Kibicom postawiono dwa zarzuty: napadu na policjantów i zakłócania porządku publicznego. Kibice co prawda mogą wrócić do Polski, ale sprawa nie jest zakończona. Teraz muszą czekać na wezwanie na rozprawę przed sądem w Sewilli. Przypomnijmy - hiszpańska policja interweniowała podczas meczu Śląska Wrocław z drużyną FC Sevilla. Do sektora z polskimi kibicami wkroczono po tym, jak jeden z hiszpańskich funkcjonariuszy został oblany wodą. Według relacji świadków, które natychmiast po zajściu pojawiły się w internecie, polscy kibice rzucali butelkami w stronę policjantów. Bójka skoczyła się wyprowadzeniem ich ze stadionu i przewiezieniem do aresztu. Ambasada w Madrycie nie interweniowała w sprawie wcześniejszej bójki między kibicami Śląska i Sevilli. Przed meczem na policję nie zgłosił się bowiem nikt z ewentualnych poszkodowanych. W oświadczeniu MSZ możemy przeczytać: "Ani Policía Nacional ani Guardia Civil nie mają żadnych informacji o polskich kibicach rzekomo przebywających w szpitalu w Sewilli. Jednemu kibicowi udzielono pomocy lekarskiej (po incydencie na stadionie), ale nie został on hospitalizowany. W wyniku bójki na stadionie zatrzymano pięciu polskich kibiców, z których żaden nie wyraził zgody na informowanie Ambasady RP o zatrzymaniu. Obecnie oczekują na przesłuchanie przez sędziego. Żaden z ewentualnych poszkodowanych kibiców nie kontaktował się z Ambasadą RP. Nie mamy więc podstaw do interwencji".