W końcówce sezonu Stal miała trochę problemów, ale zajęła 14. miejsce i utrzymała się w PKO Ekstraklasie. Nie miała też problemu z otrzymaniem licencji i to bez jakiekolwiek nadzoru. Okazuje się jednak, że w klubie wcale nie jest tak różowo. Stal bowiem szuka pracowników, choć to chyba za dużo powiedziane. Zresztą klub sam nie ukrywa, że chodzi o wolontariuszy. Klub z Mielca szuka współpracowników na stanowiska grafik/fotograf oraz pracownik administracyjny/pracownik działu marketingu. Obowiązki podwójne, a płaca zerowa, bo klub w ofercie zaznacza, że jedynymi korzyściami płynącymi z tej pracy są doświadczenie przy organizacji meczów w Ekstraklasie oraz możliwość wykazania się swoimi umiejętnościami. Aż by się nawiązać do hasła polskiej reprezentacji z Euro 2008, "Bo liczy się sport i dobra zabawa". Dobrą zabawę ma też chyba Komisja Licencyjna, bo mimo wielu wpadek, nie karze klubów. Każdy się dobrze bawi, a karuzela, nie tylko trenerska, się kręci. Stal może się więc cieszyć licencją. Ba, na brak pieniędzy nie powinna narzekać, bo ma bogatego sponsora głównego, którym jest PGE. Klub wspiera też 20 mniejszych firm, co pozwala Stali zachować stabilizację finansową. Problem pojawia się chyba jednak w wydatkach. Widocznie w klubie uznali, że pieniądze lepiej wydać na "starych Słowaków", niż profesjonalnych pracowników. Stal oczywiście tłumaczy się, że dba o każdy grosz, że pracownicy muszą przejść weryfikację. Szkoda jednak, że wielu piłkarzy nie jest w ten sposób weryfikowanych. Może wtedy wystarczyłoby pieniędzy dla pracowników.