Kibice na Stadionie Miejskim we Wrocławiu zobaczyli ciekawy mecz, toczony w dobrym tempie. Więcej sytuacji bramkowych mieli przyjezdni, ale Śląsk miał Mariana Kelemena i był bliższy zwycięstwa, bo gola i prowadzenie stracił dopiero w 84. min. Przed meczem szkoleniowcy wrocławskiej ekipy mówili, że aby myśleć o korzystnym wyniku nie wystarczy tylko grać dobrze pressingiem, ale trzeba też umiejętnie i szybko przechodzić z obrony do ataku i odwrotnie. Nikt się chyba jednak nie spodziewał, że to wrocławskiemu zespołowi przyjdzie prowadzić grę. Taka taktyka powinna Legii przynieść gola już w ósmej minucie, ale Ondrej Duda z sześciu metrów trafił w Kelemena. W 17. minucie najpierw obrońcy Śląska w ostatniej chwili zdołali wybić piłkę, a chwilę później Duda nie trafił z czterech metrów. Te kilka sytuacji sprawiło, że Śląsk zaczął się coraz bardziej cofać i inicjatywę przejęła Legia. Efektem była kolejna bramkowa okazja, ale Kelemen fenomenalnie obronił uderzenie Miroslava Radovicia. Brak skuteczności mógł się na przyjezdnych zemścić. Po szybkiej wymianie kilku podań w idealnej sytuacji znalazł się debiutujący w Śląsku Flavio Paixao, ale zamiast przymierzyć, huknął z kilku metrów i posłał piłkę w trybuny. Później mecz się wyrównał, a oba zespoły po jednym razie zagroziły bramce rywali. Najpierw po kolejnym ładnym zagraniu za plecy pary stoperów gospodarzy w idealnej sytuacji znalazł się Radović, ale nie potrafił trafić w bramkę. W odpowiedzi po dwójkowej akcji Marco Paixao z Flavio Paixao ten drugi uderzał z ostrego konta i Duszan Kuciak nie utrzymał piłki w rękach, ale jego partnerzy z obrony zdążyli zażegnać niebezpieczeństwo. Po zmianie stron tempo gry nieco siadło. Inicjatywę ponownie przejął Śląsk a Legia czekała na własnej połowie. Ponieważ jedni mieli problem z przebiciem się przez dobrze zorganizowaną obronę, a drudzy z dokładnym rozegraniem kontrataku, sytuacji podbramkowych praktycznie nie było. Aż do 65. minuty. Wówczas w zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła w rękę Dossa Juniora i sędzia Paweł Gil podyktował rzut karny dla Śląska. Do piłki podszedł Marco Paixao. Portugalczyk wyczekał Kuciaka i pewnym uderzeniem trafił do siatki. Od tego momentu zaczęły się znowu emocje. Już cztery minuty później Michał Kucharczyk mógł doprowadzić do remisu, ale minimalnie przestrzelił z pola karnego. Potem ponownie skrzydłowy gości miał szansę na gola, ale jego strzał został w ostatniej chwili zablokowany. Jeszcze lepszą okazję miał w 77. min, ale przegrał pojedynek sam na sam z Kelemenem. Pokonać bramkarza Śląska udało się gościom dopiero w 84. min. Po mocnym wrzucie z autu piłka trafiła w polu karnym do Radovicia. Pomocnik Legii efektownie ją opanował stojąc tyłem do bramki i mocnym uderzeniem z półobrotu doprowadził do remisu. W ostatnich minutach obie ekipy już bardziej broniły wyniku niż szukały kolejnych okazji i na boisku więcej było przepychanek niż gry. Po meczu powiedzieli: Henning Berg (trener Legii): "Dwa tygodnie temu mieliśmy szkolenie w PZPN i rozmawialiśmy też na temat rzutów karnych. To, co się stało dzisiaj, odbiegało od książkowych definicji karnego. Sędzia powinien być na sto procent pewny, kiedy dyktuje "jedenastkę", bo może skrzywdzić którąś z drużyn. To była zła decyzja arbitra i możemy powiedzieć, że zabrakło nam w tym elemencie szczęścia. Zagraliśmy bardzo dobrze ofensywnie i mogę być zadowolony, bo mieliśmy dużo sytuacji bramkowych. Do przerwy mogliśmy zdobyć z trzy, cztery gole. Sytuacje były, ale można się zastanawiać jeszcze nad jakością tych akcji, skoro gole nie padły. Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo, a więc nie możemy być zadowoleni z końcowego wyniku". Tadeusz Pawłowski (trener Śląska): "Oglądaliśmy dobry mecz. Wysokie tempo, dużo sytuacji bramkowych. Tak się mecz ułożył, że Legia pierwsza stworzyła sytuację bramkową, ale my też mieliśmy do przerwy dwie świetne okazje. W drugiej połowie przez pół godziny tak zdominowaliśmy Legię, jak żaden inny zespół w Polsce by tego nie zrobił. Prowadziliśmy i może w końcówce zabrakło trochę siły. Szkoda, że kontuzji nabawili się Stevanović i Tom, bo to trochę wpłynąć mogło na naszą grę. Bramkę straciliśmy w prostej sytuacji. Zawodnik nie ma prawa przyjąć piłkę i się z nią obrócić w polu karnym. Podobna była sytuacja w meczu z Ruchem Chorzów i też kosztowała nas stratę bramki. Brawa dla moich chłopców, bo wystąpiła dzisiaj drużyna i zagraliśmy najlepszy mecz na wiosnę. Musimy na fali optymizmu zagrać w Lubinie za tydzień podobnie, a może nawet jeszcze lepiej". Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 1-1 (0-0) Bramki: 1-0 Marco Paixao (66. - rzut karny), 1-1 Radović (84.) Żółta kartka: Śląsk Wrocław - Tom Hateley. Legia Warszawa - Raphael Augusto, Dossa Junior, Ivica Vrdoljak. Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 14 833. Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Krzysztof Ostrowski, Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba - Sylwester Patejuk (73. Lukas Droppa), Tom Hateley, Dalibor Stevanović (83. Paweł Zieliński), Flavio Paixao, Robert Pich - Marco Paixao. Legia Warszawa: Dusan Kuciak - Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Dossa Junior, Tomasz Brzyski - Raphael Augusto (66. Henrik Ojamaa), Tomasz Jodłowiec, Ivica Vrdoljak, Miroslav Radović, Michał Żyro (66. Michał Kucharczyk) - Ondrej Duda (57. Władimir Dwaliszwili). Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy