Śląsk wiosną rozegrał już dziesięć meczów (osiem ligowych i dwa w Pucharze Polski) i jeszcze nie odniósł zwycięstwa. Tak czarnej serii wrocławianie dawano już nie mieli, ale trener Tadeusz Pawłowski długo zachowywał spokój i zwracał uwagę, że gra jest lepsza niż wyniki i dobre wyniki to tylko kwestia czasu. Po ostatnim spotkaniu z Piastem w Gliwicach, kiedy Śląsk nie tylko, że przegrał (0-2), ale zaprezentował się bardzo słabo, szkoleniowiec przestał być już tak wyrozumiały dla swoich podopiecznych. Pawłowski zmienił radę drużyny, a przede wszystkim zmienił kapitana i portugalskiego napastnika Marco Paixao zastąpił doświadczonym Mariuszem Pawełkiem. Szkoleniowiec tłumaczył, że ma to być wstrząs dla drużyny. Komentując swoją decyzję mówił też o tym, iż odnosi wrażenie, że niektórzy zawodnicy chcą dograć jedynie sezon spokojnie do końca, bo w lipcu będą już zawodnikami innego zespołu. Nazwisk nie podał, ale można się było domyślić, że chodzi właśnie o Marco Paixao, któremu w czerwcu wygasa kontrakt ze Śląskiem a nowa umowa raczej nie zostanie podpisana, bo wrocławian nie stać na podwyżkę pensji dla zawodnika. Pierwszy szkoleniowiec nie pojawił się na konferencji przed sobotnim spotkaniem z Lechią Gdańsk, ale drugi trener Barylski zapewniał, że mimo zabrania Portugalczykowi opaski kapitańskiej, nadal jest on brany pod uwagę przy ustalaniu wyjściowego składu. "Marco jest profesjonalistą i zaakceptował decyzję. Powiedział, że jest w klubie do samego końca i zamierza wypełnić swój kontrakt. To typ zawodnika, który może decydować o obliczu spotkania i nie można z niego łatwo zrezygnować. Czasami trzeba lidera odciążyć, aby pokazał pełnię swoich możliwości" - dodał. Barylski zdradził, że na pewno przeciwko Lechii nie zagra kontuzjowany Dudu Paraiba i pod znakiem zapytania stoi też występ Lukasa Droppy, który ma problemy ze stawem kolanowym. "Po przegranym meczu w Gliwicach długo rozmawialiśmy w sztabie szkoleniowym i podjęliśmy decyzję, że będziemy stawiać na zawodników, którzy są z nami związani długimi kontraktami. Tacy gracze mają dzisiaj jeden cel, chcą przełamać złą passę, bo nie myślą o tym, co będzie po sezonie, ale o tym, co jest teraz" - wyjaśnił Barylski. Drugi trener Śląska odniósł się także do sytuacji z ostatnich dwóch meczów, kiedy wchodzący na boisku zawodnicy rezerwowi po kilku minutach wylatywali z niego za czerwone kartki. "Może tu dochodzić do przemotywowania. Chłopcy chcieli za wszelką cenę pomóc drużynie i wykazali się zbyt dużą agresją, która przełożyła się na kary indywidualne. Tak się zdarza, że zawodnicy, którzy mentalnie bardzo chcą udowodnić swoją wartość, kończą mecz właśnie w ten sposób. Na pewno to nam nie pomogło" - podkreślił. Sobotnie starcie będzie miało swój podtekst, bo w zespole Lechii zapewne zagra Sebastian Mila, który jeszcze jesienią bronił barw Śląska. Dodatkową ciekawostką jest, że wiosną poprzedniego sezonu spotkało go to samo, co teraz Marco Paixao - trener Pawłowski, aby wstrząsnąć szatnią pozbawił go opaski kapitańskiej. Mila już nigdy później nie był kapitanem wrocławskiego zespołu. Mecz Śląsk - Lechia zostanie rozegrany w sobotę. Początek o godz. 15.30. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy</a>