Wisła do meczu przystąpiła osłabiona brakiem m.in. Tomasza Dawidowskiego oraz Mateusza Kowalskiego. Trener wrocławian Ryszard Tarasiewicz nie mógł skorzystać m.in. z kontuzjowanych Tadeusza Sochy, Vladimira Capa i Dariusza Sztylki. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego kibice na odkrytej trybunie wznieśli do góry kolorowe sreberka, z których uformował się napis "Wielki Śląsk". Pierwsze minuty meczu należały do podopiecznych Macieja Skorży, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie byli w stanie stworzyć żadnej groźnej sytuacji. W 10. minucie, z niegroźnej zdawałoby się sytuacji, padła pierwsza bramka dla Śląska. Mając przed sobą jednego z rywali Marcin Baszczyński wybił piłkę wprost pod nogi Janusza Gancarczyka. Pomocnik Śląska popędził na bramkę Mariusza Pawełka, podał do wychodzącego na czystą pozycję Sebastiana Mili, a ten mocno uderzył i piłka przeleciała między rękoma bramkarza Wisły. Chwilę później Wisła miała szansę na doprowadzenie do wyrównania, jednak piłkę, po dość przypadkowym strzale Pawła Brożka, złapał dobrze ustawiony Wojciech Kaczmarek. W 28. minucie na bramkę Śląska groźnie uderzał Marcelo, jednak po jego strzale z 12 m piłka zatrzymała się na Piotrze Brożku. Śląsk cofnął się do obrony i swojej szansy szukał w szybkich kontratakach. Po jednym z nich, w 35. minucie spotkania, dobrą okazję do strzelenia drugiej bramki dla Śląska miał Gancarczyk. Pomocnik Śląska otrzymał doskonałe podanie z prawej strony boiska od Krzysztofa Ostrowskiego, jednak z trzech metrów nie trafił czysto w piłkę i ta przeleciała ponad bramką. W odpowiedzi groźnie na bramkę wrocławian strzelał Rafał Boguski, ale piłka po jego uderzeniu o metr minęła lewy słupek bramki Śląska. Chwilę później po główce Marcelo mogło być 1:1, jednak dobrze ustawiony Kaczmarek nie dał się zaskoczyć. Mimo coraz liczniejszych błędów gospodarzy wynik w pierwszej części meczu nie uległ już zmianie. Początek drugiej połowy pokazał, że Śląsk nie zamierza ograniczać się do obrony. Wrocławianie wypracowali sobie dwie groźne sytuacje. Pawełka mocnymi uderzeniami próbowali zaskoczyć Gancarczyk i Ostrowski, jednak za każdym razem gospodarzom brakowało precyzji. Pomysłów na skonstruowanie akcji, dokładnych podań i strzałów brakowało także zawodnikom "Białej Gwiazdy". Wiślacy atakowali środkiem i skrzydłami, ale grali bardzo schematycznie i obrońcy Śląska nie mieli problemów z przerywaniem ich akcji. Nieporadność mistrzów Polski Śląsk wykorzystał w 68. minucie, gdy piękną bramkę na 2:0 zdobył Krzysztof Ostrowski. Zawodnik Śląska zwodem oszukała Baszczyńskiego, przerzucił piłkę na drugą nogę i z 15 m potężnie uderzył na bramkę Pawełka. Bramkarz Wisły wyciągnął się jak struna, ale nie zdołał odbić piłki, która wpadła w samo "okienko". Chwilę później padł kuriozalny gol dla Wisły. Wojciech Łobodziński dośrodkował z prawej strony, Antoni Łukasiewicz ubiegł Patryka Małeckiego, ale interweniował tak nieszczęśliwie, że piłka wtoczyła się do bramki. Dobre humory po zdobyciu bramki panowały jednak wśród wiślaków zaledwie dwie minuty. Najpierw drugą żółtą, a w konsekwencji czerwona kartkę za faul na Mili otrzymał Radosław Sobolewski, a chwilę później za dyskusję z sędzią czerwoną ukarany został Baszczyński i Wisła kończyła mecz w dziewiątkę. Grający w podwójnym osłabieniu mistrzowie Polski mimo agresywnej i otwartej gry nie zdołali już odrobić strat i "mecz przyjaźni" zakończył się zwycięstwem Śląska 2:1. Powiedzieli po meczu: trener Wisły Kraków Maciej Skorża - "Pechowo zaczęliśmy pierwszą połowę. Prosty błąd sprawił, że w 10. minucie straciliśmy bramkę, a Śląsk mógł zacząć grać spokojniej. My staraliśmy się wyrównać i robiliśmy wszystko, co mogliśmy, żeby tego dokonać, ale nie udawało nam się wypracować dogodnej sytuacji. Źle zaczęliśmy także drugą połowę. Bez dyscypliny taktycznej, za bardzo się otworzyliśmy i skończyło się stratą bramki. Potem było ciężko wypracowane trafienie i doszło do osłabienia drużyny. Do takiej sytuacji nie powinno dojść i mogę zapewnić, że obaj piłkarze nie usłyszeli ode mnie niczego miłego. Dzisiaj sami sobie odebraliśmy zwycięstwo. Nie wygrała drużyna piłkarsko lepsza, ale na pewno mądrzejsza". trener Śląska Ryszard Tarasiewicz - "Chciałem pogratulować swoim zawodnikom i podziękować kibicom za fantastyczny doping. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Wisły, a my mieliśmy mniej klarownych sytuacji, ale jednak udało nam się strzelić bramkę. Druga połowa była w naszym wykonaniu lepsza, jednak przy korzystnym wyniku i z przewagą dwóch graczy, przestaliśmy myśleć o grze. Zawodnicy zaczęli się zastanawiać co by było, gdyby Wisła najpierw wyrównała, a później strzeliła trzecią bramkę. W tym meczu mieliśmy więcej szczęścia niż w spotkaniu z Legią i udało nam się wykorzystać stworzone sytuacje. Piłkarsko rzeczywiście nie jesteśmy tak mocni jak Wisła, ale znamy swoje wartości i na nich bazujemy". Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:1 (1:0) Bramki: 1:0 Sebastian Mila (10), 2:0 Krzysztof Ostrowski (69), 2:1 Antoni Łukasiewicz (75-samobójcza). Śląsk Wrocław: Wojciech Kaczmarek - Krzysztof Wołczek, Piotr Celeban, Antoni Łukasiewicz, Mariusz Pawelec - Krzysztof Ostrowski (89. Wojciech Górski), Sebastian Dudek, Sebastian Mila, Krzysztof Ulatowski, Janusz Gancarczyk (60. Vuk Sotirović) - Tomasz Szewczuk Wisła Kraków: Mariusz Pawełek - Peter Singlar (46. Marek Zieńczuk), Antonio Marcelo, Cleber, Marcin Baszczyński - Piotr Brożek, Tomas Jirsak (65. Mauro Cantoro), Radosław Sobolewski, Patryk Małecki - Rafał Boguski (65. Wojciech Łobodziński), Paweł Brożek. Żółta kartka - Wisła Kraków: Tomas Jirsak, Radosław Sobolewski, Piotr Brożek. Czerwona kartka za drugą żółtą - Wisła Kraków: Radosław Sobolewski (77). Czerwona kartka - Wisła Kraków: Marcin Baszczyński (77-niesportowe zachowanie). Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa). Widzów 9 300.