Czwartkowe spotkanie rozstrzygnęło się już w pierwszych połowie, dzięki dwóm trafieniom Marka Saganowskiego. Napastnik Legii w 32. minucie zdobył bramkę, dzięki dokładnemu podaniu Michała Kucharczyka, a tuż przed przerwą wykorzystał nieporozumienie w szeregach obrony Śląska i ustalił wynik meczu. Kluczem do zwycięstwa Legii było m.in. wyłączenie z gry Sebastiana Mili. Pomocnik Śląska przyznał, że spotyka się z tym w każdym meczu, ale wówczas stara się wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się na boisku. - Teraz jednak Legii udało się mnie zneutralizować. Rywale byli lepsi i w każdej formacji nas przewyższali. Pokazali naprawdę duży potencjał - zaznaczył. Bramkarz Rafał Gikiewicz dodał, że Legia zdominowała grę w pierwszej połowie i stratę dwóch bramek będzie bardzo trudno odrobić. - Skoro byli szybsi, to może powinniśmy częściej przerywać akcje faulami. Teraz trzeba wygrać w ligowym spotkaniu z Pogonią Szczecin i pojechać do Warszawy. W Lidze Mistrzów drużyny odrabiają i trzybramkową stratę, więc czemu w PP nie mielibyśmy odrobić dwóch goli - zaznaczył. Mila przypomniał, że w ubiegłym sezonie Śląsk prowadził w meczu ligowym z Legią w Warszawie 2-0 (spotkanie zakończyło się zwycięstwem wrocławian 2-1 - przyp. red.). - Oczywiście dzisiaj jesteśmy rozczarowani i trudno cokolwiek powiedzieć po porażce. W Warszawie udawało nam się jednak wygrywać i mam nadzieję, że nie wszystko jest stracone - podkreślił. Obrońca Marek Wasiluk dziękował po meczu wrocławskim kibicom, którzy mimo niekorzystnego wyniku do ostatniej minuty głośno dopingowali swoją drużynę. - Należy im się wielki szacunek, bo nieśli nas przez 90 minut. Nasze szanse na zdobycie PP zmalały, ale przed nami jeszcze 90 minut - dodał. W niedzielę wrocławianie zmierzą się na własnym boisku w meczu ligowym z Pogonią Szczecin. Rewanżowe spotkanie PP zaplanowane zostało natomiast na 8 maja.