Przed piątkowym spotkaniem było jasne, że białostoczanie mają w tym sezonie kolosalny problem ze strzelaniem bramek na wyjazdach. Wychodząc na murawę Stadionu Wrocław mieli w dorobku skromne cztery trafienia w pięciu spotkaniach w roli gości. Tyle samo, co inne najsłabsze pod tym względem ekipy w lidze, czyli Bruk-Bet Termalica Nieciecza i Górnik Łęczna.Gospodarzom jednak długo nie udawało się narzucił swojego stylu gry i przejąć inicjatywy. Najlepszą okazją pierwszego kwadransa było podanie do Przikrila, który pognał z piłką prawą flanką, ale Szromnik na raty zdołał wyłapać płaskie dośrodkowanie. Uprzedził w ten sposób nabiegającego Żyro.Kilka minut później gości chciał postraszyć Garcia, ale jego strzał lewą nogą najlepiej przemilczeć. Chwilę później Pich miał miejsce, aby oddać groźny strzał. Jednak zwolnił grę i białostoczanom udało się wyjść obronną ręką. Nie dość, że nie było uderzenia na bramkę, to jeszcze podanie do Garcii było niecelne. Praszelik ostro sfaulowany przez Puerto W 26. min byliśmy świadkami brutalnego faulu. Israel Puerto bez pardonu wjechał w nogi Praszelika. Impet wejścia był tak duży, że gracz Śląska dosłownie wyleciał w powietrze. Sędzia Jarosław Przybył od razu ukarał sprawcę żółtą kartką, ale można było sądzić, że zmieni decyzję. Widać było, że sytuacja jest analizowana, arbiter główny był w kontakcie z sędziami VAR, jednak decyzja ostatecznie nie została "podostrzona". Praszelik zapłacił sporą cenę za ten faul, bowiem już w 32. min musiał opuścił boisko. Pozostaje wierzyć, że kontuzja 21-letniego pomocnika nie okaże się poważna.W międzyczasie znów zapachniało czerwoną kartką. Wychodzący na czystą pozycję Exposito został bez pardonu zatrzymany przez Kwietnia. Wszystko działo się tuż przed polem karnym. Szczęście defensora "Jagi" polegało na tym, że asekurował go Tiru, bo inaczej mógłby zostać odesłany do szatni. Sam poszkodowany oddał z rzutu wolnego kapitalny strzał lewą nogą, pod poprzeczkę. Jednak jeszcze lepiej w bramce spisał się Dziekoński, który w fenomenalnym stylu sięgnął futbolówkę i uratował swój zespół przed niechybną utratą bramki. Exposito pokazuje kunszt, gol do szatni Gdy już wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowo, sprawy w swoje ręce wziął Exposito. W bardzo trudnej sytuacji, po dośrodkowaniu Mączyńskiego, idealnie ułożył lewą nogę i z powietrza, z ostrego kąta, skierował piłkę do bramki. Tym razem sporo do życzenia pozostawiło zachowanie Dziekońskiego. Bramkarz "Jagi" przez moment zawahał się na przedpolu i to mogło okazać się decydujące. Chwilę trwało nerwowe oczekiwanie na sprawdzenie sytuacji przez VAR i ostatecznie trenerowi Jackowi Magierze kamień spadł z serca. W 49. min w niełatwej sytuacji pojedynek główkowy wygrał Romańczuk. Uderzył niezbyt mocno, ale precyzyjnie. Do końca czujność zachował jednak Szramnik, który sparował futbolówkę i ta nie wpadła przy słupku. Przikril trafia, Szromnik ratuje przed kolejnymi golami Pięć minut później goście udokumentowali przewagę po przerwie. Bida wywalczył rzut rożny, po którym piłka trafiała na 18. metr do Przikrila. Ten wykorzystał fakt, że Szromnik był zasłonięty, a w dodatku uderzył niemal idealnie, piłka jeszcze odbiła się od słupka. Golkiper był bez szans.Szromnik za to pokazał klasę kilka chwil później, gdy przed wyborną szansą znalazł się Imaz. Hiszpan dostał świetne podanie i w polu karnym kropnął w światło bramki, ale golkiper zdołał nogami zablokować uderzenie.To tylko dzięki Szromnikowi gospodarze nie przegrywali, bo znów błysnął interwencją. A Bida tylko złapał się za głowę, nie mogąc odżałować kolejnej okazji, by wyjść na prowadzenie. Bida nie zwalniał tempa, podobnie jak cała "Jaga". Po jednej z szarż 20-latka faulem ratował się Golla, który zarobił żółtą kartkę, ale rzut wolny sprzed pola karnego nie przyniósł korzyści. Po kolejnej wrzutce blisko gola był z kolei Kwiecień. I znów goście mogli się tylko łapać za głowy. Widząc, co się dzieje, trener Magiera zareagował w 67. min dwoma zmianami, wprowadzając Schwarza i Łyszczarza. Imaz łapał się za głowę. Kibice Jagiellonii też W to, co wydarzyło się w 76. min, nie sposób było uwierzyć. I nie chodzi tu o strzał Nasticia, który z ostrego konta trafił piłką w słupek. Niebywałe było za to pudło Imaza, do którego trafiła odbita piłka. Przerzucił sobie futbolówkę na lewą nogę i z kilku metrów kropnął nad poprzeczką. Jak tego nie zamienił na gola? Tego nikt nie był w stanie zrozumieć, nawet sam Hiszpan.Niewykorzystane sytuacje się mszczą... Banał? Pewnie tak, ale stare porzekadło znów się sprawdziło. "Jaga" marnowała sytuację za sytuację, wtem akcję przeprowadził Śląsk, pierwszą tak dobrą po zmianie stron i po raz drugi wyszedł na prowadzenie! Bohaterem został Łyszczasz, wprowadzony kwadrans wcześniej z ławki, który znów zaliczył wejście smoka, uprzedził Nasticia i strzałem głową uradował siebie oraz zespół. 22-latek strzelił drugiego gola w drugim meczu z rzędu i potwierdził, że znajduje się w przedniej dyspozycji. W 92. minucie, na sekundy przed końcem, stadion we Wrocławiu uciszył Imaz. Goście niemal w ostatniej akcji meczu doprowadzili do remisu. Hiszpan znalazł się w kapitalnej sytuacji po wypieszczonym dośrodkowaniu Nasticia i takiego "cukierka" nie mógł zmarnować.