Od samego początku mecz Śląsk Wrocław - FC Sankt Gallen był pełen emocji, ale niestety także sporów. Już w 12. minucie Śląsk Wrocław zdobył bramkę, która mogła otworzyć wynik spotkania. Po zagraniu w pole karne, do piłki wyskoczył Sebastian Musiolik, który skierował ją do siatki. Radość wrocławskich kibiców trwała jednak krótko. Po długiej, trwającej aż trzy minuty analizie VAR, sędzia Duje Strukan dopatrzył się przy monitorze VAR spalonego Aleksa Petkova. Decyzja ta była prawidłowa. Piłkarz Śląska znajdował się na pozycji spalonej i w znaczący sposób przeszkadzał bramkarzowi poprzez zasłanianie, a nawet atakowanie go w walce o piłkę, przez co skutecznie uniemożliwił mu interwencję. Wielkie kontrowersje w meczu Śląsk Wrocław - FC Sankt Gallen. Gorąco w końcówce meczu Kolejna kontrowersja miała miejsce już w 74. minucie, kiedy to arbiter początkowo podyktował rzut karny dla Śląska po domniemanym faulu na Alexie Petkovie. Jednak po kolejnej interwencji VAR i obejrzeniu powtórek, Strukan uznał, że Petkov symulował, co poskutkowało anulowaniem karnego i ukaraniem Petkova drugą żółtą kartką, a w konsekwencji czerwoną. Decyzja ta wywołała burzę protestów wśród piłkarzy i kibiców Śląska, choć przyznać trzeba, że była prawidłowa. Mihailo Stevanovic źle przyjął piłkę, a ta odskoczyła mu od nogi. W tym momencie Petkov trącił futbolówkę, a następnie zainicjował kontakt z nogą rywala, próbując wymusić rzut karny. Na powtórkach dokładnie widać, kto jest inicjatorem kontaktu - zawodnik Śląska ewidentnie chciał wymusić "jedenastkę". W związku z tym interwencja VAR była wskazana. Całe spotkanie było przerywane licznymi przerwami i szarpaną grą, a arbiter wyraźnie nie panował nad zawodnikami. Drugą połowę meczu przedłużono o 12 minut, jednak ostatecznie zakończyła się ona dopiero po 24 minutach doliczonego czasu. Atmosfera na boisku była napięta, a decyzje sędziego tylko podsycały frustrację obu drużyn. Śląsk Wrocław czuje się pokrzywdzony. Czy VAR powinien interweniować tyle razy? Wydawało się, że to koniec kontrowersji, jednak w dziewiątej minucie doliczonego czasu gry sędzia ponownie skorzystał z VAR-u. Tym razem analizowano zagranie piłki ręką Nahuela w polu karnym Śląska. Po obejrzeniu powtórek chorwacki arbiter Strukan zdecydował o przyznaniu rzutu karnego dla gości, co jest prawidłową decyzją, gdyż ręka w sposób nienaturalny powiększyła obrys ciała (nie ma tu znaczenia, że nastrzelenie było z dość bliskiej odległości). Nahuel, który wcześniej sprowokował rzut karny, zaczął przepychać się z zawodnikami FC Sankt Gallen, za co został ukarany czerwoną kartką. Do wykonania rzutu karnego podszedł Christian Witzig, którego strzał wybronił Rafał Leszczyński, a na trybunach wybuchła euforia. Niestety, dla wrocławian, do akcji wkroczyli sędziowie VAR, którzy wyłapali, że bramkarz Śląska przedwcześnie opuścił linię bramkową, co skutkowało powtórzeniem rzutu karnego. Przy drugiej próbie goście nie zmarnowali okazji i zdobyli gola, który przesądził o ich awansie. Skandal w końcówce meczu Śląsk - FC Sankt Gallen. Powinien być rzut karny Ostatnie minuty spotkania były prawdziwym horrorem dla wrocławian. Śląsk rzucił się do desperackiego ataku, wiedząc, że awans ucieka im z rąk. W 22. minucie doliczonego czasu gry doszło do kolejnej kontrowersyjnej sytuacji, kiedy to sędzia zdecydował się ukarać Ortiza drugą żółtą kartką za rzekome symulowanie faulu w polu karnym. Decyzja ta wywołała falę oburzenia na boisku, prowadząc do kolejnych przepychanek, nad którymi arbiter zupełnie nie potrafił zapanować. Niestety, patrząc na dostępne powtórki, trudno jest zrozumieć decyzję Chorwata. Wydawało się, że po chwili ponownie zainterweniują sędziowie VAR, lecz tak się jednak nie stało i pozostaje pytanie, dlaczego? Arnau Ortiz biegł z piłką w bocznym sektorze pola karnego, a Isaac Schmidt próbował wybić mu futbolówkę. Defensor nie trafił w piłkę, a w lewą nogę zawodnika Śląska, a następnie w prawą, powodując jego upadek. Już pierwszy kontakt z nogami, wytrącił z równowagi Ortiza, co stanowiło przewinienie. Arbiter podjął odważną decyzję o symulacji, choć niestety trudno znaleźć argumenty, stanowiące za słusznością tej decyzji. Z pewnością nie była to symulacja. Nie obyło się także bez incydentów poza sportowych. Na początku drugiej połowy sędzia słusznie przerwał mecz po tym, jak bramkarz FC Sankt Gallen był rasistowsko obrażany przez jednego z kibiców. Choć ta decyzja była jedną z nielicznych trafnych w wykonaniu Duje Strukana, to całe spotkanie pozostawiło ogromny niesmak zarówno u zawodników, jak i kibiców. Ostatecznie Śląsk Wrocław, mimo heroicznej walki i zwycięstwa w rewanżu, odpadł z eliminacji Ligi Konferencji. Jednak to nie wynik sportowy, a kontrowersyjne decyzje sędziego będą długo wspominane po tym meczu. Nie ma co się dziwić, gdyż Chorwat wypadł bardzo kiepsko, o czym świadczy m.in. liczba interwencji VAR.