Ekstraklasa - sprawdź wyniki, terminarz, tabelęKomisja Licencyjna PZPN zdecydowała o nałożeniu na Ruch kary minus czterech punktów. Ma to związek z zatajaniem zaległości wobec piłkarzy, którzy mieli podpisane umowy zarówno z klubem, jak i z Fundacją Ruch Chorzów. Jeżeli klub nie ureguluje swoich zobowiązań do końca stycznia, to kara zostanie zwiększona do minus ośmiu punktów.W czwartek chorzowska Rada Miasta będzie debatowała i głosowała nad wyrażeniem zgody na prolongatę spłaty pożyczki dla klubu. Władze Ruchu porozumiały się w tej kwestii wcześniej z prezydentem miasta Andrzejem Kotalą. Chodzi o przesunięcie spłaty raty w wysokości 3 mln złotych z 31 października 2016, na koniec lipca 2017 roku. 6 milionów miało być spłaconych do końca października. Teraz, wobec ostatnich decyzji piłkarskich władz, tj. przyznania punktów karnych i zawieszenia dokonywania transferów, nie wiadomo czy radni zgodzą się na takie rozwiązanie. Interia: Łudzi się pan, że sytuacja Ruchu Chorzów może się poprawić i do 31 stycznia klub spłaci zobowiązania?Wojciech Grzyb: - Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Czy wierzę? Jako kibic i były piłkarz Ruchu muszę. Chciałbym, by władze Ruchu odpowiedziały wszystkim tym, którzy już go skreślili. Trzeba zrobić wszystko, by uratować ten klub. Działacze muszą walczyć, pokazać, że im zależy. Uda się może chociaż ocieplić ten wizerunek, który został totalnie nadszarpnięty w ostatnim czasie. - Ruch na uregulowanie zaległości ma czas do 31 stycznia. Z jednej strony to dużo czasu, a z drugiej mało. Zazwyczaj jestem realistą, ale w tym wypadku muszę być optymistą. Wierzę, że uda się spłacić zobowiązania, które są warunkiem anulowania kary. Po podzieleniu punktów Ruch tak naprawdę może mieć tylko dwa punkty mniej. I o to trzeba walczyć. Mariusz Śrutwa mówi wprost, że jeśli Ruch spadnie w tym sezonie z Ekstraklasy, w kolejnych latach będzie pałętał się w niższych ligach. Podziela pan jego zdanie? - Muszę powiedzieć, że z Mariuszem widuję się rzadko, bo jedynie przy okazji meczów oldbojów, ale niemal zawsze mamy podobne spojrzenie i się zgadzamy. Teraz jest tak samo. Mariusz jest bliżej klubu, kręci się w strukturach działaczy i na pewno wie więcej ode mnie, bo ja czerpię wiedzę głównie z mediów. Moje zdanie jest jednak podobne i uważam, że trudno będzie odbudować taką markę w niższych ligach. - Zresztą kibice zaczepiają mnie i mówią: "panie Wojtku, niech to się rozpadnie, lepiej zacząć od IV ligi". Ale nie jest to takie proste, bo przecież długi zostają. Trudno by klub o takiej tradycji, takiej marce i renomie, budować od zera. To nierealne. Zresztą przykłady np. Widzewa Łódź pokazują, że szybko powrót do elity jest bardzo trudny. Dlatego trzeba zrobić wszystko jeszcze teraz, bo później będzie za późno. Półroczna kara przeprowadzania transferów też robi swoje. Czy do klubu, który ma tak wielkie problemy, ktokolwiek chciałby przyjść? - Już jakiś czas temu mówiłem, że prawno-finansowe ciosy, które spadły na Ruch, to nic w przypadku wizerunkowej katastrofy. To, co się stało, w opinii publicznej pozostanie długo. - Aspekt sportowy też jest ważny, a przypomnijmy, że cały 2016 rok Ruch ma słaby. Zespół gubi punkty na stadionie przy ul. Cichej, który do tej pory był bardzo trudnym terenem. Jeśli z tej drużyny jeszcze ktoś odejdzie, Waldemar Fornalik będzie musiał łatać dziury z tego, co ma. A nie ma zbyt wiele, bo do składu mógłby dołączyć jedynie juniorów. To też trudna sytuacja. Uważam jednak, że pod względem sportowym Ruch wyszedłby na prostą. Trzeba jednak do tego dołożyć inne aspekty. Jeszcze w czwartek dojdzie do sesji Rady Miasta, która też ma wydać decyzje dotyczące przyszłości klubu. - I wypada liczyć na kolejny wyraz dobrej woli ze strony Rady Miasta w postaci zatwierdzenia prolongaty terminu spłaty pożyczki. Ruch to jednak od wielu lat najlepsza wizytówka miasta. Trzeba się chyba cieszyć, że ten rok dla klubu się kończy. Można powiedzieć, że będzie przedłużony do 31 stycznia, ale piłkarze i działacze Ruchu muszą mieć nadzieję, że w 2017 roku karta się odwróci. Rozmawiał Łukasz Szpyrka