Wicelider z Wrocławia przegrał w Poznaniu aż 0-4, a dominacja "Kolejorza" była aż nadto widoczna. Magiera docenił zresztą sukces "Kolejorza". - Gratulacje dla Lecha, bo graliśmy dzisiaj z zespołem, który pokazał dużo jakości i wygrał zasłużenie. Gratulacje dla Maćka Skorży, który dobrze przygotował drużynę do tego meczu. Mecz mógł się podobać, Lech wygrał, gdyż lepiej wykorzystywał fazy przejściowe w momentach, gdy gra toczyła się akcja za akcję. I wtedy tworzył sytuacje, po których zdobywał bramki - ocenił Magiera. Jacek Magiera: zabrakło determinacji, rzucenia pod nogi Sytuacja dla Śląska zrobiła się zła już w 74. sekundzie spotkania, gdy Joao Amaral zdobył pierwszą bramkę dla gospodarzy. Lech poszedł za ciosem, dominował, miał kolejne okazje. Mimo tego Magiera nie uważa, że złe rozpoczęcie tego meczu przez jego drużynę można rozpatrywać głównie przez stratę tej bramki. - Zabrakło determinacji w zablokowaniu strzału, gdy zawodnik jest w polu karnym, trzeba nawet rzucić się pod jego nogi. Może i ten mecz mógł inaczej wyglądać, gdyby gol w drugiej minucie nie padł. Tyle że Śląsk nie stracił tożsamości i odwagi, nie cofnęliśmy się do głębokiej obrony, bo chcemy być drużyną, która atakuje i ma dużo pewności siebie w grze do przodu - tłumaczył Magiera i wspomniał, że gol na 2-0 dla Lecha padł po błędzie jego drużyny. - Mieliśmy przygotowany stały fragment gry, ale w decydującym momencie zabrakło obiegu z lewej strony boiska, który by zabrał zawodnika Lecha Poznań. Piłka została zablokowana i Kuba Kamiński od własnej połowy biegł w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Błąd drużynowy - mówił Magiera, ściągając jakby część winy z Krzysztofa Mączyńskiego. Podkreślił, że pozostałe bramki Lech też zdobył po przechwytach na połowie jego drużyny. - Dla nas ten mecz to nie jest koniec świata, dalej pracujemy, by zespół osiągał sukcesy na możliwości, jakie ma Śląsk Wrocław. Jacek Magiera: Dziś trochę pomogliśmy Lechowi Trener Magiera wskazał też moment, gdy jego zespół prezentował się lepiej - był to początek drugiej połowy. Przez kilka minut gra toczyła się wówczas głównie na połowie Lecha, ale gospodarze w końcu wykorzystali bardziej ofensywną postawę Śląska. - W drugą połowę weszliśmy bardzo dobrze, zmiany wahadłowych zdały egzamin, ale w najmniej oczekiwanym momencie straciliśmy bramkę na 0-3, potem kolejną. I mecz się zamknął. Nie spuściliśmy jednak głów, graliśmy do końca, a 0-4 to wysoki wynik, taki już jest sport. Dziś trochę pomogliśmy Lechowi własnymi stratami, ale powtarzam, wygrał on zasłużenie - analizował szkoleniowiec Śląska. Jego zdaniem o sile wrocławskiej drużyny świadczy to, jaka była frekwencja na stadionie. - Tylu ludzi dzisiaj przyszło nie tylko na Lecha, ale też na drużynę, która była na drugim miejscu w tabeli. Będziemy pracować, by tak było też na innych stadionach - mówił. I dodał: - Wiedzieliśmy, że im dłużej Lech nie będzie w stanie zdobyć gola, tym bardziej będzie nerwowy, a ta szybko stracona bramka wpłynęła na nasze założenia przedmeczowe. Trybuny poniosły dzisiaj Lecha do dalszej gry, my wyciągniemy wnioski z tej lekcji. Andrzej Grupa CZYTAJ TAKŻE: Trener Lecha: Szkoda, że z Legią gramy na wyjeździe