Nie za dobrze dzieje się ostatnio w Śląsku Wrocław. Niska, dopiero 14. pozycja w tabeli Ekstraklasy, na trybunach transparent "Stop Ukrainizacji Polski", teraz portal tuwroclaw.com podaje informację, że przez 4 lata klub otrzymał 4,5 miliona zł od wrocławskiego ogrodu zoologicznego. Sprawa bulwersująca, bo przecież te środki można by przeznaczyć na sympatyczne zwierzaki. Śląsk Wrocław od lat jest własnością miejską, ze wszystkimi plusami i minusami tego rozwiązania. Plusem jest na pewno swego rodzaju stabilność w tych niepewnych czasach. Minusy to pozostawanie zawodowego klubu sportowego na garnuszku miasta i finansowanie go z pieniędzy publicznych, co wydawało się, jest reliktem czasów słusznie minionych. Dochodzi wówczas do takich patologii jak ta we Wrocławiu. Otóż portal tuwroclaw.com opublikował informację, że wrocławski ogród zoologiczny przez 4 lata - od maja 2018 do maja 2022 roku - zapłacił Wrocławskiemu Klubowi Sportowemu “Śląsk Wrocław" ponad 4,5 mln zł. Za co? Za "najem nieruchomości", na nowym stadionie WKS przy al. Śląskiej (chodzi głównie o lożę VIP) i na starym, przy ul. Oporowskiej - powierzchnie i ogrodzenie stadionu. Jest to oczywisty sposób transportu publicznych pieniędzy do klubu piłkarskiego. A przecież powinno być na odwrót - to sportowcy powinni wspomóc zwierzaki, zwłaszcza że wrocławski ogród zoologiczny jest największy w Polsce, jest też jednym z najbardziej znanych - przez lata rozsławiali go państwo Hanna i Antoni Gucwińscy. Maciej Słomiński, Interia