Przed startem sezonu trener Ryszard Tarasiewicz unikał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie na co będzie stać jego zespół. Jednak we Wrocławiu nikt nie ukrywał, że Śląsk ma zatrzeć marne wrażenie, jakie zostawił w poprzednim sezonie. Po powrocie do Ekstraklasy był rewelacją rozgrywek - zajął szóste miejsce i zdobył Puchar Ekstraklasy, ale w kolejnym sezonie grał przeciętnie i dopiero w końcówce zapewnił sobie utrzymanie. Mieli grać ładnie i do przodu, a skończyło się dymisją trenera Tarasiewicz miał ambitne plany. Okres przygotowawczy poświęcił na przestawienie zespołu na grę na dwóch napastników. Śląsk miał grać ładnie, ofensywnie, a pomóc miały w tym ciekawe transfery. Zespół wzmocniono dwoma napastnikami - Argentyńczykiem Cristianem Omarem Diazem (z boliwijskiego CD San Jose) i Łukaszem Gikiewiczem. Wielkie nadzieje wiązano z Przemysławem Kaźmierczakiem, który w barwach FC Porto grał w Lidze Mistrzów. Doszedł także Waldemar Sobota, który błyszczał w 1. lidze. Śląsk rozpoczął obiecująco, bo od remisu z Jagiellonią. "Zły sezon już za nami, teraz może być tylko lepiej" - mówił wtedy Amir Spahić. Kolejny mecz zdawał się to potwierdzać, bo Śląsk pokonał na wyjeździe mającą jeszcze wtedy wysokie aspiracje Cracovię 3-2, jednak potem było już tylko dołowanie. Cztery porażki z rzędu i przedostatnie miejsce w tabeli były dla szefów klubu sygnałami, że czas szukać nowego trenera. Po klęsce z Widzewem (2-5) Tarasiewicza nie uratowało nawet zwycięstwo w Pucharze Polski ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki (1-0). Zespół już bez niego przegrał kolejny mecz (w Kielcach z Koroną 1-2), ale potem drużynę przejął Orest Lenczyk i we Wrocławiu zapomnieli, jak się przegrywa. W ośmiu meczach pod wodzą doświadczonego trenera Śląsk zdobył szesnaście punktów! W efekcie na półmetku sezonu zajmuje dziewiąte miejsce tuż za warszawską Polonią, która miała bić się o mistrzostwo. Sekrety Oresta Lenczyka Chyba żaden z polskich trenerów nie potrafi tak szybko ugasić pożaru w nowym klubie i odmienić gry zespołu. W ostatnim czasie ratował Cracovię i Zagłębie. Pod Wawelem wybrali po minionym sezonie inną koncepcję i dziś "Pasy" są skazane na dramatyczną walkę o utrzymanie. Na Lenczyka postawił Śląsk i był to strzał w dziesiątkę. W czym tkwi tajemnica sukcesu według Oresta Lenczyka? Warto podkreślić, że po przejęciu zespołu nie negował pracy poprzednika, choć oczywiście szybko odcisnął na drużynie swoje piętno. Lenczyk opiera się na metodach wypracowanych we współpracy ze świetnym fizjologiem Jerzym Wielkoszyńskim, podkreślając, że w piłce nie jest najważniejsza wytrzymałość, tylko siła i szybkość. Poprawa dynamiki to jedno, a zmiana taktyki to drugie. Śląsk Tarasiewicza chciał zdominować rywali, grać ofensywną piłkę. Szybko jednak okazało się, że ta taktyka nie przynosiła efektów. Tarasiewicz tłumaczył, że to czego najbardziej brakowało drużynie, to szczęście i skuteczność, ale cóż znaczą te argumenty, gdy przegrywa się mecz za meczem? Lenczyk przesunął punkt ciężkości z ofensywy na defensywę i przestawił zespół na grę z kontry. Najgroźniejszą bronią Śląska są stałe fragmenty gry. Wrocławianie szlifowali ten element za Tarasiewicza, a za Lenczyka przynosi znakomite efekty. To po prostu musiało wypalić, bo Śląsk ma najlepiej dogrywającego piłkarza ligi - Sebastiana Milę i jednego z najlepszych specjalistów od walki w powietrzu - Przemysława Kaźmierczaka. Transfery udane, ale potrzebne następne Swojej szansy jesienią nie wykorzystali tacy piłkarze, jak: Marek Gancarczyk, Łukasz Madej, czy Piotr Ćwielong. Zdecydowanie więcej spodziewano się po królu strzelców ligi boliwijskiej Cristianie Omarze Diazie. W meczu z Cracovią strzelił dwie bramki, wysyłając sygnał, że może liczyć się w walce o tytuł króla strzelców Ekstraklasy. Tymczasem Argentyńczyk jesienią trafił jeszcze tylko raz i to z karnego. To o wiele za mało, jak na jednego z najdroższych piłkarzy w historii klubu. Mimo tego letnie transfery były udane. Waldemar Sobota świetnie zaaklimatyzował się w Ekstraklasie i jesienią był jednym z najlepszych prawoskrzydłowych ligi. Przemysław Kaźmierczak strzelił pięć goli, ale nie tylko tym zapracował na nominację do najlepszych defensywnych pomocników Ekstraklasy. Śląsk zakończył jesień świetną serią, ale przewaga nad strefą spadkową wciąż nie jest bezpieczna. W drużynie tkwi potencjał, jednak jeśli we Wrocławiu pod dowództwem Lenczyka ma być budowany zespół o większych aspiracjach niż tylko środek tabeli, to nie obejdzie się bez wzmocnień. O ile Mila i Kaźmierczak są w czołówce najlepszych ligowców, to przydałoby się sprowadzić po jednym bocznym i środkowym pomocniku, no i rasowego napastnika, zwłaszcza że Vukiem Sotiroviciem zainteresowana jest Wisła Kraków. Marian Kelemen spisuje się w bramce bardzo dobrze, podobnie, jak środek obrony na czele z Piotrem Celebanem, który w minionej rundzie był wyróżniającym się piłkarzem na tej pozycji w Ekstraklasie. Można więc pomyśleć o wzmocnieniu boków obrony, choć nie będzie to łatwym zadaniem, zwłaszcza, że w lidze jest sporo zespołów, dla których to o wiele bardziej palący problem.