<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/sandecja-arka-gdynia,4814" target="_blank">Zapis relacji na żywo z meczu Sandecja - Arka Gdynia!</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/sandecja-arka-gdynia,id,4814" target="_blank">Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych</a> Dzisiejszy mecz był dla Sandecji historycznym, bowiem po raz pierwszy w meczu Ekstraklasy występowali oni w roli gospodarza. Ku rozczarowaniu fanów spotkanie odbyło się w Niecieczy, gdzie drużyna rozgrywać swoje mecze będzie co najmniej do końca rundy jesiennej. Stadion w Nowym Sączu nie spełnia bowiem wymogów dla najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Zarówno Sandecja, jak i Arka tym spotkaniem chciały pójść za ciosem, gdyż na inaugurację żadna z nich nie straciła nawet bramki - Sandecja zremisowała z Lechem Poznań, zaś gdynianie pokonali 2-0 Śląsk Wrocław. Tym bardziej mogło dziwić, że trener przyjezdnych Leszek Ojrzyński zdecydował się wymienić aż pięciu zawodników z podstawowej "jedenastki". Jak się okazało, decyzja ta była spowodowana zupełnie innym pomysłem na pokonanie rywala. W meczu ze Śląskiem Arka atakowała przeciwnika wysokim, agresywnym pressingiem, zaś dziś oglądaliśmy drużynę wycofaną, zamkniętą na swojej połowie i czekającą na swoje szansy z kontrataku. Gdynianie rozkręcili się dopiero pod koniec pierwszej połowy, gdy kilkukrotnie szarpnąć próbował Patryk Kun. Sandecja również przyjęła defensywną taktykę, przez co poziom meczu nie mógł zachwycać. Brakowało w nim sytuacji podbramkowych, a realizacja założeń taktycznych skutecznie zabijała w piłkarzach chęć gry z polotem i fantazją. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego nade wszystkim starali się ustrzec przed własnymi błędami, grając prostą piłkę i imponując nieustępliwością. W pierwszej połowie obejrzeliśmy zaledwie cztery celne strzały i to takie, które w żaden sposób nie mogły zagrozić bramce rywali. Godnym odnotowania było jedynie uderzenie Tadeusza Sochy sprzed pola karnego, ale Michał Gliwa pewnie interweniował. Arka mogła dobrze wejść w drugą połowę, lecz Grzegorz Piesio nie wykorzystał dobrego dogrania w pole karne i strzelił wprost w Gliwę. Z dobrej strony pokazał się też Pavels Steinbors, który uchronił swój zespół od straty gola w 57. minucie. Szczególnie wdzięczny może być mu Adam Marciniak, który otarł się o samobójcze trafienie, posyłając piłkę głową w światło bramki. Chwilę później gdynianie mogli poczuć się okradzeni, gdy sędzia Bartosz Frankowski nie podyktował rzutu karnego po zagraniu ręką Bartłomieja Dudzica. Arbiter uznał jednak, że zdarzenie miało miejsce przed linią szesnastego metra i nakazał rozpoczęcie gry jedynie od rzutu wolnego. Jak pokazały powtórki - Frankowski zdecydowanie się pomylił. Mimo tego Arka powinna objąć prowadzenie. Tuż po wejściu na boisko świetnym podaniem popisał się Rafał Siemaszko. Jego prostopadłe dogranie sprawiło, że Kun znalazł się oko w oko z Gliwą, lecz przegrał pojedynek nerwów i trafił w bramkarza Sandecji. Im bliżej było końca spotkania, tym odważniej starali się grać zawodnicy Leszka Ojrzyńskiego, lecz piłka ani razu nie wpadła na bramki. Mecz zakończony wynikiem 0-0 oznacza, że obie drużyny ani razu w tym sezonie nie straciły jeszcze bramki, choć trzeba oddać, że Sandecja również żadnej nie strzeliła. Zarówno jedni i drudzy mogą być jednak zadowoleni, gdyż po dwóch kolejkach nie poznali jeszcze smaku porażki. Powiedzieli po meczu: Leszek Ojrzyński (trener Arki Gdynia): - Przyjechaliśmy tu z zamiarem wygrania i nie zdobyliśmy bramki. Zagraliśmy 'na zero' z tyłu, ale z przodu nic nie wpadło. Mieliśmy doskonałą sytuację, bodaj w 64. min. Jednak fantastycznie obronił Michał Gliwa. Mieliśmy też rzut wolny po ręce, która moim zdaniem była w polu karnym. Jednak to było na styku, to trzeba jeszcze na spokojnie przeanalizować. Jednak i ten wolny powinniśmy lepiej wykonać. Mieliśmy też rzuty rożne, które 'spapraliśmy'. Gola nie zdobyliśmy, a końcówka była nerwowa. Były duże przestrzenie w środkowej strefie boiska, momentami chaos. Mogliśmy w tym okresie nawet stracić gola. Mówiliśmy sobie przed meczem: Sandecja będzie chciała zdobyć historycznego gola i zwycięstwo, nie daliśmy jej uzyskać ani jednego, ani drugiego. Radosław Mroczkowski (trener Sandecji Nowy Sącz): - Chciałoby się powiedzieć, że punkt na wyjeździe jest dobry. Jednak trzeba spojrzeć bardziej krytycznie na naszą grę. Były momenty pozytywne, ale także gdy było sporo chaosu, nie wychodziło nam to, co chcieliśmy zaprezentować. Dlatego był szarpany mecz. Nie straciliśmy bramki, to ważne. Graliśmy z zespołem solidnym, który za moment będzie grać w europejskich pucharach. Cel minimum został zrealizowany, ale widać, że dużo pracy jest przed zespołem. Trochę żartuję, że wszystkie mecze będziemy grać teraz na wyjeździe, ale takie są fakty. Dziś był nasz debiut na bardzo dobrym boisku w Niecieczy, wręcz wzorowym. Musimy się z tym miejscem oswoić i wierzę, że z meczu na mecz będziemy mieć tu więcej pewności. Nie mamy możliwości, aby się tu przygotować do meczów, nawet w minimalnym rozmiarze. Jednak nie użalamy się z tego powodu. Nie byliśmy tu wcześniej na żadnych zajęciach. Wojciech Górski Sandecja Nowy Sącz - Arka Gdynia 0-0 Żółta kartka: Dudzic <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a> <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking" target="_blank">Ranking Ekstraklasy - kliknij!</a>