Śląsk Wrocław w oparach skandalu pożegnał się z eliminacjami do Ligi Konferencji Europy. Prezes Patryk Załęczny zapowiedział już kroki prawne w sprawie sędziego Duje Strukana. W taki sposób Śląsk pożegnał się z europejskimi pucharami To wręcz niewyobrażalne, ile wydarzyło się w polskim futbolu w czwartkowy wieczór. Trzy zespoły stoczyły niezapomniane - z różnych względów - boje - i dwa z nich awansowały do kolejnej rundy eliminacji europejskich pucharów. Legia Warszawa i Wisła Kraków grają dalej, z kolei Śląsk Wrocław, pomimo odniesienia zwycięstwa nad St. Gallen (3:2), pożegnał się już z marzeniami o rozgrywkach międzynarodowych. Drobnym pocieszeniem dla "Wojskowych" może być dołożenie kolejnej cegiełki w rankingu UEFA, ale dziś nikt we Wrocławiu o tym nie myśli. Kontrowersje dotyczą głównie końcówki meczu. Śląsk prowadził już 3:1, gdy w 18. minucie doliczonego czasu gry rzut karny wykorzystał Willem Guebels. Później sędzia Duje Strukan wyrzucił z boiska Arnau Ortiza za rzekome symulowanie w szesnastce rywali, choć eksperci są zgodni, że Polakom należała się wówczas "jedenastka". "Wojskowi" kończyli mecz w ósemkę i pomimo heroicznej postawy nie zdołali przeciwstawić się szwajcarskim rywalom, a także arbitrowi, który z pewnością nie miał "swojego dnia". Śląsk zgłosi sprawę do UEFA Tuż po ostatnim gwizdku swojej frustracji nie próbował nawet ukryć Jacek Magiera. "Po meczu byłem w pokoju sędziowskim z jednym z małych chłopców, który płakał i powiedziałem do sędziego Strukana: "powiedz mu, co zrobiłeś". To on wypchnął mnie ze swoim asystentem i trzasnął drzwiami. To była jego reakcja na to, co się wydarzyło. Pokazał, że nie panował nad swoimi emocjami" - wyjawił szkoleniowiec Śląska. Na tym jednak historia się nie skończy. Poinformował o tym w piątek prezes klubu. Znając sposób postępowania UEFA, trudno zakładać pozytywne dla Śląska rozwiązanie sprawy. Być może jednak ten protest pozwoli na to, by tego typu historie nie działy się już w przyszłości.