Jakub Żelepień, Interia: Pamięta pan z lekcji języka polskiego w szkole epoki literackie? Patryk Załęczny, prezes Śląska Wrocław: Pamiętam z tego względu, że kończyłem profil humanistyczny, natomiast zastanawiam się, jakie będzie następne pytanie. Mam nadzieję, że o nowej epoce w historii Śląska Wrocław. Poniekąd. Pomyślałem sobie bowiem, że końcówka poprzedniego sezonu to romantyzm (powrót do klubu Jacka Magiery, dramatyczna walka o utrzymanie), z kolei bieżące rozgrywki to pozytywizm (praca u podstaw, rozwój poszczególnych piłkarzy). Podpisałby się pan pod takim porównaniem? - Tak, i to również z powodów bardzo osobistych, ponieważ na maturze pisałem właśnie o motywach miłości w epoce romantyzmu. Teraz natomiast, jako prezes klubu, zdecydowanie bliżej mi do pozytywizmu i pracy u podstaw, bo to na tym musimy się skupiać w Śląsku. Myślę, że wychodzi nam to całkiem dobrze nie tylko od strony sportowej, ale również organizacyjnej, o czym może świadczyć chociażby frekwencja na naszym stadionie. Po pozytywizmie nadszedł czas na Młodą Polskę. A może we Wrocławiu zamiast Młodej Polski będzie Mistrzostwo Polski? - Nie chcemy pompować balonika, który i tak już mocno został napompowany, natomiast to, że Śląsk jest liderem, nie jest dziełem przypadku. Wiele osób mówi o tym, że mamy dużo szczęścia, ale nie zgodzę się, że to ono jest kluczowe. Wykonujemy dobrą, uczciwą pracę u podstaw, która procentuje. Mamy trzy punkty przewagi nad Jagiellonią Białystok, kolejne drużyny tracą do nas osiem-dziewięć "oczek", więc to są już naprawdę pokaźne cyfry, zwłaszcza że do rozegrania pozostało tylko piętnaście meczów. Z drugiej strony chcemy, aby kibice pamiętali, w jakim miejscu WKS był jeszcze w kwietniu i maju. Musimy twardo stąpać po ziemi, choć oczywiście celujemy wysoko. Śląsk Wrocław dokonał pierwszego transferu w zimie. To jednak nie koniec Zostawmy poetyckie porównania, bo zarządzanie klubem to przede wszystkim proza dnia codziennego. Przy czym, jako prezes, ma pan najwięcej pracy? - Musimy przebudować i wzmocnić wszystkie działy, jeśli chodzi o promocję, marketing, sprzedaż, komunikację. Widzę ogromny potencjał w merchandisingu i moim głównym celem jest rozwój tego właśnie elementu. Pracujemy intensywnie nad otwarciem centrum kibica, które będzie czymś więcej niż fan shopem. Sympatycy Śląska będą mogli się tam spotykać z piłkarzami, kupować gadżety, brać udział w różnych wydarzeniach. Jestem rozczarowany tym, jak wyglądało to do tej pory, bo uważam, że nasze możliwości są ogromne. Nie da się jednak wszystkiego zmienić od razu, musimy działać krok po kroku. Jeśli natomiast chodzi o sferę sportową, to znakomicie współpracuje mi się z Davidem Baldą i Jackiem Magierą. Na bieżąco rozmawiamy, analizujemy, szukamy nowych rozwiązań. Padło nazwisko Jacka Magiery, więc chcę zapytać, jakim jest on pracownikiem. - Świetny człowiek, a właśnie takimi lubię się otaczać. Jacek Magiera rozumie potrzeby innych, potrafi dotrzeć do głów swoich piłkarzy. To było kluczowe, bo przecież trener pracuje w dużej mierze z tymi samymi zawodnikami, którzy kilka miesięcy temu musieli bronić się przed spadkiem. To menedżer z prawdziwego zdarzenia, który szybko zyskał sympatię wśród wszystkich pracowników klubu. Często podczas dyskusji o Śląsku jednym tchem wymienia się nazwiska Jacka Magiery i Erika Exposito. Latem nie brakowało takich, którzy pukali się w czoło, gdy odrzucaliście korzystne oferty za hiszpańskiego napastnika. Czy jednak teraz, po kilku miesiącach, można powiedzieć, że zatrzymanie go w klubie już się zwróciło w postaci bramek, punktów, frekwencji i sprzedawanych koszulek z numerem 9? - Zdecydowanie, mogę tylko przytaknąć. Latem podjęliśmy wspólną decyzję o zatrzymaniu Erika, zawodnik postanowił, że nie będzie walczył w Europie, lecz o Europę w barwach Śląska. Opłaciło się - napastnik jest w fantastycznej formie, udowadnia swoją wartość we Wrocławiu, jest gwiazdą drużyny i całego miasta. Pod względem marketingowym Exposito wykonuje niesamowitą pracę dla klubu, nie chodzi tylko o sprzedaż koszulek. Zawsze przyciąga tłumy na różnego rodzaju akcje zewnętrzne, walnie przyczynia się też do zwiększania frekwencji na stadionie. A co dalej? Kontrakt wygasa 30 czerwca. - Rozmowy trwają, zdajemy sobie sprawę, że wraz z kolejnymi zdobywanymi bramkami jego wartość wzrasta, ale jednocześnie przyciąga też coraz większe zainteresowanie klubów polskich, a przede wszystkim zagranicznych. Sam Erik wie, że w wieku 28 lat będzie mógł podpisać najprawdopodobniej ostatni naprawdę duży kontrakt i zabezpieczyć swoją przyszłość. My na pewno zrobimy wszystko, żeby zatrzymać piłkarza we Wrocławiu, natomiast nie będziemy tworzyć kominów płacowych, bo kiedyś już tak w tym klubie postępowano i wiemy, że nie skończyło się to dobrze. W każdym razie sądzę, że negocjacje mogą potrwać do marca lub kwietnia. Skoro jesteśmy przy negocjacjach, muszę zapytać, jakie są aktualne losy sprzedaży klubu. Wiemy, że Miasto Wrocław rozmawia z firmą Westminster Polska S.A., natomiast letnia wycena Śląska (8 milionów złotych) już dawno jest nieaktualna. - To są pozytywne, obiecujące rozmowy. Co ważne, obie strony mają wspólny punkt widzenia - chcą, aby Śląsk się rozwijał. Sprzedaż spółki miejskiej nie jest jednak łatwą sprawą, oznacza bowiem mnóstwo formalności i długich procedur prawnych. Miasto musi mieć stuprocentową pewność, że podmiot, który wyraża zainteresowanie taką transakcją, stać na długoterminowe finansowanie klubu. Nikt nie chce sytuacji, w której za rok czy dwa okazałoby się, że Wrocław musiałby po raz kolejny ratować Śląska, odkupując go z rąk zadłużonego właściciela prywatnego. Kiedy możemy spodziewać się jakichś wiążących decyzji? - Myślę, że będziemy wiedzieć więcej na początku przyszłego roku, w pierwszych tygodniach stycznia. Wówczas powinna zapaść decyzja, w jakim kierunku pójdzie współpraca z firmą Westminster. Wycena klubu, o której pan wspomniał, jest nieaktualna z uwagi na to, że kiedy była przygotowywana, klub bronił się przed spadkiem. Obecna sytuacja jest zupełnie inna, wielu piłkarzy znajduje się w fantastycznej formie. Ile jest wart Śląsk - tego jednak nie jestem w stanie powiedzieć. Miasto musi zamówić nową wycenę. Ogromne problemy pucharowicza, prawie 30 milionów straty. Co z licencją na grę w Ekstraklasie? Sporo było na początku tej rozmowy o literaturze, więc na koniec zapytam, co godnego polecenia czytał ostatnio prezes lidera Ekstraklasy. - Nie jest to nic poetyckiego, ale czytałem autobiografię Zlatana Ibrahimovicia, który jest człowiekiem niezwykle pewnym siebie. Podoba mi się jego podejście do życia, do treningu, jego etos pracy. Doceniam też to, że pomimo wieku cały czas chciał się rozwijać. Pamiętamy przecież, że w wieku 41 lat Ibrahimović grał jeszcze w piłkę na wysokim poziomie. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia