Pawłowskiego kibice w Polsce powinni pamiętać z doskonałych występów w Lechii Gdańsk oraz kontrowersyjnych wypowiedzi. Po podpisaniu kontraktu z Udinese Calcio stwierdził, że polska liga jest beznadziejna i do ojczyzny na pewno wróci, ale nie żeby grać w piłkę. Dzisiaj swoją wypowiedź sprzed wyjazdu do Włoch zarzuca na karb młodości i naiwności. - Jestem bardzo szczęśliwy, że wróciłem do Polski i że jestem we Wrocławiu. Przychodząc do Śląska robię krok w przód - dodał 20-letni bramkarz. W Udinese Pawłowski nie zagrał w pierwszej drużynie ani minuty. Po roku został wypożyczony do Latina Calcio (Serie B) i czas ten uważa za stracony. - W Udinese nie grałem, ale przez ten rok bardzo dużo się nauczyłem. Trenowałem z takimi zawodnikami jak Di Natale czy Muriel. W Latine było natomiast masakrycznie pod każdym względem. Śmieję się, że miałem półroczne wakacje, bo miałem tam blisko na plażę. Dobry, a nawet bardzo dobry, był tam tylko trener bramkarzy. Swojego pobytu we Włoszech jednak jeszcze nie skończyłem - opowiadał Pawłowski. Nie licząc występów w młodzieżowej reprezentacji, ostatni raz w meczu o stawkę Pawłowski zagrał 22 kwietnia 2012 roku, jeszcze w barwach Lechii, przeciwko Śląskowi. Z wrocławskim zespołem bramkarz ma jeszcze inne wspomnienie. To na Stadionie Miejskim w stolicy Dolnego Śląska puścił pierwszego gola w ekstraklasie. Wspaniała passa zatrzymała się na 321 minutach. Zawodnik doskonale pamięta to spotkanie. - Oszukano mnie wtedy, bo przy sytuacji, kiedy Śląsk zdobył gola, byłem faulowany. Szkoda, bo gdybym miał z sześć, siedem meczów bez puszczonego gola, to pewnie przez najbliższe 40 lat nikt by tego rekordu nie pobił - dodał. W przyjściu do Śląska pomogła młodemu bramkarzowi znajomość z nowym prezesem wrocławskiego klubu Pawłem Żelemem, który wcześniej pracował w Lechii. Pawłowski zaznacza jednak, że nikt mu nie obiecywał pewnego miejsca w pierwszym składzie i zdaje sobie sprawę, że będzie musiał na boisku pokazać swoją wartość, aby móc grać. Rywalizować będzie z Marianem Kelemenem. - Znam Kelemena z występów w Ekstraklasie, ale nie chce go oceniać. Nie wypowiadam się o innych bramkarzach, bo zaraz zaczną mówić, że uważam się za gwiazdę i się wymądrzam. Mogę mówić o zawodnikach z pola - tłumaczył Pawłowski. W Śląsku za najlepszego uważa Sebastiana Milę, którego zna bliżej, bo też pochodzi z Koszalina. - Ale to nie dlatego. Jest po prostu dobry - szybko dodał. Czy Pawłowski zostanie w Śląsku, nie jest jeszcze przesądzone. Najpierw musi przejść testy medyczne oraz udowodnić na treningach, że nie zapomniał jak się broni. - Muszę zasuwać i tyle. Ale będzie dobrze - podsumował Pawłowski.