Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj! Mariusz Rumak poprowadził Śląsk po raz trzeci - bilans jego drużyny to dwa remisy i jedno zwycięstwo. W Poznaniu było widać, że piłkarze z Wrocławia są dobrze ustawieni i zmotywowani - to zasługa nowego szkoleniowca. Sam Rumak dba zresztą o ducha w zespole - po meczu w Poznaniu wrócił z drużyną autokarem do Wrocławia, choć mógł zostać, bo przecież w okolicy ma swój dom. Szkoleniowiec wolał jednak być ze swoimi podopiecznymi, a po przyjeździe do Wrocławia wsiadł w prywatny samochód i pokonał 180 km w drugą stronę. W weekend piłkarze Śląska dostali bowiem wolne. - Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudny mecz, bo grać z mistrzem Polski i to na jego trudnym terenie przy kilkunastu tysiącach ludzi nie jest łatwo. A my potrzebujemy punktów, bo jesteśmy, czy też byliśmy pod kreską - mówił szkoleniowiec wrocławian. - Mecz nam się dobrze ułożył, chcieliśmy zagrać ofensywnie, bo już czas na zwycięstwa. Remisami się nie utrzymamy w Ekstraklasie. Po strzelonej bramce zapanowała jakaś nerwowość, zaczęliśmy wybijać piłkę, a nie grać w nią. Lech przejął inicjatywę, ale wynik się nie zmienił. A w przerwie był czas na rozmowę o tym, jakie są kluczowe dla nas aspekty taktyczne. Moi piłkarze zaczęli grać inaczej, stworzyliśmy kilka sytuacji i szkoda, że żadna nie została wykorzystana - opowiadał Rumak. Ponad półtora roku temu Mariusz Rumak został zwolniony z funkcji szkoleniowca poznańskiej drużyny - po wstydliwej porażce w Lidze Europy z islandzkim Stjarnanem Gardabaer. Dziś nie chciał oceniać tego zespołu. - Niech za słowa komentarza posłużą słowa, że Lech się zmienił. I to wystarczy. Zwrócę uwagę na jedno - problemy kadrowe tej drużyny. Jak się nie ma takich piłkarzy jak Karol Linetty, który jest sercem zespołu, to się wiele traci. W tym sensie było nam łatwiej. Trzeba jednak grać w każdych warunkach, dziś udało nam się pokonać takiego właśnie Lecha, co nie zmienia faktu, że to wciąż mistrz Polski - stwierdził trener wrocławian, który podkreślał, że w jego zespole już na boisku, a później jeszcze w szatni panowała wielka euforia. Kluczem do zwycięstwa była odpowiednia agresja w środku pola. - Tego brakowało nam w meczu z Ruchem. Przesunąłem troszkę niżej Tomka Hołotę, może nie miał tylu sytuacji co w poprzednich meczach, ale dał nam więcej odbiorów w środkowej strefie. To było kluczowe. Nie będę opowiadał o jakichś zawiłościach taktycznych, ale jak się odbierze piłkę w tej strefie, to przy wysoko grających bocznych obrońcach Lecha można stworzyć jakieś sytuacje. Rumak mówił wcześniej, że chciałby mieć w Śląsku taką sytuację, jaka była za jego czasów w Lechu i jest w nim zresztą do tej pory - podczas przerw reprezentacyjnych na zgrupowania wyjeżdża nawet dziesięciu piłkarzy. Mimo że miało to wpływ na porażkę poznaniaków, to trener Śląska podtrzymuje zdanie. - Zawsze uważam, że warto. Powołania to nie jest miara jakości, ale formy. Też mam takich, którzy mogą wyjechać reprezentować kraj, ale ich forma nie jeszcze taka, jakbyśmy chcieli. Pragnę, by Śląsk był tak silnym zespołem, by wyjeżdżali, bo wówczas nie martwilibyśmy się o utrzymanie, a byli jak Lech, blisko czołówki. Łatwiej gra się o europejskie puchary niż walczy o utrzymanie - doświadczyłem już jednego i drugiego. Proszę mi wierzyć: łatwiej gra się o puchary - powtórzył Rumak. Jeden z najlepszych graczy Śląska Tomasz Hołota przyznawał, że nowy szkoleniowiec w ostatnich dwóch tygodniach starał się narzucić drużynie swoją filozofię gry. - Na odpoczynek nie było szans. Praca z trenerem zadziałała, a ta przerwa na reprezentację idealnie nam się ułożyła. Trener mógł się z nami zapoznać, dodać trochę nowych rzeczy do taktyki i przekazać, czego od nas wymaga. To zadziałało - stwierdził pomocnik Śląska. Bohaterem meczu i strzelcem jedynek bramki był Ryota Morioka. Rumak po spotkaniu nie ukrywał, że jego sztab sporo czasu poświęcił na to, aby Japończyk był na murawie bardziej zdyscyplinowanym graczem. To się opłaciło. Autor: Andrzej Grupa