się to przez wejście do górnej ósemki, byłaby to dla nas pełnia szczęścia - kończy trener beniaminka. Łukasz Szpyrka