Plaku twierdzi, że w 2014 roku Śląsk oczekiwał od niego, że zgodzi się na obniżenie zarobków z 14 tys. euro do 5 tys. Piłkarz zgodził się na 25-procentową redukcję lub wypożyczenie do innego klubu, ale jego propozycja nie została zaakceptowana. W efekcie trafił do rezerw i wprowadzono mu bardzo ostry reżim treningowy. "Powiedział, że kazano mu trenować rano, po południu i wieczorem, przez sześć dni w tygodniu, kiedy nie zgodził się na obniżenie wynagrodzenia do mniej niż połowy z tego, co miał zapisane w kontrakcie" - napisano w oświadczeniu wydanym przez Międzynarodową Federację Piłkarzy Zawodowych (FIFPro). "Jakiś czas trenował sam z zamocowaną kamerą, aby sprawdzić, czy się nie obija podczas 14-godzinnego dnia. Nakazano mu wykonywać upokarzające prace jak rozdawanie klubowych gazet w centrum handlowym, trenowanie w starym stroju i nadzorowanie treningów siedmiolatków" - to dalszy ciąg oświadczenia wydanego przez Międzynarodową Federację Piłkarzy Zawodowych (FIFPro). Co na to Śląsk Wrocław? Rzecznik prasowy klubu Krzysztof Świercz odmówił komentarza do czasu wydania orzeczenia przez Sportowy Sąd Arbitrażowy (CAS). "Zrobili wszystko, żeby zniszczyć moją psychikę. Prawie im się udało. Dwukrotnie myślałem o porzuceniu gry w piłkę. Kiedyś, gdy moja żona była w ciąży, zapytała mnie: Dlaczego to robisz? Odpowiedziałem, że robię to dla niej i naszego syna" - taką wypowiedź Plaku cytuje Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych (FIFPro).