Ekstraklasa - sprawdź wyniki, terminarz, tabele Środowy wieczór był prawdziwym świętem w Niecieczy. Na obiekcie położonym w liczącej około ośmiuset mieszkańców miejscowości zameldowało się blisko pięć tysięcy kibiców. Nie miało znaczenia, że spotkanie rozgrywane było w ośrodku tygodnia, a przenikliwie wiejący wiatr sprawiał, że odczuwalna temperatura wynosiła sporo poniżej zera. Cała Nieciecza zamieniła się w jeden wielki parking dla kibiców, którzy ściągali do najsłynniejszej polskiej wioski z okolic, rekordowymi obrotami mógł się pochwalić jedyny w miejscowości sklep, a z każdej strony na stadion podążali kibice w pomarańczowych szalikiem. Z końcowym gwizdkiem cały stadion, nie licząc grupy kibiców gości, eksplodował z radości, bo Termalika pewnie pokonała zmierzającą po mistrzostwo Legię. To był prawdziwy kubeł zimnej wody na rozgrzane warszawskie głowy. Przy Łazienkowskiej już myślano, że droga po upragniony tytuł będzie łatwa i przyjemna. A były ku temu przesłanki. Legioniści świetnie rozpoczęli rok, szybko wyprzedzili Piasta i wydawało się, że na długi czas rozsiądą się na fotelu lidera. Nic z tych rzeczy, bo wicemistrzowie Polski w środowy wieczór bardziej przypominali drużynę z końcówki okresu pracy Henninga Berga, niż skuteczną maszynkę do wygrywania, w którą próbował zmienić ją Stanisław Czerczesow. Okazało się, że Legia kompletnie nie radzi sobie w sytuacji, kiedy musi gonić wynik. Do straty pierwszego gola przez wicemistrzów Polski nic nie wskazywało, że gościom może stać się w Niecieczy krzywda. Drużyna Stanisława Czerczesowa kontrolowała przebieg meczu, stwarzała sobie też sytuację. Już w 6. minucie dobrą okazję miał Ondrej Duda, a kwadrans później w poprzeczkę z dystansu trafił Nemanja Nikolić. Wydawało się, że bramka dla wojskowych jest tylko kwestią czasu. Być może ta pewność siebie zgubiła drużynę ze stolicy. Termalika grała twardy futbol, a przy każdej nadarzającej się okazji szukała długich piłek do Wojciecha Kędziory. A ten doświadczony napastnik świetnie radził sobie w pojedynkach z Igorem Lewczukiem i Michałem Pazdanem. W 35. minucie wykorzystał nieporozumienie tego drugiego z Arkadiuszem Malarzem i wbiegł z piłką do bramki. Po tym ciosie gra gości rozsypała się jak domek z kart. Legia zaczęła tracić przewagę w środku pomocy, kompletnie zaginął aktywny w pierwszych minutach Duda, straty zaczął notować Tomasz Jodłowiec, a Michał Kucharczyk znów przypominał najbardziej irytującego piłkarza świata, którego pamiętamy z końcówki poprzedniego roku. Wydawało się, że w przerwie Czerczesow na tyle wstrząśnie zespołem, że Legia odzyska animusz. Nic z tego. Już pierwszy atak po zmianie stron dał Termalice drugiego gola. Tym razem do siatki trafił Patrik Miszak. Była to jego pierwsza bramka sprowadzonego z Banika Ostrawa pomocnika w Ekstraklasie. Legia rzuciła się do ataków, ale robiła to tak chaotycznie, że praktycznie nie stworzyła sobie żadnej groźnej sytuacji pod bramką świetnie broniącego Krzysztofa Pilarza. Wynik meczu ustalił w ostatniej akcji Dawid Plizga. Po takim spotkaniu w Niecieczy już nigdy nic nie będzie tak jak dawniej. Z Niecieczy Krzysztof OliwaPowiedzieli po meczu: Stanisław Czerczesow (trener Legii Warszawa): "Jest sprawą oczywistą, że jeśli na początku meczu są okazje, aby zdobyć bramki, to trzeba je wykorzystać. My jej nie strzeliliśmy, a potem sami sprowokowaliśmy akcję, w wyniku której straciliśmy gola. Tak naprawdę przez to dodaliśmy sił naszym przeciwnikom. To nie był nasz dzień, ale wyciągniemy z tego meczu wnioski. Jeśli chodzi o pierwszą bramkę, to nigdy nie szukam winnych. Nie było dobrej komunikacji między dwoma moimi zawodnikami, nie zrozumieli się, stąd wyniknęła ta sytuacja". Piotr Mandrysz (trener Termaliki Bruk-Bet Nieciecza): "Było to niezmierne trudne spotkanie. Zespół Legii w operowaniu piłką bił nas zdecydowanie. Nie mogliśmy grać tak jak zwykle, ponieważ rywal bardzo wysoko, agresywnie atakował. My jednak przeciwstawiliśmy się tym samym. Mniejsze umiejętności piłkarskie nadrobiliśmy walecznością, graniem blisko siebie. Trzeba było mieć też odrobinę szczęścia. Ono było przy nas przy pierwszej bramce. Nieporozumienie stopera z bramkarzem skrzętnie wykorzystał Wojciech Kędziora, który wiosną strzela jak karabin. - Po przerwie bardzo ładna, dwójkowa akcja Sebastiana Ziajki z Daliborem Plevą skończyła się dobrym dośrodkowaniem i spokojnym zagraniem Patrika Misaka. Przy wyniku 2:0 przeciwnik rzucił się nas, bo nie miał nic do stracenia i nadziewał się na kontry. Wyprowadziliśmy je cztery, jedną skończyliśmy golem. To na pewno sensacja. Jestem niezmiernie dumny z chłopców. Nie mając tak mocnego składu czy budżetu jak Legia, zapisaliśmy się w historii polskiej piłki. W tym sezonie w dwumeczu z Legią jesteśmy niepokonani. Na pewno to nas podbudowuje, da wiarę, że możemy się utrzymać w ekstraklasie. Na pewna na to zasługujemy". Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Legia Warszawa 3-0 (1-0) Bramki: 1-0 Wojciech Kędziora (35.), 2-0 Patrik Misak (52.), 3-0 Dawid Plizga (90+3). Żółta kartka: Termalica Bruk-Bet Nieciecza: Patrik Miszak. Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 4 595. Termalica Bruk-Bet Nieciecza: Krzysztof Pilarz - Sebastian Ziajka, Pavol Stano, Artem Putiwcew, Dariusz Jarecki - Martin Juhar, Bartłomiej Babiarz (58. Michał Markowski), Patrik Misak (81. Tomasz Foszmańczyk), Dalibor Pleva, Dawid Plizga - Wojciech Kędziora (77. Elvis Bratanovic). Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk (79. Michał Masłowski), Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Guilherme (57. Aleksandar Prijovic), Tomasz Jodłowiec, Ariel Borysiuk, Ondrej Duda, Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolic.Termalica - Legia 3-0 -> sprawdź raport pomeczowy