Śląsk Wrocław bardzo dobrze rozpoczął sezon 2021/22. Skutecznie grał w kwalifikacjach europejskich pucharów, do których niespodziewanie się zakwalifikował na finiszu poprzednich rozgrywek. W Ekstraklasie do dziewiątej kolejki pozostawał bez przegranej, bijąc po drodze mistrza Polski, Legię Warszawa w meczu, na który pofatygowało się aż 21.997 widzów. Pod koniec września WKS był wiceliderem tabeli, z nastaniem jesieni coś w szeregach "Wojskowych" się zacięło. W hicie 10. kolejki. meczu na szczycie piłkarze trenera Jacka Magiera ulegli Lechowi w Poznaniu 0-4 i potem wszystko się popsuło. Od tej pory Ślązacy w 11 spotkaniach wygrali jedynie dwa razy, raz zremisowali i ośmiokrotnie przegrali. Siedem punktów, które od tej pory wrocławianie zdobyli stawia ich w tym okresie na przedostatnim miejscu w Ekstraklasie, gorsi są tylko dolnośląscy sąsiedzi z Lubina. Dodatkowo Śląsk odpadł z Pucharu Polski po bezbarwnym meczu z nisko notowanym Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Śląsk Wrocław w głębokim kryzysie Niepokojem musi napawać postawa Śląska w pierwszym meczu po przerwie zimowej - WKS gładko uległ 0-2 w Gdańsku Lechii, która też nie zagrała wielkiego meczu. To czwarta z rzędu porażka Śląska w lidze, obecnie wrocławianie zajmują 10. miejsce w Ekstraklasie, ale mają tylko sześć punktów nad strefą spadkową, a ta przewaga może się zmniejszyć, gdy Legia Warszawa rozegra zaległy mecz. Co się stało, że jest tak źle? Bo przecież jest uznany trener, nowatorski pomysł na grę, infrastruktura, duże miasto i piłkarska tradycja. Traf chciał, że żaden z byłych znanych piłkarzy nie chciał się wypowiadać o sytuacji w Śląsku. Nie dlatego, że są niewychowani, ale wielu z nich pracuje na rzecz Śląska w klubowej akademii i byłoby im niezręcznie. Z jednej strony to miło, że byli zawodnicy znaleźli zajęcie w macierzystym klubie, z drugiej strony jak jest ciepło i miło wówczas trudniej wyjść z kryzysu, bo wszyscy udają, że jest w porządku. W myśl zasady znanej z filmu "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Legenda Śląska, wyrazisty trener Ryszard Tarasiewicz chętnie by cos powiedział, ale mu nie wypada. Niedawno wrócił na karuzelę i prowadzi I-ligową Arkę Gdynia, niezręcznie krytykować mu kolegę po fachu. Inna legenda Śląska, Tadeusz Pawłowski przed wiosenną inauguracją mówił nam: - Śląsk musi iść w górę, a do tego potrzebny jest dobry rezultat w Gdańsku. Te dwa pierwsze mecze będą dla nas kluczowe - sześć punktów w spotkaniach wyjazdowych z Lechią i potem w Łęcznej pozwolą myśleć o ataku na 4-5 miejsce. Dwa punkty lub mniej w tych dwóch spotkaniach każą patrzeć za siebie. Nie mówię tu oczywiście o spadku z Ekstraklasy, ale we Wrocławiu mamy tak piękne piłkarskie tradycje i 10. czy 12. miejsce nikogo nie satysfakcjonuje. Już wiadomo, że z Gdańska Ślązacy wyjechali z pustymi rękami, a ja jestem mądrzejszy dzięki rozmowie, którą przed meczem uciąłem sobie z jednym członkiem delegacji wrocławskiego klubu na mecz. Działacz był pełen nadziei i pozytywnie oceniał sytuację w Śląsku. - Sprzedaliśmy Erika Exposito i Mateusza Praszelika, wcześniej Rafała Makowskiego. Nie mamy bogatego właściciela, dzięki tym ruchom nasza sytuacja jest korzystna, a budżet stabilny. Tu dochodzimy do sedna - co jest sukcesem dla klubu miejskiego jak Śląsk Wrocław? Wysokie miejsce w tabeli, czy zbilansowany budżet? Oczywiście, chciałoby się tego i tego. Jesteśmy dopiero po pierwszej kolejce rozgrywek po przerwie zimowej i nikt przecież nie wymaga od Śląska awanturniczej polityki transferowej, a odpowiedzialność finansowa musi stać na pierwszym miejscu w tych niepewnych czasach, jednak gdy spojrzy się na tabelę PKO BP Ekstraklasy można mieć wątpliwości. Czy przypadkiem w śląskiej stolicy nie wyleją dziecka z kąpielą? Nazywając rzeczy po imieniu - zimnym prysznicem będzie zaangażowanie WKS w "walkę o spadek" (copyright by Franciszek Smuda), a spadek z ligi - kompletną katastrofą. Mój interlokutor rozglądając się po pustawych trybunach gdańskiej Polsat Plus Areny zapytał: - Czy ludziom w Gdańsku znudziła się Ekstraklasa? Pytanie ze wszech miar zasadne i temat na dłuższą dyskusję, ale czy we Wrocławiu nie mają podobnego, a nawet głębszego problemu? Ludzie głosują nogami i zaryzykuję, że od otwarcia nowoczesnych stadionów na mecze we Wrocławiu przychodzi średnio jeszcze mniej widzów niż w Gdańsku. Nie chodzi o to, by się licytować, bo problem frekwencyjny jest w całym kraju. Po tej pouczającej trójmiejsko-wrocławskiej rozmowie, mimo niskiej temperatury, przyszło mi do głowy, że może piłkarzom Śląska jest za ciepło? Mieszkają w fajnym mieście, presja niewielka (mało kto chodzi na mecze), właściciel jest bardziej zajęty wynikiem finansowym niż sportowym. Oczywiście rację ma Tadeusz Pawłowski, który mówi, że "ta pozycja nikogo we Wrocławiu nie satysfakcjonuje". Jako niewielkie usprawiedliwienie drużyny Jacka Magiery można przyjąć, że jego ekipa jest w przebudowie. Odchodzących Praszelika, Exposito i Makowskiego mają zastąpić Artur Szuszenaczew, Patrick Olsen i Patryk Lipski. Oby to były wzmocnienia na miarę Dennisa Jastrzembskiego, który w Gdańsku był najjaśniejszą postacią w szeregach Śląska. Ci trzej wymienieni gracze są w okolicy "trzydziestki", nie wiem czy zbawią Śląsk i mam wątpliwości czy Lipski da wartość dodaną, ale nie takie cuda Ekstraklasa widziała. W kolejnym spotkaniu Śląsk zmierzy się w meczu o wybitnie ekstraklasowej porze (piątek godz., 18) z Górnikiem Łęczna. Gospodarze, którzy są tuż nad strefą ligowego zrzutu, na pewno będą walczyli o życie. Pytanie czy gracze Śląska będą chcieli umierać na boisku? Kilku z nich (Dino Stiglec, Robert Pich, Matus Putnocky, Waldemar Sobota, który przywitał się z powrotem ze Śląskiem dając ogłoszenie do gazety, innych pozytywów brak) kończą się kontrakty z końcem sezonu i są wyraźnie po drugiej stronie rzeki. Jeśli drużyna trenera Jacka Magiery nie weźmie się do roboty od zaraz czeka ją heroiczna walka o utrzymanie, krew, pot i łzy. Oby były to łzy szczęścia na zakończenie rozgrywek. A przecież w tym roku przypada 10-lecie ostatniego tytułu mistrzowskiego dla Śląska, miło byłoby ten jubileusz uczcić w dobrej atmosferze. Łącznikami z tamtym czasem są obrońcy Piotr Celeban i Mariusz Pawelec, którzy wciąż grają dla rezerw Śląska w II lidze. Maciej Słomiński