<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/slask-wroclaw-pogon-szczecin,6040" target="_blank">Relacja na żywo z meczu Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin</a><a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/slask-wroclaw-pogon-szczecin,id,6040" target="_blank">Relacja na żywo z meczu Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin na urządzenia mobilne</a> Wrocławianie zaczęli spotkanie z impetem i po pierwszych minutach wydawało się, że są bardzo zdeterminowani, by szybko wyjść na prowadzenie. Z trudnych pozycji uderzali Erik Exposito oraz Filip Marković i wyglądało na to, że wkrótce Śląsk stworzy sobie dogodniejsze okazje. Zamiast tego, gospodarze w kolejnych minutach cofnęli się i oddali inicjatywę Pogoni. Ta błysnęła po 20 minutach, gdy Adam Frączczak znakomicie opanował piłkę na linii pola karnego w otoczeniu dwóch obrońców. Przewrócił się, a sędziemu Pawłowi Raczkowskiemu w podjęciu decyzji pomógł VAR. Samo szarpanie za koszulkę przez Israela Puerto nie spowodowało pewnie upadku Frączczaka, ale dało sędziemu mocny argument do podyktowania jedenastki. Do rzutu karnego podszedł sam poszkodowany. Mocne uderzenie Frączczaka wyczuł Matusz Putnocky, ale piłka odbiła się od rąk bramkarza i wpadła do bramki. W 23. minucie Pogoń prowadziła 1-0. Puerto odkupił swoje winy już sześć minut później. Z rzutu rożnego dośrodkował Robert Pich, a obrońca Śląska urwał się spod opieki rywali. Dante Stipica był bliski obronienia jego strzału, lecz ostatecznie piłka znalazła drogę do siatki. Wrocławianie objęli prowadzenie jeszcze przed przerwą - w doliczonym czasie gry. Kontratak wyprowadził Exposito, obsługując świetnym podaniem bardzo szybkiego Przemysława Płachetę. Skrzydłowy o ułamki sekund wyprzedził Stipicę, po czym skierował piłkę do pustej bramki. Tuż po przerwie nacisnęła Pogoń - swoich szans szukali Kamil Drygas i Sebastian Kowalczyk, lecz w bramce świetnie spisywał się Putnocky. Śląsk przyjął rywala na swojej połowie i skupiał się na kontratakach. I niewiele brakowało, a w ten sposób podwyższyłby prowadzenie. Najpierw Stipica instynktownie obronił strzał Płachety, później dwukrotnie zaatakował Marković. Za pierwszym razem podał jednak zbyt lekko, za drugim - w sam raz, ale Exposito nie zamienił dogrania na bramkę. Niewykorzystane okazje się mszczą - to wiadomo nie od dziś. Pięć minut przed końcem spotkania kapitalną akcję przeprowadził Sebastian Kowalczyk, wykładając piłkę do wprowadzonego z ławki Kacpra Smolińskiego. 19-latek uderzył po krótkim rogu i piłka zanim wpadła do bramki odbiła się jeszcze od słupka. 2-2!