Ulubieniec wrocławskich kibiców był pierwszoplanową postacią w drużynie prowadzonej przez Oresta Lenczyka. W rozgrywkach Ekstraklasy zanotował łącznie 27 spotkań, większość oczywiście w pierwszym składzie i zaliczył trzynaście asyst, najwięcej spośród wszystkich zawodników w lidze. "Milowy" prywatnie jest jednak bardzo pokornym człowiekiem i nie przypisuje sobie indywidualnych osiągnięć. Podkreśla, że liczy się dla niego przede wszystkim dobro zespołu. - Nosić opaskę kapitana w takiej drużynie to dla mnie duży zaszczyt. To był dla nas szalenie trudny sezon, ale szczerze mówiąc, jesteśmy dumni z tego, co udało nam się osiągnąć. Cieszę się, że w ostatnim meczu przełamaliśmy złą passę i pokazaliśmy wrocławski charakter - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL popularny "Roger", który podczas meczu z Wisłą w Krakowie wypracował gola na wagę mistrzowskiego tytułu. Lider świeżo upieczonych mistrzów Polski asystował z rzutu wolnego. To dzięki niemu stałe fragmenty stały się zabójczą bronią wrocławian. Jego nieobecność w szerokiej kadrze na Euro 2012 może budzić uzasadnione wątpliwości, choć nie jest tajemnicą, iż pochodzący z Koszalina zawodnik nigdy nie był faworyzowany przez selekcjonera reprezentacji Franciszka Smudę. Pod jego wodzą Mila rozegrał zaledwie dwa spotkania, które trudno uznać za wartościowe sprawdziany. - Absolutnie nie mam do niego żadnych pretensji. Szanuję go jako trenera i tyle - dodał Mila. Niespełna 30-letniemu piłkarzowi pozostaje więc cieszyć się z klubowych sukcesów. - Jak świętowaliśmy mistrzostwo? Oj, chyba tego nie mogę zdradzić. Na pewno było wesoło i do łóżka nie położyliśmy się zbyt wcześnie. Ale taki dzień nie zdarza się często, więc pozwoliliśmy sobie na huczne świętowanie - zakończył Mila. Konrad Kaźmierczak